Nocna objazdówka po asfalcie
Pojechaliśmy przez Aleję Pokoju, obok skansenu i w stronę huty. Na rondzie skręciliśmy w lewo i po kostce brukowej dotarliśmy do Legionów. Dalej ścieżką rowerową na Legionów. Następnie asfaltem przez Srocko, Brzyszów, Kusięta do Olsztyna. Zamek niestety nie był oświetlony od frontu, więc uznaliśmy, że jedziemy dalej. Przy rynku na moment się zatrzymaliśmy, żeby Robert obniżył mi kierownicę, gdyż po rozkręcaniu jak jechaliśmy w góry okazało się, że ustawiona była prawie półtora centymetra wyżej. Może dlatego ostatnio często bolały mnie plecy.
Ruszyliśmy dalej asfaltem. Trasa biegła obok baru leśnego, gdzie o dziwo około północy było jeszcze otwarte. Potem jechaliśmy przez Biskupice, nawet podjazd pod słynną górkę nie był aż taki straszny. W Biskupicach obok kościoła skręciliśmy w lewo i jechaliśmy dalej cały czas asfaltem przez Zrębice, gdzie drogę przebiegły nam 3 sarenki. Zatrzymaliśmy się na moment na przystanku autobusowym, by w spokoju czegoś się napić. Dalej trasa biegła główną drogą przez Przymiłowice do Olsztyna. Ku naszemu zdziwieniu od tej strony zamek był oświetlony. Piękny widok.
Zastanawialiśmy się, którędy wracać do domów. Postanowiliśmy pojechać troszkę dłuższą drogą niż przez Skrajnicę lub osiedle "pod wilczą górą". Pojechaliśmy przez Kusięta, dalej obok nastawni, koło Guardiana, obok skansenu i Aleją Pokoju do Jagiellońskiej. Następnie przez osiedle do domu. Robert odwiózł mnie pod dom, po czym pojechał do siebie.
Nocna jazda uświadomiła mnie w przekonaniu, że jednak nie jest jeszcze tak źle z moją kondycją. Wychodzi na to, że główną przyczyną znacznego spadku sił są te straszliwe upały. A już się bałam, że dzieje się coś gorszego. Chyba zacznę częściej wybierać się na wieczorne przejażdżki. Wpis zamieszczam z datą sobotnią, gdyż po północy przejechaliśmy więcej. Wycieczka stanowiła jedną całość, więc nie ma sensu jej dzielić na dwa osobne wypady.