Popołudniowy wypad do Olsztyna
Do skansenu dojechałam razem z Robertem i tam spotkaliśmy się ze Zbyszkiem. We trójkę ruszyliśmy w stronę huty. Na rondzie skręciliśmy w lewo i po kilku metrach skręciliśmy w prawo w stronę cmentarza żydowskiego. Przejechaliśmy przez cmentarz i dalej pojechaliśmy kawałek ścieżką na Legionów. Zjechaliśmy w teren i pojechaliśmy przez Ossona do czerwonego rowerowego. Czerwonym do Kusiąt, potem kawałek asfaltem. Za strażą skręciliśmy w prawo i jechaliśmy terenem w pobliżu Towarnych. Następnie asfaltem udaliśmy się do baru leśnego na izotonik.
W leśnym dziś bardzo mało rowerzystów, poza nami było tylko troje. Po chwili dojechał czwarty, ale tamci odjechali i dosiadł się do nas - o ile dobrze pamiętam to Jacek. Chwilę pogadaliśmy, ale trzeba było zbierać się z powrotem do domów.
Pojechaliśmy najpierw asfaltem w stronę Biskupic, a potem skręciliśmy w teren na pomarańczowy rowerowy. W Dębowcu pomarańczowy szlak złączył się z niebieskim. Przy krzyżówce z asfaltówką, gdzie niebieski szlak odbija w prawo, pojechaliśmy prosto terenem pomarańczowym. Przed zalewem musieliśmy przenieść rowery przez tory. Pojechaliśmy dalej pomarańczowym po piachu obok zalewów, potem kawałek ścieżką w lesie, asfaltem przez Zawodzie, kawałek terenem obok nowo budowanego mostu i dojechaliśmy do asfaltu w Korwinowie. Asfaltem dojechaliśmy do Słowika, gdzie zboczyliśmy z pomarańczowego szlaku. Pojechaliśmy przez Wrzosową obok stacji transformatorowej, potem koło kamienic i dalej chodnikiem wzdłuż DK1. Przy zjeździe na raków Zbyszek pojechał prosto a my z Robertem w lewo pod trasą do Jesiennej.
Bardzo miłe popołudnie. Tego było mi trzeba. Już mnie nosiło bez roweru. Mimo, że byłam trochę osłabiona to chyba dobrze ta wycieczka na mnie wpłynęła. Tylko teraz ciągle zadaję sobie pytanie - Czy to jeszcze pasja, czy już uzależnienie od dwóch kółek?