Droga do i z pracy, a potem Olsztyn przez Zieloną Górę
Zapytałam na CFR czy ktoś chciałby razem ze mną się przejechać. Pod skansenem zjawili się Darek (darsji), PRZEMO2 i Piksel. Wyruszyliśmy w stronę huty, ale jakąś terenową ścieżką za dawnym sądem – Przemek zawsze wynajdzie jakieś nieznane ścieżki. Trzeba było rower przenieść na drugą stronę torów. Ze ścieżki wyjechaliśmy na asfalt kawałek przed rondem. Następnie ścieżką wzdłuż rzeki, kawałek asfaltem obok Guardiana, i w lewo w teren wzdłuż torów. Terenem dotarliśmy na Zieloną Górę – pod sam szczyt rower musiałam wprowadzić, nie dałam rady tam podjechać. Szybkie foto roweru i terenowy zjazd z Zielonej Góry czerwonym pieszym. Gdy dojechaliśmy do czerwonego rowerowego Przemek i Piksel odłączyli się i pojechali z powrotem w stronę Ossona, a my z Darkiem przez Kusięta asfaltem do Olsztyna.
Chciałam zrobić zdjęcie roweru pod zamkiem za bramą główną, ale nie udało się – znów spotkałam tego niemiłego Pana, który za wejście za zamek, a raczej ruiny żąda 3,50 zł od osoby :( Trudno, pojechaliśmy chwilę usiąść na trawce nieopodal baru leśnego i po chwili odpoczynku udaliśmy się w drogę powrotną.
Wrócilismy najkrócej jak tylko można - terenem przez Skrajnicę, potem asfaltem aż do rowerostrady. Po drodze spotkaliśmy mario66, który zasuwał w stronę Olsztyna. Szkoda, że nie pojechał wcześniej z nami. Rowerostradą pojechaliśmy do samego końca, dalej kawałek terenu, przed torami w prawo w okolice nastawni. Następnie asfaltem obok Guardiana, ścieżką wzdłuż rzeki i do skansenu. Dalej już jak zwykle Aleją Pokoju, Jagiellońską, koło shella pożegnanie z darsji i każdy w swoją stronę do domu.
Bardzo ciepłe popołudnie, aż przyjemnie się jechało. Pierwszy raz miałam okazję rowerem dotrzeć na Zieloną Górę – i wiem, że chętnie pojadę tam jeszcze nie raz. :)
Do jaskini się nie zmieścił: