Droga do i z pracy, a potem Mstów i Olsztyn
Ruszyliśmy duktem wzdłuż rzeki na Zawodzie, potem kawałek ścieżką przy DK1, koło rynku, asfaltem koło oczyszczalni Warta. Kawałek za oczyszczalnią zjechaliśmy z asfaltu w lewo na ścieżkę wzdłuż rzeki mijając na moje szczęście podjazd z kostki brukowej, którego niezbyt lubię. Wyjechaliśmy na asfalt już za tym wzniesieniem. Dalej zielonym rowerowym, pod Przeprośną podjazd asfaltowy, potem skręciliśmy w lewo do sanktuarium i w dół terenem po kamienistym zjeździe. Następnie już asfaltem zielonym rowerowym przez Siedlec na rynek w Mstowie, gdzie na kilka minut usiedliśmy na ławce uzupełnić płyny i wrzucić coś na żołądek.
Z Mstowa również zielonym rowerowym przez Siedlec, ponownie asfaltem pod Przeprośną, tylko od drugiej strony, na zjeździe z górki rozpędziłam się do 55 km/h, ale zaraz trzeba było hamować, gdyż chcieliśmy skręcić w stronę czerwonego rowerowego. Jeszcze kawałek asfaltem, kolejna tym razem mniejsza górka, zrzucając z przodu na najmniejsze przełożenie niestety spadł mi łańcuch tak niefortunnie, że pobrudziłam sobie łapki zakładając go z powrotem. Dalej terenem czerwonym rowerowym do Kusiąt (w terenie już na szczęście sucho, a nierówności jakie ostatnio były na szlaku wyrównane są jakimś grysem). W Kusiętach mario namówił mnie by jeszcze zahaczyć o Olsztyn, więc pojechaliśmy asfaltem do Olsztyna, gdzie tuż przy rynku zostałam prawie uderzona drzwiami od jakiegoś auta, które stało pod sklepem na ulicy ;/ ludzie nie patrzą w lusterka... Chwila przerwy na powietrzu na ławce przy nowym barze leśnym i powrót.
Na szczęście pozostała już ostatnia górka tego dnia, ale tym razem terenowa - Skrajnica. O dziwo w porównaniu do poprzednich górek asfaltowych bardzo łatwo udało mi się podjechać. Dalej już asfaltem przez Skrajnicę do rowerostrady, na końcu ścieżką do torów. Za torami kawałek przez lasek do Bugaja i asfaltem do przejazdu kolejowego. Dalej obok Michaliny i wzdłuż DK1 do estakady. Pod estakadą mario66 pojechał na Raków a ja jak zwykle przez Jagiellońską wróciłam do domku.
Sporo dziś było podjazdów pod górę, odzwyczaiłam się chyba od ciężaru mojego roweru. Dużo krótsza wycieczka, a zmęczyła mnie z początku bardziej niż Kraków. Podjazd pod Przeprośną i Kusięta wycisnęły ze mnie sporo energii. Na szczęście powrót już poszedł o wiele łatwiej :) W gruncie rzeczy cieszę się, że dałam się namówić również na Olsztyn, gdyż taką drogą z Mstowa tam jeszcze nie jechałam. Fotorelacji z wycieczki nie stwierdzono.