Poraj, Biskupice, Sokole Góry

Niedziela, 23 listopada 2014 · Komentarze(2)
Uczestnicy
Na dziś zapowiadali typowo jesienną jeśli chodzi o temperaturę, ale za to słoneczną pogodę. Korzystając z okazji postanowiliśmy wybrać się na niedzielną przejażdżkę razem z ekipą Jurabike. Na miejscu spotkania koło Rossmana oprócz nas stawili się Rafał, Michał, Artur i Marcin.

Ruszyliśmy w drogę. Najpierw wzdłuż trasy, a potem koło Michaliny. Tutaj postój, gdyż okazało się, że dołączyć do nas mieli jeszcze spóźnieni Agnieszka i Przemek. W powiększonym składzie jedziemy kawałek asfaltem przez Bugaj, po czym po betonowych płytach wzdłuż rzeki do Słowika. Dalej asfaltem przez Słowik i Korwinów, gdzie jedziemy wybudowanym niedawno mostem. Następnie terenem czarnym pieszym, później niebieskim rowerowym i pomarańczowym rowerowym do dziurawego asfaltu niedaleko Monaru. W następnej kolejności skręcamy w lewo i jedziemy terenem częściowo pomarańczowym szlakiem, częściowo bez szlaku do torów w Poraju. Następnie asfaltowo wzdłuż torów i prosto obok dworca PKP. Dalej terenem, leśnymi szutrami do Masłońskich. Mijamy stawy, skręcamy w lewo i jedziemy szutrówkami przez Przybynów początkowo kawałek czarnym pieszym, potem zielonym pieszym / czerwonym rowerowym i znów czarnym pieszym obok domu spokojnej starości w Zaborzu. Dalej asfaltem przez Zaborze, Biskupice Nowe do Biskupic. Przerwa koło sklepu, po czym jeszcze krótki kawałek asfaltem. Przez zjazdem z górki skręcamy w prawo w teren i kierujemy się w stronę Sokolich Gór. Mijamy Sokole bokiem szlakiem niebieskim rowerowym i docieramy do parkingu przy drodze głównej, gdzie czeka na nas Andrzej z jednym znajomym. Wszyscy razem jedziemy asfaltem do baru leśnego, gdzie rozdzielamy się. Część osób wraca do domu, część zostaje w leśnym, a my z Alkiem, Andrzejem i Michałem jedziemy do Andrzeja zostawić Rockiego i pożyczyć Meridę 29" do testów, po czym kierujemy się w teren.

Mijamy leśny i jedziemy ścieżką na Lipówki. Na Lipówkach spotykamy Zbyszka. Następnie zjeżdzamy z Lipówek i udajemy się na Biakło. Pierwsze podjazdy biorąc pod uwagę nieprzyzwyczajenie do roweru i większą o 2 kg wagę od Rockiego szły dość topornie. Ale za to zjazdy od samego początku wydawały się jakieś takie łagodniejsze. Większe koło jednak coś w sobie ma. Zjeżdżamy z Biakła singielkiem i wjeżdżamy w Sokole Góry. Tutaj kawałek żółtym rowerowym, po czym czerwonym pieszym na Puchacz. Oczywiście na sam szczyt podjechać trudno, więc kawałek rower trzeba podprowadzić. Tutaj rozpoczynamy dzisiejszą pętelkę. Na jednym z kamienistych zjazdów spotykamy dwójkę młodych ludzi, którzy z wielkim niedowierzaniem patrzą na to jak chłopakom idą zjazdy. Nawet zdjęcia robią :D W końcu i ja decyduje się na zjazd, który po części, bo z jedną podpórką mi się udaje. Chwilę później na tym samym zjeździe spotykamy biegającą Edytę :D

Podejście w Sokolich
Podejście w Sokolich

Zabawa w Sokolich
Zabawa w Sokolich

Koncówka zjazdu w Sokolich
Końcówka zjazdu w Sokolich

Kręcimy się jeszcze trochę po Sokolich Górach ścieżkami wytyczonymi przez chłopaków z Częstochowskich Wypadów Rowerowych. Dziś o dziwo na wszystkich ścieżkach były odgarnięte liście, więc nie trzeba było domyślać się, którędy tak naprawdę dana ścieżka wiedzie. Wyjeżdżamy z Sokolich i kolejny raz podjeżdżamy, a ja i Michał częściowo podjeżdżamy, częściowo podchodzimy na Biakło. Następnie szybki zjazd i podjazd na Lipówki. Tutaj spotykamy Mateusza, syna Mirka z Jurabike i jeszcze jednego chłopaka z Wypadów Rowerowych. Krótka pogawędka i rozjeżdżamy się w swoim kierunku. Zjeżdżamy z Lipówek w stronę leśnego i udajemy się na olsztyński zamek. Najpierw podjazd od strony kwadratowej wieży. Jak zwykle na sam szczyt nie dałam rady wjechać. Następnie kawałek po szczycie, po czym zjazd z tyłu zamku, bez kamieni, ale nachylenie dość spore. Wdrapujemy się z powrotem na szczyt i zjeżdżamy do bramy głównej. Zahaczamy  jeszcze o sklep, by kupić kiełbachę na ognisko u Andrzeja.

Po ognisku trzeba było wrócić do domu. Pierwsze kilka metrów po przesiadce na Rockiego jechało mi się jakoś dziwnie. Koło wydawało się jakieś takie małe. Na początek terenem przez Górę Ostrówek i Skrajnicę. Dalej rowerostradą do końca, terenem do torów, przez lasek, asfaltem przez Bugaj i koło Michaliny do DK1. Tutaj Michał pojechał prosto na Raków, a my udaliśmy się przez Błeszno na myjkę, a potem do domu.

Ogólnie wrażenia po przetestowaniu roweru na kołach 29'' jak najbardziej pozytywne. Początkowo miałam pewne trudności na podjazdach, ale z każdym kolejnym podjazdem było lepiej. Jeżeli chodzi pokonywanie przeszkód w postaci choćby jakichś powalonych drzew czy większych kamieni, to komfort jazdy zdecydowanie lepszy niż na kole 26''. Również zjazdy okazały się o wiele przyjemniejsze i jakieś takie mniej straszne niż dotychczas :)

Komentarze (2)

Obiecuję poprawę :D

EdytKa 14:39 niedziela, 30 listopada 2014

a cóż to za podejście ...? Żeby mi to było przedostatni raz ;

Tofik83 11:10 niedziela, 30 listopada 2014
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!