Droga do pracy i taka sobie obajzdówka po parkach

Piątek, 19 października 2012 · Komentarze(0)
Rano droga do pracy. Trasa jak zawsze. Poranek jak na październik był bardzo ciepły i zień również zapowiadał się pogodny. Aż żal było w takim dniu siedzieć w biurze, podczas gdy przez okno wpadały do środka promienie słońca i słychać było śpiew ptaków.

Po skończeniu pracy, postanowiłam wykorzystać ten przepiękny słoneczny dzień, być może jeden z ostatnich, kiedy wychodzę z pracy i jest jeszcze przez jakiś czas jasno i postanowiłam ponownie wybrać się do parku pod Jasną Górę. Chciałam tak po prostu posiedzieć sobie chwilę na ławce i nacieszyć oczy jesienna paletą barw. Razem ze mną do parku wybrał się Robert, który przyjechał po mnie do biura. Wspólnie pojechaliśmy ulicami Mickiewicza, Słowackiego i Pułaskiego do parku. Posiedzieliśmy chwilę na ławce i nawet udało nam się dojrzeć jedną wiewiórkę biegającą po koronie drzewa. Niestety Robertowi niezbyt się dziś w parku podobało. Przeszkadzały mu dobiegające z oddali odgłosy jakichś modlitw.

Zaproponowałam, że możemy pojechać do lasku aniołowskiego, w nadziei, że tam będzie odrobinę ciszej. Pojechaliśmy przez Pułaskiego i potem Szajnowicza-Iwanowa. Kawałek za OBI środkiem ścieżki rowerowej szły dwie mało rozważne kobiety. Obydwie prowadziły wózki z dziećmi, z czego jeden maluch szedł sobie sam obok mamy, nawet nie trzymany za rękę. Gdy zwróciłam tym paniom uwagę, że powinny iść chodnikiem zaczęły się jeszcze czepiać. Pojechałam dalej, bo nie miałam dziś sił na niepotrzebne dyskusje, a Robert jeszcze chwilę z nimi "porozmawiał". Ciekawa jestem tylko czyja była by wina, gdyby dziecko weszło mi nagle pod koła i skończyło by się to jakąś tragedią. Ulicą Westerplatte dojechaliśmy do Promenady. Tutaj również ludzie kompletnie nie zwracają uwagi na oznakowanie ścieżki dla pieszych i ścieżki rowerowej... Szkoda słów. Dojechaliśmy do końca promenady i pokręciliśmy się chwilę po lasku. Chciałam chwilę posiedzieć w spokoju, ale Robert chciał już wracać do domu.

Wyjechaliśmy z lasku niedaleko DK1. Jechaliśmy ulicami Warszawską, potem Dickensa i Brucnera. Następnie kawałek terenem i wyjechaliśmy od drugiej strony Tesco. Dotarliśmy do trasy i zjechaliśmy w dół w stronę rynku na Zawodziu. Jechaliśmy kawałek wzdłuż trasy, a potem wałem nadwarciańskim do Rejtana, koło skansenu i do Alei Pokoju. Za skansenem zatrzymaliśmy się na chwilę, gdyż Robert postanowił wracać już stamtąd do siebie do domu. Spotkaliśmy przy okazji mario66, który jechał do Olsztyna zobaczyć nową fontannę na rynku. Chwilę pogadaliśmy i każdy pojechał w swoją stronę. Ja standardowo ruszyłam dalej przez Aleję Pokoju, potem Jagiellońską i przez osiedle do domu. W sumie z takiego zwyczajnego miejskiego kręcenia uzbierało się niecałe 25 km. Nawet całkiem nieźle.

Park podjasnogórski jesienią © EdytKa


Wiewiórka to nie jest, ale lepszy wróbel w garści... :D © EdytKa


Na Promenadzie Niemena © EdytKa


Żeby nie był zazdrosny o Rockiego :D © EdytKa


Na skraju lasku aniołowskiego © EdytKa


Beztrosko sobie spał na środku ścieżki © EdytKa


Gdzieś w lasku aniołowskim © EdytKa

Komentarze (0)

Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!