Bieszczady vol.2 - jezioro Myczkowskie

Wtorek, 25 września 2012 · Komentarze(3)
Po wczorajszym powrocie na kwaterę cały czas pod wiatr wstałam dziś ze strasznym bólem głowy i zatok. Najwyraźniej musiało mnie zawiać. Od samego rana padał deszcz. Z jednej strony cieszyłam się, bo i tak nie miałam zbyt wiele sił na rower, z drugiej strony deszcz pokrzyżował nam plany. Postanowiliśmy część zaplanowanej trasy pokonać dziś autem. Pojechaliśmy do Ustrzyk Dolnych, po drodze zwiedzając m.in: pałac w Olszanicy, drewniany kościół w Stefkowej, cerkiew w Ustianowej Górnej, rynek w Ustrzykach, a na nim pomnik ku czci poległych żołnierzy pomordowanych przez Hitlera, oraz cerkiew Leszczowate.

Po południu trochę się rozpogodziło. Jednak było już zbyt późno na dłuższą wycieczkę. Postanowiliśmy spakować rowery do auta i pojechać do Soliny w pobliże zapory i stamtąd wystartować rowerem dookoła jeziora Myczkowskiego. Planowaliśmy najpierw dojechać asfaltem na zaporę nad jeziorem, a następnie wrócić do Soliny terenem czerwonym szlakiem rowerowym. Niestety, jak się później okazało nie udało nam się okrążyć jeziora dookoła, ale o tym za chwilę.

Ze Soliny pojechaliśmy asfaltem szlakiem zielonym / czarnym rowerowym przez Bóbrkę na zaporę w Myczkowcach. Po drodze w Bóbrce zjechaliśmy na moment w teren i pojechaliśmy przez Zagrodę "Felkową" nad jezioro. Widoczność ograniczała nam lekka mgła, ale i tak widoki były wspaniałe. Wróciliśmy na asfalt i jechaliśmy dalej, zatrzymując się jeszcze na chwilę przy kapliczce z 1848 r, przy której znajdowało się kilka figur wyrzeźbionych z drewna. Dalej już cały czas asfaltem nad zaporę w Myczkowcach. Na zaporze sesja zdjęciowa i przez zaporę na drugą stronę jeziora.

Mieliśmy wracać do Soliny terenem czerwonym rowerowym przy brzegu jeziora. Jak się później okazało szlak ten istniał tylko na naszej mapie - w rzeczywistości go w ogóle nie było. Postanowiliśmy spróbować przejechać wokół jeziora szlakiem pieszym, jednak i te szlaki oznaczone były w masakryczny sposób (szlaki wokół jeziora oznakowane były jakimiś kolorowymi kółeczkami, serduszkami, czy trójkącikami - w życiu czegoś takiego nie widziałam). Bardzo ciężko było zorientować się, czy szlak zielony pieszy, którym zdecydowaliśmy się jechać oznakowany jest serduszkiem, czy może trójkącikiem. Wróciliśmy przez zaporę do asfaltu, gdzie znajdowała się mapa najbliższej okolicy. Po oględzinach mapy wybraliśmy szlak oznaczony zielonym trójkącikiem. Ponownie pojechaliśmy przez zaporę na drugą stronę, by tam wjechać w teren na zielony szlak.

Już na samym początku pieszego szlaku zaczęły się schody, i to nie w przenośni a w dosłownym tego słowa znaczeniu. Musieliśmy wejść z rowerami pod stromą górkę po schodach. Dalej był kawałek po płaskiej leśnej dróżce, po czym znów schody, z tym, że tym razem w dół. Dalej znów kawałek po płaskim ścieżką w lesie. Gdy dojechaliśmy do źródełek, zorientowaliśmy się, że jedziemy nie w tę stronę, w którą powinniśmy. Musieliśmy wrócić się ścieżką ponownie do schodów. Przed schodami postanowiliśmy pojechać w przeciwnym kierunku niż poprzednio. W efekcie dotarliśmy do nastawni przy elektrowni na jeziorze. Zapytaliśmy o drogę stróża pilnującego elektrowni. Okazało się, że tuż przy końcu zapory źle skręciliśmy i zamiast jechać w prawo na schody na zielony szlak trójkącikowy powinniśmy pojechać w lewo od razu w las przy brzegu jeziora. Cóż, musieliśmy wrócić się ponownie po schodach w górę i w dół do zapory.

Po trzecim z rzędu pokonaniu schodów trafiliśmy ponownie do zapory i tym razem wjechaliśmy od razu w teren na szlak wskazany nam przez stróża - niebieski pieszy, oznaczony paskiem. Pomyśleliśmy, że teraz już bez problemu objedziemy jezioro dookoła. jednak wcale tak łatwo nie było. Robiło się już ciemno, mgła z każdą minutą robiła się gęstsza. Pokonaliśmy zaledwie kilka metrów po pieszym szlaku, na którym było bardzo niebezpiecznie nawet dla pieszych. Wąziutka ścieżka, między drzewami, po śliskiej glinie tuż nad skarpą przy brzegu jeziora. Jeden zły krok i można było spaść w dół. Nie chcieliśmy ryzykować, dlatego podjęliśmy decyzję, że wracamy na asfalt i jedziemy do Soliny tą samą trasą, którą dojechaliśmy do zapory, czyli asfaltem zielonym / czarnym rowerowym.

Minęliśmy parking, na którym zaparkowana była Felka i pojechaliśmy dalej asfaltem nad zaporę na jeziorze Solińskim. Oświetlona zapora po zmroku wyglądała o wiele ładniej niż w dzień, choć wiało tak samo mocno. Po przejechaniu przez zaporę wróciliśmy asfaltem do auta, mijając się po drodze z tymi samymi rowerzystami, których wczoraj pytaliśmy o ciekawe ścieżki w okolicy.

Już myślałam, że dzisiejszego dnia w ogóle nie uda nam się wsiąść na rower. Rano ledwie wstałam z łóżka, później zaczął padać deszcz. Na szczęście późnym wieczorem udało się pokonać chociaż parę kilometrów i zrealizować niewielką część zaplanowanej na dziś trasy rowerowej. Dziś jechałam już na swoim siodełku i chyba pomału zaczynam się do niego przyzwyczajać.

Ślad trasy z GPS:


Kilka fotek:
Widok na jezioro Myczkowskie z Bóbrki © EdytKa


Łabędzie nad jeziorem © EdytKa


Punkt widokowy nad jeziorem © EdytKa


Zapora nad jeziorem Myczkowskim © EdytKa


Chwila dla fotoreporterów na zaporze © EdytKa


Chyba jeszcze zbyt mało bieszczadzkiego błotka się przykleiło :D © EdytKa


Widok na jezioro z zapory © EdytKa


Schody na zielonym szlaku pieszym © EdytKa


Kawałek zjazdu bez schodów © EdytKa


Mgła nad polami w pobliżu jeziora © EdytKa


Tak jakoś mi się skojarzyło z tą wycieczką:
&feature=player_embedded

Komentarze (3)

Cóż, Ustrzyki Dolne to był obowiązkowy punkt programu. Nie darował bym sobie będąc w Bieszczadach nie odwiedzenie ich "stolicy". Tam powstało KSU, które nierozerwalnie kojarzy się z tym miejscem (przynajmniej mi). Jeżdżąc czy chodząc po tych terenach przypominały mi się teksty utworów. [url]http://www.youtube.com/watch?v=0Qz76ssntpc[/url]

stin14 20:58 środa, 24 października 2012

U nas po szlakach pieszych spokojnie można jeździć, a w Bieszczadach na niektórych nawet na piechotę może być niebezpiecznie, np właśnie nad brzegiem jeziora, gdzie szlak prowadzi po skarpie

EdytKa 14:31 wtorek, 2 października 2012

nie ma to jak porządna przeprawa na rowerze po szlaku pieszym :D W pierwszym momencie fotka zapory i jeziora przywodzi na myśl nasz zalew Porajski- dop. jak się spojrzy na dalszy plan widać piękne góry. Siodło jednak powróciło ? :)

Marta84 13:06 wtorek, 2 października 2012
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!