Terenowe pokonywanie słabości

Czwartek, 22 maja 2014 · Komentarze(6)
W planach na dziś był terenowy wypad w babskim gronie. Niestety okazało się, że zarówno Daria jak i Kasia nie dały dziś rady wybrać się popołudniu na wycieczkę, więc postanowiłam samotnie trochę pojeździć. Początkowo jakoś tak mozolnie (może na sprawą mocnego wiatru, a może braku energii) przez Alejkę Pokoju i asfaltem przez Kucelin i Legionów.

Następnie w teren do kamieniołomu Prędziszów. W kamieniołomie najpierw zjazd, a później dwie próby podjazdu, którego dotychczas nie udało mi się pokonać. Pierwsza nieudana. Druga z prób zakończona powodzeniem :) Udało się :) Pozytywnie naładowana udałam się na Ossona. Podjechałam za pierwszym razem, po czym wdrapałam się na sam szczyt. Następnie zjazd singielkiem. Pomyślałam sobie, że skoro pokonałam podjazd w Prędziszowie to może i spróbuję pokonać zjazd w całości. Dotychczas mi się to nie udało, bo hopka z betonowych płyt jakoś mnie przerażała na sam jej widok. Przełamałam się i zjechałam :) Co prawda tempem powolnym ale jednak :) Następnie jeszcze zjazd po schodkach i w stronę czerwonego rowerowego. Po drodze postanowiłam powalczyć jeszcze z jednym - krótkim, ale stromym i trochę kamienistym podjazdem na Ossona (po lewej stronie od ścieżki), który dotychczas był poza zasięgiem moich zdolności. Nie spodziewałam się, że mi się uda, ale jednak :) Dobry dziś dzień :D Dalej terenem skierowałam się czerwonym rowerowym w stronę Zielonej Góry. Tuż przede mną szlakiem rowerowym jechał jakiś idiota samochodem. Kompletny brak mózgu. Podjazdu na Zieloną Górę w dalszym ciągu nie potrafię pokonać w całości, ale za każdym razem brakuje mi coraz mniej. Może kiedyś. Za to zjazd z Zielonej (ten między skała zwaną młotem, a jaskinią) udało się pokonać bez problemu. Dalej kawałek asfaltem przez Kusięta i za górką w prawo w teren w stronę Towarnych. Jaskinię mijam dziś bokiem i wyjeżdżam na polanę. Następnie podjazd na szczyt Towarnych i zjazd. I to tyle terenu na dziś.

Czas gonił, więc przez ten wzgląd powrót asfaltem możliwie jak najszybciej. Najpierw w stronę rynku, a potem kawałek główną, po czym rowerostradą do końca. Terenem do torów, potem przez lasek i asfaltem przez Bugaj. Dalej przez Michalinę do DK1, na chwilę na myjkę i przez Błeszno do domu.

I tak oto dziś powalczyłam z niektórymi dotychczasowymi słabościami, które od dziś tymi słabościami być nie powinny. Mam nadzieje, że pokonanie ich nie było kwestią jednorazowego przypadku, a tego, że coraz lepiej sobie radzę z techniką jazdy w terenie. Czas wszystko zweryfikuje. Teraz przydałoby się jeszcze pokonać strach związany z prędkością na zjazdach :D

Komentarze (6)

w czerwcu urlopik więc może zawitam w rodzinne strony (Łazy i Osiny) :)

Marta84 21:01 czwartek, 22 maja 2014

Mogę Ci kiedyś obydwa pokazać :)

EdytKa 20:43 czwartek, 22 maja 2014

widać muszę następnym razem spróbować podjechać pod oba ;) teraz to już nie wiem który jest który :D

Marta84 20:42 czwartek, 22 maja 2014

ten standardowy jest trochę dłuższy, ale mniej stromy :D Ale bardziej kamienisty

EdytKa 20:28 czwartek, 22 maja 2014

krótki, ale stromy i kamienisty podjazd (po lewej stronie od ścieżki)?... To ja chyba nim próbowałam podjechać, gdy byłam ostatnio na Ossona. Myślałam, że to jest ten standardowy, którym wszyscy podjeżdżają :D

Marta84 20:25 czwartek, 22 maja 2014

Jestem pod wrażeniem Skarbie, podjazdy już nie są dla Ciebie barierą nie do pokonania, super :D

mtbiker 19:40 czwartek, 22 maja 2014
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!