Ossona i Złota Góra

Środa, 8 maja 2013 · Komentarze(1)
Po południu trochę się chmurzyło, ale już nie mogłam usiedzieć w miejscu. Od środka rozsadzał mnie stres. Postanowiłam zaryzykować i wyjść na rower chociaż na kilka km.

Pojechałam najpierw standardowo przez osiedle, Aleję Pokoju i Kucelin. Na rondzie w lewo i przez Odlewników do Legionów. Z Legionów w prawo i potem terenem koło Cooper Standard i koło kamieniołomu. Od tej strony podjazd łagodny, zjazd bardziej stromy. Następnie kawałek asfaltem przez Legionów, a potem terenem przez Ossona. Podjazd, zjazd i w drugą stronę podjazd i zjazd znów do Legionów. Dalej asfaltem przez Legionów i podjazd na Złotą Górę. 14 metrowy Pudzian wrażenia nie robi. Ze Złotej Góry zjazd terenem znów do Legionów. Dalej asfaltem przez Zawodzie do Mirowskiej. Następnie duktem wzdłuż rzeki koło Galerii. Na Krakowskiej Bis spotykam jadące po drugiej stronie Agnieszkę, Gosię i jeszcze jedną ich towarzyszkę. Dalej jadę ścieżką wzdłuż rzeki do Bór, asfaltem przez Bór i przez lasek już prawie do domu.

Jednak udało się :) Udało się wyrzucić z siebie nadmiar stresu i nie zmoknąć :) I jeszcze przy okazji zobaczyć zachodzące słońce próbujące przebić się pomiędzy chmurami. Przyjemny rowerowy wieczór :)

Zachód słońca z Góry Ossona © EdytKa

Do pracy i z powrotem

Środa, 8 maja 2013 · Komentarze(0)
Rano gorąco i duszno. Po pracy już chłodniej i lekka wiosenna mżawka. Trasa dłuższa o 2 km, bo w drodze do pracy, niedaleko Makro uświadomiłam sobie, że zapomniałam zabrać kluczy i musiałam się wrócić.

Biskupice Olsztyn

Poniedziałek, 6 maja 2013 · Komentarze(1)
Dziś samotna jazda dla rozkręcenia się po majówce. Na spokojnie po obiadku na rower i w drogę. Trasę generalnie wymyślałam na bieżąco, mając jedynie na celu trochę pokręcić.

Początek to standard przez osiedle i Aleję Pokoju. Potem asfaltem przez Kucelin, ścieżką wzdłuż rzeki na Bugaj, kawałek asfaltem i przez lasek do torów. Na drugą stronę i terenem żółtym pieszym (który ja przez co najmniej 4 pierwsze kilometry nazwałabym żółtym piaszczystym) aż do asfaltu między Olsztynem a Biskupicami. Następnie asfaltem pod górę na Biskupice, i potem zjazd terenem żółtym pieszym przez Sokole do asfaltu niedaleko leśnego. Większość powalonych gałęzi i krzaków już usunięto, ale jeszcze można było sobie poskakać nad gałęziami na ścieżce. W leśnym minutka postoju by odetchnąć i powrót asfaltem przez Kusięta, Brzyszów i Srocko do Legionów. Kawałek terenem na tyłach Cooper Standard, gdzie jeden krótki, ale dość stromy podjazd mnie pokonał. Następnie Legionów, przez cmentarz żydowski i przez Kucelin do Alei Pokoju. Dalej już standard do domu.

Dopadła mnie dzisiaj totalna bezsilność. Nie wiem czy to przez ten silny wiatr, czy powrót z Sudetów do Częstochowy, ale trochę się zmęczyłam. na Biskupicach ledwo wtoczyłam się pod górę. Miałam wrażenie, że kręcę w miejscu, tak mi wiało w twarz.

Rocky na żółtym piaszczystym © EdytKa


W starym stylu © EdytKa

Do pracy i z powrotem

Poniedziałek, 6 maja 2013 · Komentarze(0)
Po majowym weekendzie powrót do codzienności. Z rana do pracy, a po pracy powrót prosto do domu. Trasa standardowa. Ciężko jakoś dziś się jechało. Bardzo wietrzny dzień.

Sudety vol.2 - Radkowskie Skały

Czwartek, 2 maja 2013 · Komentarze(1)
Uczestnicy
Od samego rana było pochmurno. Deszcz raz padał, raz nie. Pomimo pogody postanowiliśmy pójść na rower. W końcu co to za majówka na kwaterze. Jako cel wycieczki wybraliśmy Radkowskie Skały w pobliżu miejscowości Radków.

Początek jak wczoraj. Najpierw jakieś 8 km po asfalcie cały czas pod górę szlakiem czerwonym / zielonym rowerowym przez Czermną, Jakubowice i Pstrążną, a potem około 2 km górską szutrówką tym samym szlakiem. Chwilowo przestaje padać, ale mgła z każdym metrem pod górę gęstnieje. Dalej już inaczej niż poprzedniego dnia. Zjeżdżamy niebieskim pieszym u podnóża Lelkowej Góry. Zjazd po śliskich kamieniach i korzeniach. Udaje się go pokonać bezpiecznie. Następnie asfaltem czerwonym rowerowym, koło 5 km podjazdu, potem 1,5 km zjazdu do Karłowa. Od Karłowa około 5 km szybkiego zjazdu we mgle aż do Radkowskich Skał. Tam kilka fotek i powrót.

Próbujemy kawałek podjechać niebieskim pieszym, ale w dzisiejszych warunkach jest to mało wykonalne, więc wracamy na asfalt. Kawałek podjazdu i wjeżdżamy w teren na szlak zielony rowerowy. Szlak ma jakieś 8 km. prowadzi wokół Szczelińca Wielkiego. Początek to przyjemny szuter z delikatnym nachyleniem w dół. Dalej już lekko pod górę, po dość sporym błocie. Miejscami trzeba zejść z roweru bo nie da się jechać. Błoto się kończy i jedziemy po trawiastej polanie. Mgła taka, że widoczność do jakichś 5 metrów. Kawałek zjazdu i docieramy do asfaltu w miejscowości Pasterka. W dalszym ciągu jedziemy zielonym rowerowym. Ponownie wjeżdżamy w teren. Najpierw pod górę, po dość dużych kamieniach. Było bardzo ślisko, na jednym kamieniu ślizga mi się koło i kończę podjazd. Dalej rower wprowadzam. Następnie już fajnym szuterkiem zjeżdżamy do Karłowa. Dalej już tak jak wcześniej asfaltem czerwonym rowerowym. 1,5 km podjazdu, 5 km zjazdu, potem znów 1,5 km podjazdu, 2 km szutrówką i na sam koniec około 8 km zjazdu aż do Kudowy.

Pomimo dłuższego dystansu i prawie dwukrotnie większej sumy podjazdów jechało mi się dziś dużo lżej niż wczoraj. U&bra;łam się dużo cieplej, więc zimno nie stanowiło już dla mnie kłopotu. Szkoda tylko, że deszcz i mgła ograniczały widoczność. Spora ilość błota uniemożliwiła nam wdrapanie się na Szczeliniec. Gdyby pogoda była ładniejsza zapewne lepiej wykorzystalibyśmy te dwa dni majówki przeznaczone na rower. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś uda się wrócić w te okolice i zwiedzić więcej.

Na niebieskim pieszym w Sudetach © EdytKa


Radkowskie skały I © EdytKa


Radkowskie skały II © EdytKa


Radkowskie skały III © EdytKa


Drzewa w Parku Narodowym Gór Stołowych © EdytKa


W parku Narodowym Gór Stołowych © EdytKa


Alek koło Radkowskich Skał © EdytKa


Było trochę mglisto © EdytKa

Sudety vol.1 - Błędne Skały

Środa, 1 maja 2013 · Komentarze(5)
Uczestnicy
Pierwszy dzień majówki w Sudetach. Pogoda niestety nie najlepsza na rower i na zwiedzanie. Wilgotno, pochmurno i wietrznie. Stąd też dystans dość krótki, bo było nam trochę bardziej niż zimno. Wystartowaliśmy z Kudowy Zdrój i udaliśmy się na Błędne Skały.

Dojazd do owych skał to około 12 kilometrowy podjazd. Najpierw jakieś 8 km po asfalcie, szlakiem czerwonym / zielonym rowerowym przez Czermną, Jakubowice i Pstrążną. Następnie około 2 km górską szutrówką dalej tym samym szlakiem. Podjęliśmy próbę podjazdu pod skały przez las niebieskim pieszym, ale po jakichś 500 metrach zawróciliśmy do poprzedniego szlaku. Było dosyć ślisko, pełno korzeni i co kilka metrów drewniane kładki, przez które rower musiałam przeprowadzać. Za jedną z nich niestety zaliczyłam bliskie spotkanie z glebą i właśnie wtedy uznaliśmy, że wracamy do szlaku rowerowego. Na zjeździe również trzeba było uważać. Po powrocie do rowerowego szlaku jeszcze kolejne 2 km podjazdu, ale już asfaltem. W efekcie startując z wysokości około 310 metrów n.p.m. pokonaliśmy 520 metrów w górę. Zostawiliśmy rowery pod opieką Pana, który sprawdzał bilety i na piechotę poszliśmy zwiedzać Błędne Skały. Skały przepiękne. Nie sądziłam, że w Sudetach może być tak ładnie. Powrót na kwaterę tą samą drogą - 12 km zjazdu :D To było coś fajnego :) Tyle, że od tej prędkości jeszcze zimniej niż wcześniej.

Dystans dziś wyszedł bardzo króciutki. Ale jak na pierwszy dzień, można go potraktować jako delikatną rozgrzewkę przed następną wycieczką po Sudetach. Od czegoś w końcu trzeba zacząć. Mam jedynie nadzieję, że podczas następnej wycieczki będziemy mieli lepszą pogodę :)


W drodze na błędne skały © EdytKa


Alek w Sudetach :) © EdytKa


Błędne skały - I © EdytKa


Błędne Skały - II © EdytKa


W siodle :) tyle, że nie rowerowym :D © EdytKa


Błędne skały III © EdytKa


Błędne Skały - IV © EdytKa


Błędne Skały - V © EdytKa


Alek w Błędnych Skałach © EdytKa


Kaplica w Czernej © EdytKa

Szybki Olsztyn

Niedziela, 28 kwietnia 2013 · Komentarze(3)
Uczestnicy
Sobotnie samopoczucie i niedzielna przedpołudniowa pogoda skutecznie zweryfikwoaly wszelkie plany rowerowe na weekend :( Na szczęście udało się wybrać chociaż na krótką przejażdżkę w niedziele po obiedzie. Wypad asfaltowy, w celu przetestowania jak jeździ się na nowych kołach :)

Na początek przez osiedle, potem Aleją Pokoju, koło dawnego sądu, przez Kucelin, koło Ocynkowni, Guardiana i przez Kusięta do Olsztyna. W Olsztynie odwiedzamy najpierw cmentarz ofiar II wojny światowej, a potem jedziemy jeszcze główną drogą do ronda i potem pod zamek zrobić kilka fotek od strony drogi na Janów. Następnie zjazd do asfaltu i do leśnego na chwilę przerwy. W leśnym pustki. Powrót asfaltem przez Skrajnicę, potem rowerostradą, kawałek terenem zielonym rowerowym do torów, przez lasek do Bugaja, asfaltem przez Bugaj i przez Michalinę do DK1. Pod wiaduktem w lewo i do domu.

W porównianiu do dnia wczorajszego było dość zimno. Założyłam kurtkę przeciwwiatrową i trochę się zgrzałam. Na nowych kołach jeździ się o wiele lżej :) Co zresztą widać było na drugiej górce w Kusiętach, na któą wjechałam z predkością 27,5 km :) Następne testy w terenie :D

Cmentarz Ofiar II wojny światowej w Olsztynie © EdytKa


Rocky przed ruinami zamku © EdytKa


Mistrz drugiego planu :D © EdytKa

Jasna Góra i miasto

Sobota, 27 kwietnia 2013 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Najpierw z Alkiem na dworzec główny PKP, by tam spotkać się z kumpelą z Sosnowca i trójką innych rowerzystów oraz jednym biegaczem, którzy przyjechali pociągami do Częstochowy, by stąd wspólnie wybrać się do Bytomia. Ideą rowerzystów była eskorta biegacza, podczas jego biegu z Świętego miasta do Bytomia.

Następnie wspólnie na Jasną Górą. Przyjezdni poszli się pomodlić, a my z Alkiem pojeździliśmy trochę po parku i udaliśmy się drogą krzyżową zobaczyć armaty. Potem jeszcze szybkie spotkanie razem i przybysze ze śląska skierowali się do miejsca startu, a my z Alkiem przez miasto pojechaliśmy do domu, po drodze wstępując do sklepu rowerowego na Sobieskiego i potem do Bikemanii w celu obejrzenia opon i butów SPD.

Lokomotywa kopalniana Skoda :D © EdytKa


Nasze rumaki przy armacie © EdytKa


Operator armaty :D © EdytKa

86 Częstochowska Masa Krytyczna

Piątek, 26 kwietnia 2013 · Komentarze(1)
Uczestnicy
Na 86 Częstochowską Masę Krytyczną, która jak co miesiąc zaczyna się o 18 i rusza z Placu Biegańskiego wyjechaliśmy z domu o 17,58. Spóźnienie wynikło z problemów technicznych, gdyż Alkowi podczas przewożenia roweru w aucie do Częstochowy uciekło powietrze z koła i zapomniał zabrać pompki stacjonarnej, a pompując zwykłą ciężko było uszczelnić koło zalane mleczkiem. Pędziliśmy ile sił w nogach z myślą, że będziemy gonić Masę gdzieś po drodze. Na Biegana dojechaliśmy ze średnią 27,8 :D Była 18,12.

Na miejscu okazało się, że Masa jeszcze nie odjechała, gdyż policja musiała pilnie odjechać na interwencję do dosyć poważnego wypadku (w którym zderzyły się cztery auta) na skrzyżowaniu ulic Sobieskiego oraz Nowowiejskiego (przez co później de fakto trasa masy musiała zostać zmieniona). Około 18,30 policja wreszcie dojechała pod Ratusz i Masa mogła ruszyć w trasę.

W 86 Częstochowskiej Masie Krytycznej wzięło udział 206 rowerzystów i rowerzystek, co jest wynikiem bardzo dobrym :) Pewnie byłoby więcej uczestników, ale część osób z powodu opóźnienia przejazdu postanowiła zrezygnować i rozjechała się. Po Masie pojechaliśmy jeszcze do Gawła na serwis i na sklep, a potem już spokojnym tempem do domu.

Szprychówka 86 Masy Krytycznej:

Blachownia i Pająk - wietrznie i z kontuzją

Czwartek, 25 kwietnia 2013 · Komentarze(4)
Na dzisiejsze popołudnie mówiłam się z Darią koło straży pożarnej na wypad w innym kierunku niż zwykle, czyli w okolice Blachowni. Jeszcze nie zdążyłam dojechać na miejsce spotkania, a już zdążyłam się poobijać i to w dodatku nie ze swojej winy. Ale wszystko po kolei.

Jechałam Jagiellońską i za skrzyżowaniem z Monte Casino (koło stacji 1-2-3) chciałam przejechać na drugą stronę jezdni. Było czerwone światło, więc stanęłam i wypięłam z SPD prawą nogę. Zielone się zapaliło, więc wpięłam się i ruszam. Zdążyłam wjechać na przejazd przednim kołem, gdy w tym samym czasie kierowca Peugeot'a postanowił wymusić pierwszeństwo i przejechać prosto przede mną. Efektem tego, wylądowałam na asfalcie. Potrzaskałam sobie kolano i łokieć. Kierowca nawet nie zatrzymał się, tylko ominął mnie łukiem i pojechał dalej :( bardzo uprzejmy, nie powiem. Jedynie jakaś rowerzystka przejeżdżająca przez pasy z naprzeciwka spytała czy nic mi nie jest. Pojechałam dalej na miejsce spotkania. Daria udzieliła mi fachowej doraźnej pierwszej pomocy, więc mogłyśmy ruszać w trasę. :)

Początkowo prowadzi Daria. Najpierw asfaltem przez Chopina i Piastowską do Głównej. Przed torami w lewo i szutrówką wzdłuż torów do Gnaszyna. Potem na drugą stronę ulicy i kawałek szutrówkami do Tatrzańskiej. Dalej cały czas asfaltem przez Wielki Bór, Starą Gorzelnię i Konradów do Blachowni. Tam chwila postoju koło zalewu i dalej asfaltem do drogi głównej na Lubliniec. Główna kawałek prosto i potem w lewo. Przez Aleksandrię i Kopalnię do Konopisk, gdzie zatrzymujemy się nad zalewem Pająk.

Po przerwie ruszamy w drogę powrotną. Tym razem ja prowadzę swoimi dawnymi ścieżkami, po których kiedyś jeździłam z tatą. Cały czas asfaltem przez Rększowice, Nieradę, Sobuczynę, Brzeziny Nowe i Brzeziny Kolonia, gdzie skręcamy w prawo na Częstochowę. Potem przez Korkową, Kusocińskiego, Poselską (koło giełdy samochodowej) i Sabinowską. Na Jagiellońskiej żegnamy się i każda z nas jedzie w swoją stronę.

Niewiele dziś brakło do 50 km, ale nie chciało mi się dokręcać. Chciałam już wracać prosto do domu. Pomimo dość mocnego wiatru w twarz przez co najmniej połowę wycieczki i bolące kolano po upadku, wyszło całkiem dobre tempo jazdy :) Oczywiście muszę również jeszcze wspomnieć o miłym towarzystwie Darii :) Dziękuję za wypad i do następnego :)

Zalew w Blachowni © EdytKa


Nad zalewem w Pająku © EdytKa

fotki by Skowronek :)