Bike Maraton 2014 - Zdzieszowice

Sobota, 10 maja 2014 · Komentarze(6)
Uczestnicy
Nadszedł dzień kolejnego maratonu z cyklu Bike Maraton 2014. Jak zwykle w dniu maratonu pobudka wcześnie rano i w drogę. Na szczęście tym razem było trochę bliżej. Frekwencja Bikehead była dziś zadowalająca. Na starcie stawił się cały nasz klub. Po ostatnim maratonie w Miękini awansowałam razem z Patrycją do 5 sektora, z tym, że zdecydowałam się startować dziś na dystansie mega. Start odbył się dziś punktualnie.

Początek wyścigu przebiegał ulicami Zdzieszowic. Następnie asfaltowy podjazd na górę Św. Anny. Nie wjeżdżaliśmy na sam szczyt Góry Św. Anny tylko odbiliśmy wcześniej w kierunku amfiteatru. Na szczęście peleton trochę się rozluźnił, dzięki czemu pokonanie schodów za amfiteatrem obyło sie bez korków. Zaraz po schodach był pierwszy terenowy podjazd, na którym pokonać trzeba było kilka powalonych drzew, co powodowało lekkie korki, i słynny zjazd "rynnami" za amfiteatrem. Było dość sucho, więc zjazd był całkiem przyjemny. Po zjechaniu z rynien był długi zjazd po luźnych kamieniach, gdzie trzeba było uważać, by nie złapać kapcia. Po jakichś niecałych dwóch km odbijaliśmy na prawo i zaczał się około 5km podjazd w terenie, wzdłuż pól kończący się przy A4, gdzie był ostry skręt w lewo. Przy zakręcie znajdował się pomiar czasu i bufet zlokalizowany na 14 kilometrze. Nie zatrzymywałam się, wzięłam kubek w rękę podczas jazdy i pognałam dalej. Po bufecie był kawałek po płaskim, a potem kolejny zjazd, na końcu którego był ostry skręt, o ile dobrze pamieętam w prawo. Potem kawałek szutrówki rozjazd dystansów Mini/Mega-Giga na 19 km.

Trasa za rozjazdem prowadziła początkowo asfaltem i szutrem po płaskim wzdłuż autostrady A4, a później terenem lekko pod górę. Na 24 kilometrze miał być bufet, ale jak sie okazało bufetu nie było. Bufet znajdował się dopiero na 28 km pod koniec podjazdu. Na bufecie również nie planowałam postoju tylko zebranie kubka podczas jazdy, ale jak się okazało zawodnik jadący tuż przede mną postanowił odebrać kubek jadąc i nagle się zatrzymać w wyniku czego wjechałam praktycznie wprost w niego. Cóż... obyło się bez żadnych problemów, poza tym, że rozlałam całą wodę z kubka, ale nie chciałam już tracić czasu i pognałam dalej szutrówką wzdłuż A4. Dalsza część trasy to powtórka odcinków, którymi jechaliśmy wcześniej, bo akurat dystans Mega pokonywał niektóre odcinki dwa razy, między innymi zjazd za amfiteatrem i jazdę bardzo szybkimi brukowanymi i szutrowymi drogami koło trasy A4. Trzeci bufet znajdował się w tym samym miejscu co pierwszy. Ostatnie kilka kilometrów to już w zasadzie po płaskim między polami, a później lasem i końcówka już do mety.


Na jednym ze zjazdów


Zjazd po rynnach


Wśród rzepakowych pól


Gdzieś na trasie


Jeszcze jeden zjazd

Na metę dotarłam po około dwóch godzinach i 40 minutach jazdy. Okazało się, że uplasowałam się na 7 pozycji z 11 w kategorii K2 na dystansie Mega i 370 pozycji Open. Całkiem dobre miejsce :) Najważniejsze dla mnie było to, że udało mi się dziś dotrzeć na metę bez żadnego upadku i nie licząc kilku przymusowych postojów (np. podejścia po schodach, albo ominięcia powalonych drzew na trasie) udało mi się pokonać praktycznie całą trasę maratonu jadąc w siodle :)

I na koniec profil dzisiejszej trasy:

Praca

Czwartek, 8 maja 2014 · Komentarze(0)
Standardowy dojazd do pracy i powrót do domu. Jadąc na skróty wzdłuż torów spotkałam spacerującego w trawie bażanta. Ostatnio rzadki widok w tej okolicy.

Kijas - 2 tysiąc w sezonie

Środa, 7 maja 2014 · Komentarze(4)
Mocny wiatr zniechęcał dziś do jazdy. Pewnie bez celu nie zdecydowałabym się dziś ruszyć tyłka, ale na szczęście wpadł go głowy pomysł wybrania się na Kijas do kumpeli na pogaduchy i przy okazji odebrać pompeczkę na naboje.

Trasa asfaltowa nieco okrężna, przez Wypalanki, Korkową, potem wertepami przez Brzeziny i znów asfaltem przez Sobuczynę, Nieradę, Rększowice, Jamki - Kowale, Korzonek, Konopiska i Wygodę. Długo na Kijasie nie posiedziałam, bo zerwał się bardzo mocny wiatr i zaczęło się chmurzyć. Powrót do domu w ekspresowym tempie przez Wygodę, Dźbów i Wypalanki. Podczas powrotu nie schodziłam poniżej 30 km/h. Nie pamiętam kiedy ostatnio tak zasuwałam przez całe 10 km.

Do domu dotarłam sucha, udało się nie zmoknąć, choć ulice na osiedlu były mokre. Teraz już może zacząć padać :) Na głowę mi nie napada :D

Na serwis

Wtorek, 6 maja 2014 · Komentarze(0)
Po powrocie do domu przesiadka na Rockiego i taką samą trasą jak do pracy na serwis - regulacja hamulca z tyłu i wymiana suportu.

Praca

Wtorek, 6 maja 2014 · Komentarze(0)
Z rana przed pracą do Urzędu Miasta po nowy dowód. Następnie na pocztę i do pracy. Po pracy powrót do domu. Tym razem na skróty wzdłuż torów.

Babski Olsztyn

Poniedziałek, 5 maja 2014 · Komentarze(1)
Uczestnicy
Udało się wreszcie (po bardzo długim czasie od ostatniego razu) umówić na popołudniową spokojną przejażdżkę we dwójkę z Darią. Spotkałyśmy się na Jesiennej na górce i stamtąd ruszyłyśmy w drogę do Olsztyna.

Na początek przez Błeszno, a potem asfaltem przez Bugaj. Za rzeką w prawo i kawałek wzdłuż. Następnie w lewo i po betonowych płytach do zielonego pieszego. Zielonym do torów, po czym w lewo w stronę nastawni. Dalej kawałek asfaltem w stronę Kusiąt. Skręcamy w lewo i leśną ścieżką jedziemy w stronę Zielonej Góry. Skręcamy na czerwony pieszy, po czym objeżdżamy Zieloną dookoła i jedziemy wzdłuż torów do Kusiąt. Znów kawałek asfaltem i koło szkoły w prawo na zielony rowerowy. Podjazd na Sowią Górę i zjazd do Olsztyna. Na Sowiej Górze, tuż przy krzyżu, rośnie pełno bzu, pięknie kwitnie. Zielony rowerowy już bliżej Olsztyna mocno zapiaszczony. Jedziemy dalej asfaltem obok rynku w stronę Biskupic i skręcamy w lewo koło parkingu przy Górze Biakło. Czas leci, więc tylko kawałek żółtym pieszym i z powrotem do parkingu.



Widok na Olsztyn ze Sowiej Góry - fot. by Skowronek


W drodze do Olsztyna - na Górze Sowiej

Czas wracać, więc kawałek asfaltem w stronę Biskupic, a potem w prawo w teren na pomarańczowy rowerowy (jako, że żadna z nas nim od dawien dawna nie jechała). Szlakiem docieramy do Dębowca, potem jedziemy dziurawym asfaltem i skręcamy znów w teren na niebieski rowerowy. Niebieskim do pożarówki, kawałek zielonym rowerowym do torów, na drugą stronę, po czym przez lasek, asfaltem przez Bugaj i przez Michalinę do DK1. Na Jesiennej rozstajemy się z Darią i każda podąża w swoją stronę.

Bardzo fajnie spędzone popołudnie :) Dnie coraz dłuższe, pogoda coraz lepsza, trzeba będzie reaktywować babskie popołudniowe wypady :D

Terenowo z bliźniakami

Niedziela, 4 maja 2014 · Komentarze(2)
Uczestnicy
Dzisiaj trochę niecodzienny wypad na rower. W urodzinowej przejażdżce towarzyszyło mi dwóch bliźniaków :D Razem z Alkiem chcieliśmy pokazać Pawłowi część pobliskich górek, na których najczęściej trenujemy będąc w Częstochowie.

Początek to standard przez osiedle, Alejkę Pokoju i Kucelin. Dalej przez cmentarz żydowski i Legionów. Z Legionów skręcamy w lewo i udajemy się na Górę Ossona. Chłopaki podjeżdżają przodem, a ja wjeżdżam swoim tempem. Wchodzimy na sam szczyt i zjeżdżamy singielkiem do ścieżki. Następnie kierujemy się w stronę czerwonego rowerowego, po drodze pokonując jeszcze jedno kamieniste wzniesienie na Ossona (po lewej stronie od ścieżki) Podjechać mi się nie udało, ale zjechać owszem.


Podjazd na Ossona


Końcówka podjazdu

Zjeżdżamy w dół i czerwonym rowerowym jedziemy w stronę Kusiąt. Skręcamy w prawo w stronę Zielonej Góry. Znów nie udało mi się podjechać w całości. Chwila przerwy koło jaskini i zjazd w dół do czerwonego rowerowego. Dalej kawałek asfaltem przez Kusięta i koło straży w prawo w teren w stronę Towarnych. Najpierw podjeżdżamy do jaskini niedźwiedziej, potem kawałek pod górkę po skałkach i zjazd do polany. Na szczyt Towarnych Paweł podjeżdża stromym podjazdem między skałami, a ja i Alek jedziemy dookoła łagodniejszą trasą. Na szczycie kilka fotek i zjazd do asfaltu.


Widok z Gór Towarnych

Mijamy rynek w Olsztynie, po czym od tyłu podjeżdżamy na ruiny zamku. Chłopaki wjeżdżają do samego końca, ja na ostatnich kilku metrach niestety wymiękłam. Kierujemy się w stronę wieży, po czym zjeżdżamy w dół. Tym razem pokonałam cały zjazd. Udajemy się na Lipówki. Brakuje mi coraz mniej, by pokonać cały podjazd. Z Lipówek zjeżdżamy od drugiej strony niż zwykle, wąską ścieżką, która i tak łączy sie ze zjazdem, którym zwykle jeździmy. Zostaje ostatni cel na dziś - podjeżdżamy jeszcze do stóp Góry Biakło, po czym zjeżdżamy do Sokolich Gór i kierujemy się w stronę asfaltu.

Nadszedł czas powrotu. Kawałek asfaltem, a potem terenem żółtym pieszym, którym jedziemy aż do pożarówki. Lubię ten szlak. Po drodze spotykamy sporo rowerzystów, co rzadko mi się wcześniej zdarzało na żółtym pieszym. Następnie kawałek zielonym rowerowym do torów
, na drugą stronę i asfaltem przez Bugaj. Skręcamy w prawo i ścieżką wzdłuż rzeki docieramy na Kucelin. Po drodze zatrzymujemy się niedaleko dworca na Rakowie by urwać trochę bzu, po czym jedziemy już standardowo przez Alejkę Pokoju i Jagiellońską do domu.

Bardzo przyjemne popołudnie. Mam nadzieję, że Pawłowi spodobały się nasze okolice. Przy następnej okazji uderzymy w Sokole Góry. Dziś nie było już czasu na więcej, a i tak było fajnie :)

Rychlebkie ścieżki w wersji "na mokro"

Piątek, 2 maja 2014 · Komentarze(3)
Uczestnicy
Rychlebskie ścieżki stały się ostatnio bardzo popularne. W internecie pełno filmików i zdjęć. Korzystając z wolnego dnia i propozycji teamowego wypadu postanowiliśmy wybrać się do Cernej Vody. Razem z nami pojechali jeszcze moi znajomi z Sosnowca. W sumie było nas osiem osób - Emilka i Tomek, oraz część Bikeheadu - Alek, Paweł, Mikołaj, ja i Marcin, a także znajomy Marcina - Tomek.

Już po drodze , gdy byliśmy na A4 na niebie zbierały się chmury i miejscami padało. Po przyjechaniu na miejsce mżyło i było mokro. Jednak nie to było dla nas najgorsze - temperatura spadła do około 6 stopni. Ubraliśmy się w miarę grubo no i po przygotowaniu rowerów ruszyliśmy w drogę.

Na początek ok 6 km podjazdu, w całkiem fajnym terenie. Mniej więcej po 3 km zaczęła się zabawa :D - podjazd trialem Dr. Weissnera. Brdzo fajne single do ćwiczenia równowagi. Padajacy deszcz powodował, że miejscami było bardzo ślisko. Trzeba było uważać na każdym kamieniu, korzeniu, czy każdej kładce. Przyznam, że na dwóch kładkach wymiękłam, i z roweru zeszłam. Pozostałe kładki pokonałam jadąc. Rychleby miały dziś klimat jak z baśni. Cytując Pawła: "Klimat miały niesamowity od spowitych mgłą lasów po płynące zewsząd potoki między olbrzymimi głazami, na których porobione były specjalne mostki, aby można było wjechać rowerem bez zatrzymywania pod strome zbocze góry." Po dotarciu na szczyt obniżamy sztyce, by łatwiej było nam pokonać zjazd. Najciekawszą część zjazdu stanowił bez wątpienia singielek Superflow, na którym było mnóstwo zakrętów i hopek. Udało mi się zjechać bez upadku, z zaledwie jedną podpórką nogą. Po pokonaniu singla czekał nas szybki szutrowy zjazd, na którym Paweł złapał kapcia z przodu i wgiął nieco obręcz. Dalej kawałek asfaltowego zjazdu (na którym strasznie zmarzliśmy) i jeszcze jeden singielek w lesie prowadzący prawie pod sam parking. Już pod sam koniec singla Emilka niespodziewanie wypada z trasy w las, ale na szczęście bez większych kontuzji.


Jeszcze przed singielkiem Dr. Weissnera


Ekipa na jednej z kładek na singielku

Na dole przerwa na gorący posiłek, by się rozgrzać przed kolejną pętelką. Początek tej pętli analogiczny jak wcześniej - najpierw delikatny podjazd, a potem trial Dr. Weissnera. Następnie kawałek po płaskim przez Velrybę, po czym krótszy niż wcześniej, ale nieco trudniejszy zjazd ścieżką nazwaną Proklety. Zjazd zupełnie inny niż poprzedni - sporo dużych kamieni, które po opadach deszczu były bardzo śliśkie. Niektóre odcinki musieliśmy pokonać pieszo. Jechałam na końcu wolniejszym tempem, z oddali słyszałam tylko krzyki "uwaga". Nie wiedziałam o co chodzi, dopóki na kamienistym zakręcie nie zaliczyłam superflowa przez kierownicę :D Na szczęście nic mi się nie stało, więc się szybko pozbierałam i już bez przeszkód pokonałam dalszą część zjazdu, aż do samego parkingu. Końcówka zjazdu to ten sam singielek co wcześniej.



Mapa Rychlebskich ścieżek

Teraz już wiem dlaczego Rychleby są takie popularne :D Co prawda nie próbowaliśmy dziś najtrudniejszych odcinków (choćby np zjazdu zwanego Tajemny) gdyż raz, że nie mamy do tego odpowiednich rowerów, a dwa było miejscami bardzo ślisko, więc mogłoby być zbyt niebezpiecznie. W każdym bądź razie każdemu kto lubi terenową jazdę zdecydowanie polecam wybrać się na Rychleby :) Żałować nikt nie powinien. Ja z wielką chęcią wybiorę się tam kolejny raz :)

Lelów - majówkowa setka

Czwartek, 1 maja 2014 · Komentarze(1)
Uczestnicy
1 maja, dzień wolny od pracy, jakże inaczej można go wykorzystać jak nie na wycieczkę rowerową w okolice Lelowa, zaproponowaną przez Darię. Na miejsce spotkania - koło Jagiellończyków przybywa aż 10 rowerzystów - oprócz nas meldują się także - Daria z Rafałem, Kasia, Bartek (Mr. Dry), Przemek (seger), Rafik z synem i Gaweł.

Jedziemy na początek przez Kucelin, potem ścieżką wzdłuż rzeki, koło Guardiana, kawałek terenem wzdłuż torów i przeciwpożarówką. Na końcu pożarówki dołączają do nas Edyta, Andrzej i Jacek - nasz dzisiejszy przewodnik. Jedziemy asfaltem w stronę Sokolich. Przy parkingu chwila przerwy, gdyż czekamy jeszcze na Adama. W pełnym składzie (14 osób) ruszamy dalej.


Postój w Sokolich Górach - fot. by Skowronek

Jedziemy  żółtym rowerowym przez Sokole do kapliczki Św. Idziego. Mijamy kapliczkę św. Idziego i zjeżdżamy asfaltem do Zrębic. W Zrębicach skręcamy z asfaltu i jedziemy przez pola i kawałek lasem do drogi na Skowronów. Przecinamy główną drogę na wprost i przy końcu miejscowości skręcamy w lewo, znów na pola i docieramy do Czepurki. W miejscowości tej znajduje się bardzo zaniedbany dwór z przełomu XIX i XX wieku. Jest to dawna rezydencja Raczyńskich.


Dawny Dwór Raczyńskich w Czepurce


Dawny Dwór Raczyńskich - fot. by Skowronek

Jedziemy kawałek asfaltem przez Czepurkę, a potem terenem koło Słonkowej Góry i przez Śmiertny Dąb do Sierakowa. Tutaj wyjeżdżamy ponownie na asfalt. Przy końcu miejscowości zjeżdżamy w teren. Po drodze zatrzymujemy się na chwilę przy rzece Kozyrka i jedziemy dalej terenem do Konstantynowa. Następnie asfaltem przez Konstantynów i Skrajniwę do Podlesia. Znajduje się tutaj kościół Św. Idziego z 1728 roku. Niestety zamknięty, więc możemy zobaczyć do tylko z zewnątrz. Tutaj odłączają się od reszty ekipy Adam, Przemek i Rafał z synem, gdyż czas ich goni i muszą już wracać. Z resztą ekipy robimy jeszcze postój przy sklepie, po czym ruszamy dalej.


Kościół Św. Idziego w Podlesiu


Takie tam przed sklepem w Podlesiu - fot. by Skowronek

Podążamy dalej kawałeczek asfaltem, a potem terenem do Mełchowa, gdzie ponownie wyjeżdżamy na asfalt. Udajemy się do  mogiły powstańców poległych 30 września 1863 r. Każdy sęk na krzyżu mogiły, górującym nad drogą, oznacza jednego poległego w bitwie powstańca. Nieopodal mogiły znajduje się również znana w okolicy Aleja Orzechowców. Podobno wiele osób przybywa tu jesienią na zbieranie orzechów włoskich.


Z Darią i Bartkiem na Alei Orzechowców

Następnie jedziemy terenem obok stawów hodowlanych do Bogumiłka, gdzie znajduje się dwór z XIX wieku. Jest odnowiony i obecnie mieści się w nim ośrodek szkolno-wychowawczy. Do takiej szkoły zapewne chodziłabym z wielką przyjemnością :D


Dwór i szkoła w Bogumiłku fot. by Skowronek

Po obejrzeniu szkoły podążamy do pobliskiego młyna. O dziwo ten drewniany młyn, znajdujący się nad rzeką Białka Lelowska w dalszym ciągu pracuje. Całkiem przyjemna okolica. Nad rzeczną znajduje się nawet skrawek plaży, gdzie zapewne latem przybywają miejscowi pragnący schłodzić się w upalne dni.


Ekipa przed Młynem w Bogumiłku


Z Darią przed młynem w Bogumiłku


Młyn w Bogumiłku - fot. by Skowronek


Mechanizm do spiętrzania wody na rzece Białka - fot. by Jacek


Spiętrzona Białka Lelowska

Podążamy wzdłuż rzeczki by dotrzeć do kolejnego młynu w Białej Wielkiej. Budynek równie interesujący jak poprzedni młyn. Zatrzymujemy się na chwilę koło młynu na przerwę śniadaniowo - obiadową, po czym podążamy kawałek asfaltem do pałacu Zwierkowskich. Niestety pałac bardzo zaniedbany.


Rocky koło młynu w Białej Wielkiej


Na mostku w Białej Wielkiej - fot. by Skowronek


Zaniedbany pałac Zwierkowskich w Białej Wielkiej


Chwila przerwy koło pałacu


Uschnięte drzewo w pobliżu pałacu

Następnie podążamy asfaltem przez Zbyczyce do Lelowa. Na początek odwiedzamy cmentarz żołnierzy poległych w Kampanii Wrześniowej w 1939 roku. Potem jedziemy na rynek, gdzie zatrzymujemy się przy pomniku Kazimierza Wielkiego, po czym zmierzamy do grobu cadyka Dawida Biedermana. Udaje nam się wejść do środka, trafia się nawet przewodniczka, która opowiada nam nieco o cadyku. Zostajemy też oprowadzeni po synagodze i mykwie.


Pomnik Kazimierza Wielkiego na rynku w Lelowie


Grób Cadyka w Lelowie - fot. by Skowronek

Kolejny cel to odszukanie miejsca, w którym dawniej stał lelowski zamek. Niestety zamek został zniszczony podczas "potopu szwedzkiego", później odbudowany, lecz pod koniec XVIII wieku popadł w ruinę. W XIX został całkowicie rozebrany a na jego miejscu powstał cmentarz. Strome wzgórze od razu przykuwa uwagę. Chcieliśmy jeszcze znaleźć źródło szczelinowe nad rzeką Białką, lecz niestety się tym razem sie nie udało. Nadszedł czas na obiad :D Udajemy się do znanej w okolicy Restauracji Lelowianka. Niektórzy próbują żydowskich przysmaków, innym wystarczają zwykłe fast foody.

Odpoczęliśmy, napełniliśmy żołądki i nadszedł czas powrotu. Po drodze jeszcze kilka atrakcji. Podążamy asfaltem do Turzyna, by zobaczyć dwór z XIX wieku. Obecnie jest w rękach prywatnych, pięknie odnowiony. Potem jedziemy jeszcze dalej asfaltem odwiedzić źródła Halszki.  Bardzo urokliwe miejsce, ciche, spokojne, w rzeczce obok źródełek pływają małe kaczątka. Do samych źródełek prowadzi bardzo fajny, choć króciutki terenowy zjazd.


Dworek w Turzynie


Źródełka Halszki


Kaczuszki na źródełkach

Następnie czeka nas dość długi odcinek asfaltowy prowadzący przez Ślęzany, Dąbrowno, Mzurów do Bystrzanowic Dworu. na sam koniec długi i szybki zjazd :) W Bystrzanowicach zwiedzamy jeszcze bardzo piękny Wąwóz Międzygórze. To ostatnia atrakcja dzisiejszej wycieczki.


W Wąwozie Międzygórze

Kierujemy się już w stronę Częstochowy. Jedziemy asfaltem przez Gorzków Stary, Nowy i Ludwinów. Dalej terenem czarnym rowerowym do Ostrężnika, kawałek asfaltem, szlakiem żółtym rowerowym obok stawu Amerykan do Złotego Potoku. Następnie Aleją Klonową i niebieskim rowerowym do Pabianic i dalej terenem żółtym rowerowym do Zrębic. Kawałek asfaltem i potem terenem czerwonym rowerowym. Następnie znów asfaltem przez Przymiłowice do Olsztyna. Tutaj żegnamy Edytę i Andrzeja. Jedziemy terenem przez Górę Ostrówek i asfaltem przez Skrajnicę. Tutaj czeka na nas niespodzianka w postaci zerwanego asfaltu. Dalej rowerostradą. Na końcu żegnamy Jacka, który odbija pożarówką do domu. Docieramy terenem do torów i tutaj rozstajemy sie z Gawłem i Bartkiem. Podążamy przez lasek, potem asfaltem przez Bugaj i przez Michalinę do DK1, gdzie odłącza sie od nas Kasia. Na Błesznie żegnamy jeszcze Skowronków i wracamy do domu.

Pierwszomajowa wycieczka była bardzo fajna :) Pogoda dopisała tak bardzo, że tylko czekać aż skóra zacznie schodzić z rąk i nóg na skutek nadmiernej ilości promieni słonecznych :D Sporo dziś było nowych miejsc i ciekawostek, o istnieniu których nawet nie miałam pojęcia.