Dookoła czterech Pogorii

Piątek, 15 sierpnia 2014 · Komentarze(3)
Uczestnicy
Dziś krótki wypad w najbliższej okolicy Dąbrowy, by rozruszać mięśnie przed jutrzejszym maratonem. Postanowiliśmy objechać dookoła wszystkie cztery Pogorie, gdyż chciałam zobaczyć Pogorię II, na której dotychczas nie byłam.

Na początek przez osiedle i przez park do Pogorii III. Potem asfaltowo wokół zbiornika. Następnie skręcamy w prawo i jedziemy terenem wokół Pogorii II. Jest to chyba najrzadziej uczęszczany zbiornik z wszystkich czterech. Ludzi prawie w ogóle, jedynie można spotkać nielicznych wędkarzy. Aby objechać ją dookoła musieliśmy najpierw przedrzeć się przez spore zarośla. Dalej już lasem, gdzie było sporo błota. Po drodze szybkie mycie opon z błota w pobliskim strumyku.


Łabędzie na Pogorii II


Chaszcze przy Pogorii II


Chaszcze przy Pogorii II

Następnie dróżką z betonowych płyt jedziemy na Pogorię I, gdzie zatrzymujemy się na chwilę przy zagrodzie danieli. Kilka fotek i jedziemy dalej.


Daniel w mini ZOO koło Pogorii I

Jedziemy terenem najpierw po piachu wzdłuż zbiornika, a potem wzdłuż torów kolejowych do asfaltu niedaleko Pogorii IV. Następnie objeżdżamy dookoła zbiornik początkowo terenem, a potem asfaltem.


Pogoria IV


Przy Pogorii IV

Po objechaniu dookoła czwórki kierujemy się terenem do Pogorii III, jedziemy ścieżką rowerową do molo, po czym już wracamy do domu przez pobliski park.

Wycieczka dziś krótka, cały czas po płaskim, ale wystarczyła, by nieco się rozruszać po kilkudniowej przerwie od roweru. Aż się nie chce wierzyć, że jutro akurat na maraton pogoda ma się załamać i ma być zimno i ma padać deszcz :(

Olsztyn i Kielniki z CWR w noc spadajacych gwiazd

Wtorek, 12 sierpnia 2014 · Komentarze(3)
Uczestnicy
Dziś noc spadających gwiazd. Perseidy, bo tak nazywa się właściwie spadające gwiazdy, najlepiej obserwować z dala od miasta, w jak najmniej oświetlonej okolicy. Z uwagi na ten fakt zaproponowałam na CWR wieczorny wypad do Olsztyna, by móc razem zobaczyć chociaż kilka perseidów. Prognoza pogody nie była do końca pewna, ale postanowiliśmy zaryzykować.

Na miejscu spotkania o 20,15 poza mną i Alkiem stawili się jeszcze Ola, Sylwia, Łukasz, Michał, Adam (Piksel), Daniel i Kamil. Ruszliśmy w drogę. Najpierw Aleją Pokoju, przez Kucelin i przez Cmentarz Żydowski. Dalej Legionów (gdzie odłącza się Piksel z przyczyn technicznych) i przez terenem przez górę Ossona, ale z pominięciem szczytu. Następnie terenem czerwonym rowerowym do Kusiąt. Dalej asfaltem przez Kusięta do Olsztyna. Część ekipy (w tym Alek, Łukasz, Daniel i ja) postanawia wjechać na ruiny zamku, a część czeka na dole. Wjeżdżam pierwsza, przekonana o tym, że jak zwykle nie dam rady, a chłopaki jadą za mną. Ku mojemu zaskoczeniu podjechałam cały podjazd, pewnie dlatego, ze była noc :D Jeszcze bardziej byłam zaskoczona, gdy okazało się, że tym razem to chłopaki polegli na podjeździe. Alkowi poślizgnęło się koło, Łukasz zaliczył glebę, bo miał za słabą lampkę, a Kamil również poległ. Czułam się przez chwilę jak bym zwyciężyła w jakichś zawodach :D Na szczycie zamku chwila przerwy i zjazd do reszty ekipy. W tym momencie odłączył się od nas Kami, a my pojechaliśmy dalej  asfaltem w stronę Przymiłowic i potem w prawo w stronę kamieniołomu, do którego dojeżdżamy terenem czerwonym rowerowym.

Jak się okazało, nie byliśmy jedynymi, którym wpadł go głowy pomysł oglądania gwiazd w kamieniołomie, gdyż była tam już jakaś ekipa zgromadzona przy ognisku. Zbyt wiele spadających gwiazd mimo pogodnego nieba nie udało nam się zobaczyć. Ja osobiście widziałam tylko jedną, ale dobre i to :) Pomyślałam sobie życzenie, które mam nadzieje się spełni :)

Było już późno, więc trzeba było wracać. Najpierw terenem czerwonym rowerowym, potem asfaltem z powrotem do Olsztyna i kawałek w stronę Biskupic. Następnie w prawo i przeciwpożarówką do samego końca. Przecinamy główną drogę i jedziemy jeszcze kawałek prosto terenem, po czym asfaltem koło nastawni, Guardiana i przez Kucelin. Dalej Aleją Pokoju do Jagiellończyków, gdzie żegnamy Daniela. Kawałek dalej koło stacji Shell żegnamy Olę, Sylwię i Michała i we troje jedziemy dalej wzdłuż nowej linii tramwajowej. Koło 11listopada rozstajemy się z Łukaszem i wracamy do domu.

Rychlebskie ścieżki vol.3

Niedziela, 10 sierpnia 2014 · Komentarze(3)
Uczestnicy
Początkowo w planie mieliśmy trochę co innego na weekend, ale Andrzej zaproponował wypad na Rychlebskie ścieżki. Zgodziliśmy się od razu :) W sumie zebrało się nas sześć osób - Andrzej z Edytą, Łukasz, Paweł, Alek i ja. Zapakowaliśmy się do multivana i w drogę. Na miejscu czas na przebranie się i jazda na pierwszą pętelkę :)

Najpierw dojazd do właściwych ścieżek. Od początku lekko pod górkę, kawałek asfaltem, potem terenem. W pewnym momencie dzielimy się i Andrzej z Edytą jadą asfaltem, a my w czwórkę na skróty, ale bardziej stromo i po kamieniach czerwonym pieszym do wjazdu na trial Weissnera. Tutaj chwila ochłody przy strumyku i następnie podjazd pod górę owym trialem. Bardzo fajna techniczna ścieżka, napakowana drewnianymi kładkami, ostrymi zakrętami i dużymi kamieniami. Podjazd poszedł mi dziś dużo lepiej niż ostatnio. Podczas podjazdu chwila przerwy przy wodospadzie. Po pokonaniu trialu kawałek szutrowo, po czym zjazd singielkiem zwanym Superflow. Chłopaki w trójkę wypruli w przód, ja zjeżdżałam za nimi wolniej niż oni, ale szybciej niż za ostatnim razem. Andrzej na tej pętli jechał spokojniejszym tempem razem z Edytą. Udało mi się dziś pokonać wszystkie kładki na zjeździe. Nie obyło się jednak bez niespodzianek. Na czwartej sekcji Superflow po wybiciu się z hopki dobiłam przednim kołem do kamienia i złapałam kapcia. Dętki i pompkę mieli chłopaki, więc część tej sekcji musiałam pokonać pieszo. Po szybkim serwisie w wykonaniu chłopaków dalsza część zjazdu, już bez przygód.


Z Misiem na Rychlebach

Po dotarciu do parkingu chwila odpoczynku w między czasie oczekiwania na Andrzeja i Edytę. Następnie kolejna pętla, tym razem już w piątkę (bez Edyty, która postanowiła pojeździć trochę po okolicznych szlakach). Podjazd analogicznie jak wcześniej, z tym, że tym razem odpuszczamy z Alkiem czerwony pieszy i jedziemy do trialu na około. Następnie podjazd trialem Weissnera (tym razem również z krótką przerwą przy wodospadzie), po czym kawałek szutrem do wjazdu na Superflow. Tym razem zjazd oszczędził nam kapci, ale nie obyło się bez innych przygód. Najpierw ja zahaczyłam kierownicą o drzewo i o mały włos nie zaliczyłam gleby (Andrzej, który za mną jechał był przekonany, że zaraz upadnę, zresztą ja także). W ostatniej chwili cudem się wybroniłam od gleby. Na kolejnej sekcji Alek wyleciał na jednym z zakrętów przez kierownicę, w wyniku czego urazu doznał jego kciuk. Nie wiele dalej Andrzej uderzył kaskiem w drzewo, na szczęście bez żadnych złych konsekwencji. A jak dowiedziałam się później to samo drzewo chciał ręką przestawiać Łukasz :D Chyba jedyną osobą, która uniknęła przygód na tym zjeździe był Paweł. Po pokonaniu całego zjazdu powrót do auta.

Krótki filmik ze ścieżek od Łukasza:


I jeszcze od Andrzeja:



Czas mijał, więc zrezygnowaliśmy z kolejnej pętli. Szybkie mycie, przebranie, pakowanie rowerów i na obiadek, po czym powrót do Częstochowy, po drodze zaopatrując się w zapas czekolady studenckiej :D Wypad jak najbardziej udany :) Już nie mogę doczekać się kolejnego razu :)

Terenowo na spokojnie - 10 000 km na Rockym

Sobota, 9 sierpnia 2014 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Dziś popołudniu spokojny wypad z Alkiem i Łukaszem w stronę Olsztyna. Spokojny, bo trzeba zachować jak najwięcej siły na jutrzejszy wypad na Rychleby :D Start koło Jagiellończyków i w drogę. Prowadzi dziś Łukasz.

Aleja Pokoju, Kucelin i potem ścieżką wzdłuż rzeki na Bugaj, kawałek asfaltem i przez lasek do torów. Dalej kawałek terenem, po czym rowerostradą i przez Skrajnicę do Olsztyna. Na górze Ostrówek już stoi wieża. Jej obecność niszczy nieco krajobraz. Dalej terenem wokół zamku i na górę kamieniołomu Kielniki. Tym razem zjazd od lewej strony. Następnie czerwonym rowerowym, potem kawałek asfaltem przez Przymiłowice - Kotysów i znów terenem najpierw zielonym rowerowym, a potem żółtym rowerowym obok kapliczki Św. Idziego. Następnie asfaltem zielonym rowerowym i w prawo w teren na zielony pieszy. Zielonym pieszym docieramy do niebieskiego rowerowego (miejscami zapiaszczonego), którym okrążamy Sokole Góry. Wyjeżdżamy na chwilę na asfalt, po czym bez postoju wracamy żółtym pieszym, a potem zielonym pieszym, kawałek pożarówką, przez lasek na Bugaj i kolo Michaliny. Jeszcze na chwilę na myjkę i przez Błeszno do domu.

Taki spokojny wypad po czwartkowym treningu i wczorajszym odpoczynku dobrze mi zrobił. Mięśnie trochę się rozruszały, a zmęczyć się wcale nie zmęczyłam. Jutro będzie zabawa :D A tak na marginesie - w dzisiejszym dniu Rocky przekroczył dystans 10 000 km :)

Trening w terenie

Czwartek, 7 sierpnia 2014 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Pomimo niepewnych prognoz umówiliśmy się dziś z Andrzejem, Łukaszem i Markiem na trening w Sokolich Górach. Mieliśmy w zamiarze jechać do Sokolich pożarówką, ale na miejscu spotkania okazało się, że Andrzej jest autem, więc chłopaki zamontowali rowery na bagażnik i tak oto dojechaliśmy do Sokolich autem.

W Sokolich zrobiliśmy dwie pętelki. Najpierw żółtym rowerowym, potem podjazd czerwonym pieszym na Puchacz, zjazd fajnymi technicznymi singielkami i następnie podjazd czarnym pieszym na drugą pętelkę. Na jednym zjeździe razem z Markiem obydwoje lądujemy na glebie. Chciałam ominąć dość duży uskok i w tym samym momencie Marek dość rozpędzony uderzył w mój rower. Na szczęście obyło się bez większych konsekwencji i ruszyliśmy dalej. Z Sokolich kierujemy się żółtym / zielonym pieszym na Biakło. Podjechałam dziś nieco dalej niż zwykle, ale i tak na sam szczyt się nie udało. Zjazd z Biakła i podjazd na Lipówki. Z Lipówek zjazd w stronę Olsztyna, po czym podjazd na zamek od strony wieży widokowej. Całego podjazdu pokonać mi się niestety nie udało. Zjazd z zamku do rynku w Olsztynie, gdzie robimy przerwę na uzupełnienie płynów. Następnie mijamy zamek bokiem i udajemy się do kamieniołomu Kielniki. Po drodze Andrzej pokazuje nam jeden fajny podjazd. Wjeżdżamy na gorę kamieniołomu i następnie prawym zboczem zjeżdżamy do środka. Tym razem zjazd pokonany w całości, ale na końcówce nie obyło się bez małego driftu. Drugim zboczem podjeżdżamy ponownie na górę i jedziemy znów w stronę zamku. Kolejny dziś raz wjeżdżamy na zamek (tym razem podjechałam troszkę dalej, ale i tak nie do końca). Na koniec jeszcze jeden zjazd z zamku do rynku.


Na skałkach

Na zjeździe zauważamy leżącego na ziemi rowerzystę, nad którym pochyla się dwóch kolejnych. Okazało się, że chłopaki zjeżdżali bez kasków i jeden z nich wyleciał przez kierownicę i uderzył głową i barkiem o ziemię. Na chwilę nawet stracił przytomność. Chłopaki wezwali karetkę, a my zjechaliśmy do rynku, by poczekać na jej przyjazd i pokierować ją na miejsce wypadku. Było już jednak późno, więc Andrzej powiedział, że sam poczeka na przyjazd karetki, bo ma do domu dużo bliżej niż my. W trojkę z Łukaszem i Markiem ruszyliśmy w drogę powrotną.
Terenowo przez Ostrówek (gdzie stoi już metalowa wieża) i dalej terenem przez Skrajnicę. Następnie rowerostradą do końca, terenem do torów, przez lasek, asfaltem przez Bugaj, koło Michaliny i przez Błeszno, gdzie każdy po kolei rozjeżdża się w swoją stronę.

Filmik z wypadu:


Prognoza na szczęście się dziś nie sprawdziła. Nie spadła na nas ani jedna kropla deszczu, a miało przecież konkretnie lać. Wbrew zapowiedzi meteorologów było dość gorąco i mogliśmy oglądać przecudny zachód słońca. Kilometrów dziś za wiele nie wyszło, a mimo tego dosyć się zmęczyłam. Dziękuję za towarzystwo i do następnego :)

Praca

Środa, 6 sierpnia 2014 · Komentarze(0)
Rano do pracy. Po pracy do domu. W obie strony standardową trasą. Nic specjalnego, poza tym, że sił jakoś mało.

Terenowo do Olsztyna

Wtorek, 5 sierpnia 2014 · Komentarze(0)
Na CWR padła propozycja wypadu w teren we wtorkowe popołudnie. I tak planowałam dziś mały trening, więc postanowiłam więc wybrać się na rower razem z ekipą. Na miejscu spotkania koło sklepu na Worcella ze znajomych twarzy zjawili się także Piksel, Rafał i Oskar.

Na początek wzdłuż Jana Pawła, potem wałem nad Wartą, przez park na Zawodziu, kawałek Mirowską, po czym terenem koło Złotej Góry. Dalej Legionów i w teren na Ossona. Chłopaki zostają na dole, ja podjeżdżam na górę. Podjeżdża też od razu Oskar. Wdrapujemy się na szczyt, po czym zjazd singielkiem. Udało mi się dziś przejechać po betonowym uskoku. Oskar zostaje i czeka na chłopaków, a ja jadę pozjeżdżać trochę ze schodów, po czym jadę dalej w kierunku zjazdu. Chłopaki mnie doganiają. Skręcamy w lewo na krótki, stromy podjazd, po czym zjeżdżamy do czerwonego rowerowego. Dalej czerwonym w stronę Zielonej. Dziś łagodniejszy podjazd, a potem zjazd znów do czerwonego. Dalej asfaltem przez Kusięta. Chłopaki gnają szybko, ja jadę spokojnie. Doganiam ich przed podjazdem do jaskini. Zjeżdżamy na polanę, potem podjazd na szczyt Towarnych (ja podjeżdżam dookoła) i szybki zjazd do asfaltu.

W Olsztynie żegnam chłopaków i wracam samotnie do domu. Najpierw terenem przez Skrajnicę, potem rowerostradą, przez lasek do Bugaja, koło Michaliny i przez Błeszno do domu.

Poranny Olsztyn i popołudniowe Rudniki - składana setka

Sobota, 2 sierpnia 2014 · Komentarze(1)
Uczestnicy
Upał dziś straszny. Jak dla mnie bardzo wykańczający. Dlatego też na rower najlepiej było wybrać się albo z rana albo pod wieczór. I tak właśnie zrobiliśmy, łącząc odpowiednio obydwa warianty, w efekcie czego w ciągu jednego dnia wyszły nam dwa różne wypady.

Rano wybraliśmy się z Tomkiem (Tofik83) do Olsztyna. Spotkanie pod skansenem i dalej przez Kucelin, potem cmentarz żydowski (gdzie trwa porządkowanie grobów) do Legionów i tutaj w teren przez Kamieniołom Prędziszów. powrót do Legionów, po czym ponownie w teren na Ossona. Podjazd pokonany za pierwszym podejściem. Zjazd z Ossona i czerwonym rowerowym w stronę Zielonej Góry. Tutaj podjazd (jak zwykle na dwa razy), po czym zjazd obok jaskini. Dalej kawałek asfaltem przez Kusięta i w prawo na zielony rowerowy, którym minęliśmy Towarne bokiem. Następnie asfaltem koło rynku i za leśnym w teren i podjazd na Biakło. Jak zwykle podjazd pokonany do połowy. Zjazd z Biakła i podjazd na Lipówki. Z Lipówek zjazd singielkiem do leśnego i potem na rynek na zasłużone dziś lody.

Powrót najpierw asfaltem w stronę Biskupic, potem pożarówką do końca, prosto terenem (przecinając główną drogę), po czym asfaltem obok nastawni i Guardiana. Następnie ścieżką wzdłuż rzeki i przez Kucelin do dworca PKP, gdzie żegnamy się z Tomkiem i dalej we dwójkę Alejką Pokoju wracamy do domu. Z tego wypadu wyszło nam nieco ponad 47 km.



Po południu udało nam się jeszcze umówić z Bartkiem (MisterDry) i Łukaszem na wypad do kamieniołomu Rudniki. Miejsce zbiórki przy Jagiellończykach i dalej przez Kucelin, cmentarz żydowski do Legionów. Tutaj w teren i przez Ossona (podjazd ponownie pokonany za pierwszym podejściem). Zjazd z Ossona, po czym w lewo wertepami i asfaltem w stronę Przeprośnej. Na Przeprośną podjazd terenem. Kawałek za sanktuarium Bartek prowadzi nas terenem w lewo. Jedziemy przez Grodzisko bardzo fajnym technicznym singielkiem nad skarpą. Tak oto docieramy do Jaskrowa. Tutaj odnajdujemy czarny szlak rowerowy, którym początkowo asfaltem, potem kawałek terenem wzdłuż pola (obok nowego czynnego kamieniołomu), kawałek lasem i znów asfaltem przez Konin jedziemy do Rudnik, gdzie udajemy się do kamieniołomu. W kamieniołomie kilka technicznych podjazdów i zjazdów, po czym ścieżką po trawie kierujemy się do drogi głównej.

Już na początku trasy powrotnej gubimy nieco drogę, ale w efekcie odnajdujemy właściwą trasę. Początkowo analogicznie jak wcześniej czarnym rowerowym - asfaltem przez Konin, kawałek lasem, terenowo wzdłuż pola i asfaltem przez Jaskrów do rzeki. Dalej Bartek prowadzi nas wzdłuż Warty do Mirowa, i od Mirowa ponownie wzdłuż rzeki aż do Tesco, w między czasie pokazując nam kilka fajnych technicznych singielków, szybkich stromych zjazdów i podjazdów. Tyle razy tędy jechałam i nie wiedziałam, że są tu takie fajne ścieżki. Mijamy Tesco, po czym przechodzimy pod trasą DK1 na drugą stronę, gdzie żeganamy się z Bartkiem i we trójkę jedziemy duktem wzdłuż Warty do Zawodzia, po czym dalej duktem przy rzece obok Galerii Jurajskiej do Krakowskiej i następnie ścieżką wzdłuż rzeki do linii tramwajowej. Dalej przez Niepodległości, gdzie przy Źródlanej żegnamy się z Łukaszem i we dwójkę obok zajezdni jedziemy w stronę domu. Dystans wycieczki wyniósł około 55 km.

Filmik z wypadu:


Takim oto sposobem wyszła nam dziś składana setka km. Jechało mi się dziś bardzo ciężko. Upał niestety wcale nie pomagał. Podczas popołudniowej wycieczki z każdym kolejnym km zaczęłam odczuwać coraz większe zmęczenie. Nie pamiętam kiedy ostatnio podczas 50 km wypiłam ponad półtora litra wody. Pomijając okropny gorąc, obydwa dzisiejsze wypady były bardzo fajne. Dziękuję wszystkim za towarzystwo i do następnego :)