Wpisy archiwalne w kategorii

Z fotkami lub filmem

Dystans całkowity:18292.65 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:842:29
Średnia prędkość:18.94 km/h
Maksymalna prędkość:75.40 km/h
Suma podjazdów:103724 m
Maks. tętno maksymalne:192 (98 %)
Maks. tętno średnie:179 (92 %)
Suma kalorii:16975 kcal
Liczba aktywności:399
Średnio na aktywność:45.85 km i 2h 36m
Więcej statystyk

Asfaltowa pętelka

Wtorek, 9 września 2014 · Komentarze(0)
Dziś popołudniu wypad w kierunku Olsztyna razem z Olą, Sylwią i Łukaszem. Start pod Jagiellończykami. Rocky chwilowo bez tylnego koła, więc dziś musiałam jechać Foxem. Dlatego tez cieszyłam się, że dziś wypad asfaltowy.

Początek Aleją Pokoju, potem przez Kucelin, koło Guardiana, przez Odrzykoń i Kusięta do Olsztyna. Tutaj odłącza się Sylwia i po chwili na zamku samotnie wraca do domu. My zaś jedziemy dalej w kierunku Biskupic. Podjazd pod kościół i powrót. Zjazd jak zwykle szybki. Powrót do Olsztyna, potem kawałek główną, po czym w prawo i koło oczyszczalni, przez Odrzykoń, koło Guardiana, przez Kucelin i Alejką Pokoju. Odprowadzamy z Łukaszem Olę do parkingu na Jagiellońskiej, gdzie zostawiła auto, a potem po kilkuset metrach rozjeżdżamy się każdy w swoją stronę.


W drodze :)

Bardzo fajny wieczorny wypad. Tempo odpowiednie, towarzystwo również w sam raz :) Szkoda tylko, że coraz szybciej zapada zmrok. Teraz już za każdym razem trzeba będzie zabierać ze sobą lampki.

Bike Maraton 2014 - Poznań

Niedziela, 7 września 2014 · Komentarze(5)
Uczestnicy
Kolejny maraton z cyklu BikeMaraton (o ile tak można nazwać dzisiejszy płaski sprinterski wyścig). W zasadzie od początku sezonu planowaliśmy Poznań odpuścić, no ale jednak zdecydowaliśmy się wystartować, by zdobyć trochę punktów dla drużyny. Start dzisiejszego wyścigu znajdował się na terenie Toru regatowego Malta.

Pierwsze 5 km po starcie asfaltem, szeroką dwujezdniową drogą. Następnie wjazd w teren, gdzie znajdował się pierwszy (w zasadzie z dwóch) krótkich podjazdów. Dalej trasa praktycznie cały czas płaska, po szutrach, asfaltach i szerokich leśnych dróżkach. Nawet nie zauważyłam jak znalazłam się na 15 km na rozjeździe Mini / Mega. Za rozjazdem nie zabrakło dodatkowo odcinków piaszczystych. Odskocznią od jazdy po płaskim był w zasadzie jeszcze jeden krótki podjazd w wąwozie. Trasa technicznie bardzo łatwa. Spora część trasy pod wiatr. Na niektórych odcinkach udało mi się załapać na tzw. pociąg, jednak sporą cześć trasy jechałam samotnie, miejscami wioząc na kolę innych zawodników. Ostatnie kilometry za rozjazdem Mega / Giga na 49 km to już w zasadzie powrót do mety w pobliżu Jeziora Szwarzędzkiego, gdzie znajdował się jeden szybki techniczny zjazd, przed którym wpakowałam się w błotną koleinę, więc na zjeździe błotko spod kół trochę mnie schlapało. Sama końcówka znów szerokimi dróżkami w pobliżu nowego zoo. Całość wyścigu w bardzo szybkim tempie (nie spodziewałam się nawet, że aż tak szybkim). Jeszcze nigdy nie przejechałam w terenie 65 km ze średnią 25,6 km/h :D


Na końcówce krótkiego podjazdu


Jedyny ciekawy zjazd na trasie wyścigu, który dla niektórych wyglądał właśnie tak jak na fotce :D


Mnie udało się pokonać go tak :D


Gdzieś na trasie wyścigu


Zjazd na ostatnich kilometrach przed metą

Kilka zdjęć z galerii Fotomaraton:








Po przyjeździe na metę udałam się najpierw na ostatni bufet skosztować trochę pomarańczek, potem odebrałam pakiet startowy dla siebie i Alka (który wybrał dziś trasę Giga, wynoszącą aż 98 km). Nastepnie umyłam się trochę z błotka i poszłam do biura zawodów, by dowiedzieć się na której uplasowałam się pozycji. Dopiero gdy spojrzałam na dyplom dowiedziałam się, że zajęłam dziś 3 miejsce w kategorii K2 Mega i 248 Open zdobywając jednocześnie aż 657 punktów na 700 możliwych :) Jak dla mnie wynik rewelacyjny, tym bardziej, że pozwolił mi zdobyć lepszą pozycję w klasyfikacji generalnej i zapewnił awans do 3 sektora startowego na pozostałe dwa wyścigi :) Po takiej dawce pozytywnych wieści pozostało mi niecierpliwie oczekiwać az na metę przyjedzie Alek :)


Podium :)

Profil trasy Mega:

Terenowo do Olsztyna

Czwartek, 4 września 2014 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Po wtorkowej asfaltowej pętli zachciało mi się ponownie jazdy w terenie. Zatem po pracy krótka przejażdżka po okolicznych górkach w stronę Olsztyna.

Początek standardowo przez osiedle, potem przez Alejkę Pokoju, Kucelin, Cmentarz Żydowski i Legionów. Tutaj w lewo i terenem koło Ossona. Na szczyt dziś nie wjeżdżam, jadę dookoła. Chwilę przed zjazdem mijam się z Mateuszem, który dopiero w ostatniej chwili mnie zauważył. Przed zjazdem jeszcze szybka fotka w jesiennej scenerii i potem zjazd do czerwonego rowerowego.


Jesień nadchodzi wielkimi krokami

Następnie czerwonym rowerowym w stronę Zielonej Góry. Podjazd jak zwykle pokonany na dwie raty. Na szczycie spotykam Andrzeja i dalej jedziemy we dwoje. Kawałek przed zjazdem spotykamy jeszcze dwóch znajomych ze spinningu. Szybkie "cześć" i zjeżdżamy ponownie do czerwonego rowerowego. Dalej kawałek asfaltem przez Kusięta. Koło straży w prawo i terenem w stronę Towarnych. Podjazd koło jaskini, a potem kawałek pieszo pod górkę. Nie zjeżdżamy od razu na polanę, gdyż Andrzej prowadzi nieco innym wariantem, pokazując mi nową fajną ścieżkę. Następnie zjazd na polanę i podjazd na szczyt Towarnych łagodniejszym wariantem. Następnie zjazd do asfaltu i w stronę Olsztyna. Podjazd na zamek od strony kwadratowej wieży, po czym zjazd całkiem fajną techniczną ścieżką po skałkach i kamieniach. Następnie kierunek Lipówki. Andrzej prowadzi od drugiej strony niż zwykle jeżdżę. Podjeżdżamy fajnym singielkiem, ale w pewnym momencie muszę kawałek rower podprowadzić. Zjazd z Lipówek, po czym się w stronę Biakła. Na podjeździe, który zwykle wybieramy pasą się owce i kozy, więc dziś musimy spróbować trudniejszej wersji. Udaje się podjechać nieco ponad połowę. Na szczycie spotykamy rowerzystę, którego dziś już widzieliśmy na Towarnych. Krótka rozmowa i zjeżdżamy z Andrzejem Biakła. Podjeżdżamy jeszcze raz na Lipówki, na szczycie szybka fotka zachodzącego słońca, po czym zjazd singielkiem w stronę leśnego.


Zachód słońca z Lipówek

Czas leci, więc czas wracać do domu. Kierujemy się w stronę Góry Ostrówek. Po drodze znajduje trzy kanie. Następnie jedziemy terenem przez Skrajnicę. Droga w pobliżu stacji benyznowej wciąż rozkopana, zatem przecinamy asfalt i jedziemy dalej terenem w stronę żółtego rowerowego. Kawałek żółtym, po czym zielonym do pożarówki. Tutaj Andrzej odbija w lewo, a ja w prawo. Kawałek pożarówką, potem terenem do torów, przez lasek, asfaltem przez Bugaj i koło Michaliny do DK1. Jeszcze na chwilę na myjkę, a potem już do domu.

Lato chyba się już powoli kończy. W powietrzu czuć już jesień. Jednak jakby cały wrzesień i październik była taka pogoda jak dziś byłoby rewelacyjnie :)

Poranny Olsztyn

Niedziela, 31 sierpnia 2014 · Komentarze(2)
Uczestnicy
Na dzisiejsze popołudnie Daria zaproponowała wypad autem do Mokrej na rekonstrukcję Bitwy pod Mokrą z 1 września 1939 roku. Alkowi pomysł od razu przypadł do gustu, tak więc na rower mogliśmy wybrać się tylko z rana. Postanowiliśmy więc udać się do Olsztyna, obejrzeć przy okazji samochody uczestniczące w  XXIX Częstochowskim Rajdzie Pojazdów Zabytkowych. Co prawda w sobotę wieczór widzieliśmy już próbę sprawnościową na Placu Biegańskiego, ale chcieliśmy jeszcze zobaczyć klasyki na tle zamku w Olsztynie.

Od samego początku jechałam jakoś bez sił, nie mogłam się rozkrecić. Chyba jeszcze nie zdążyłam odpowiednio wypocząć po wczorajszym porannym grzybobraniu, popołudniowych atrakcjach na Placu Biegańskiego i wieczornym koncercie. Cała sobota na nogach :D Miałam nadzieje, że jakoś powoli energia powróci. Początek standardem przez osiedle, potem przez Kucelin, Cmentarz Żydowski i Legionów. Następnie w prawo i terenem przez kamieniołom Prędziszów. Dalej kawałek asfaltem i znów w teren na czerwony rowerowy. Zbaczamy z czerwonego na Zieloną Górę, pod którą dziś jak zwykle nie podjechałam. Zjazd obok jaskini i następnie kawałek asfaltem przez Kusięta. Koło szkoły w prawo i terenem w stronę Towarnych. Jaskinię dziś mijamy i jedziemy dookoła lasem do polany między Górami Towarnymi, z której od raz zjeżdżamy do asfaltu. Asfaltem kierujemy się do Olsztyna. Klasyków jeszcze nie ma, zatem najpierw kilka fotek koło zamku, a potem na rynek na lody.


W okolicach zamku w Olsztynie

Po zjedzeniu lodów ponownie koło Spichlerza zobaczyć, czy klasyki już dojechały. Aut jeszcze nie było, ale organizatorzy rajdu już ustawiali się na swoich pozycjach. Po chwili zaczęły zjeżdżać pierwsze zabytkowe pojazdy. Zobaczyliśmy około 15 załóg wjeżdżających na parking koło zamku, po czym powrót do domu możliwie jak najszybciej.


Porsche podczas XXIX Częstochowskiego Rajdu Pojazdów Zabytkowych


Saab Sport podczas XXIX Częstochowskiego Rajdu Pojazdów Zabytkowych


Mercedes w trakcie XXIX Częstochowskiego Rajdu Pojazdów Zabytkowych


Mercedes w trakcie XXIX Częstochowskiego Rajdu Pojazdów Zabytkowych

Powrót dość żwawym tempem, najpierw do rynku w Olsztynie, potem kawałek główną drogą (gdzie mijamy się z Andrzejem, który dziś porusza się samochodem), następnie rowerostradą do końca. Dalej terenem do torów, przez lasek, asfaltem przez Bugaj (gdzie mamy nieplanowany postój przed przejazdem kolejowym), koło Michaliny do DK1 i przez Błeszno do domu. Takim sposobem nie licząc postoju cały powrót zajął nam raptem 35 minut :D Zdążyliśmy jeszcze na spokojnie się umyć i zjeść obiadek przed wypadem na rekonstrukcję Bitwy pod Mokrą :)

Praca i 102 Częstochowska Masa Krytyczna

Piątek, 29 sierpnia 2014 · Komentarze(0)
Rano do pracy (jak zawsze na Foxie). Po pracy powrót do domu. Nic nadzwyczajnego, dziś na szczęśćie bez żadnych starć z kierowcami samochodów.

Po południu już na Rockim na 102 Częstochowską Masę Krytyczną, na którą miałam jechać razem z mamą, ale niestety w ostatniej chwili zrezygnowała. Tak więc wyruszyłam z domu sama. Przed Masą jeszcze na chwile do Gawła, gdzie spotykam Kasię i Kamila, którzy na Masę niestety nie jadą. Wcześniej w drodze, na wiadukcie na Niepodległości spotkałam także Tomka z całą rodzinką zmierzających również na Masę. Od Ronda Mickiewicza na Plac Biegańskiego razem z Gawłem i Panem Jarkiem z Bikeatelier. Na Biegana odbieram od Piksela uszczelki dla Alka i spotykam Łukasza. Chwilę później rozpoczyna się 102 Masa Krytyczna.

Trasa przejazdu Masy (w której wzięło udział 376 uczestników): Plac Biegańskiego - II Aleja NMP - I Aleja NMP - Plac Daszyńskiego - I Aleja NMP - Aleja Kościuszki - Aleja Armii Krajowej - Obrońców Westerplatte - Szajnowicza-Iwanowa - Popiełuszki - Pułaskiego - 1 Maja... i tutaj kawałek przed Rondem Mickiewicza telefon od Alka, który już dotarł do Częstochowy, tak więc w tym momencie musiałam opuścić Masę, co by zbyt długo na mnie nie czekał. Szybkim tempem jeszcze z Łukaszem na moment na Plac Biegańskiego (gdzie czekała Ola), ale zaraz potem od razu do domu Śląską, Sobieskiego i wzdłuż linii tramwajowej.


Podczas przejazdu 102 Masy

Szprychówka 102 Częstochowskiej Masy Krytycznej:



Samotny t(e)rening

Czwartek, 28 sierpnia 2014 · Komentarze(0)
Dziś popołudniu czas na rozkręcenie się po przerwie spowodowanej ostatnimi warunkami pogodowymi i innymi codziennymi sprawami. Nadgarstek niestety dalej boli (w zasadzie z niewiadomych przyczyn), ale już nie mogłam wysiedzieć w domu. Postanowiłam samotnie wybrać się do Olsztyna.

Początek standardem przez osiedle, Aleję Pokoju, Kucelin, Cmentarz Żydowski i Legionów. Dalej dla odmiany kawałek Brzyszowską i potem w prawo na czerwony rowerowy. Z czerwonego zbaczam na Zieloną Górę (podjazd jak zwykle mnie pokonał, ale są niewielkie postępy). Zjazd do czerwonego rowerowego i dalej asfaltem przez Kusięta. Następnie w prawo i terenem w stronę Towarnych. Przed podjazdem do jaskini mijam się z Łukaszem, który już dziś kończył trening. Za jaskinią kawałek pieszo, potem zjazd na polanę i podjazd na szczyt Towarnych (a w zasadzie próba cięższej opcji podjazdu, zakończona niepowodzeniem). Zjazd do asfaltu i w stronę Olsztyna. Mijam rynek i kieruje się na zamek główną bramą. Pomimo bólu nadgarstka i ogólnego zmęczenia spowodowanego niewyspaniem udało mi się dziś pokonać cały podjazd na zamek :) Plan wykonany :) Na szczycie chwila przerwy i potem zjazd z powrotem do rynku.


Rocky na ruinach zamku w Olsztynie


Rocky przed kwadratową wieżą

Następnie kieruje się na Lipówki. Podjazd pokonany dziś w całości. Na Lipówkach chwila rozmyślań, po czym zjazd w stronę Biakła. Przy Górze Biakło odbywa się obecnie wypas owiec, ale podjazd jest możliwy. Nie udaje mi się jednak pokonać całego podjazdu. Po zjeździe pan pilnujący owiec uświadamia mnie, że skoro nie dałam rady podjechać, to nie nadaje się na wyścigi rowerowe (chyba zdradził mnie strój wygrany na wyścigu Hołda Race). Cóż, albo muszę zrezygnować z wyścigów, albo... skoro Olsztyn zaliczony to kolejnym moim celem będzie pokonanie podjazdu na Biakło :D Na koniec jeszcze jeden podjazd na Lipówki i zjazd singielkiem do leśnego, który mijam i kieruje się od razu do domu.

Powrót terenem przez Ostrówek, który jakiś czas temu został oszpecony przez jakąś metalową wieżą, a potem terenem przez Skrajnicę. Następnie kawałek asfaltem do wykopów. Niestety jeden z robotników informuje mnie, że przejazdu dalej nie ma i kieruje mnie trochę na około jakaś kamienisto - błotnistą drogą, którą docieram do stacji na Odrzykoniu. Dalej rowerostradą do końca, gdzie tuż przy samym końcu mało co nie rozjechałam jakiegoś niezbyt rozgarniętego rolkowca, który jadąc na wprost mnie nagle postanowił skręcić centralnie przede mną. Dopiero pisk moich opon go nieco otrzeźwił. Nie wiem czym Ci ludzie myślą, ale mózgami chyba nie bardzo. Dalej jadę terenem do torów, przez lasek, asfaltem przez Bugaj i koło Michaliny do DK1. Następnie jeszcze kawałek przez Raków, gdzie na skrzyżowaniu Okrzei z Łukasińskiego wymusza na mnie pierwszeństwo kierowca autobusu. Sama już nie wiem, czy tylko ja mam tyle pecha, czy po prostu ludzie są jacyś dziwni... Dalej już spokojnie koło Jagiellończyków i przez osiedle do domu.

Mimo tych kilku uniedogodnień dzisiejszy wypad dobrze mi zrobił. Pomimo niewyspania jechało mi się całkiem przyjemnie. Mam jedynie nadzieje, że ból nadgarstka szybko minie.

Dookoła Tatr drugi raz - 5 tysiąc w sezonie

Sobota, 23 sierpnia 2014 · Komentarze(5)
Uczestnicy
Andrzej z Edytą zaproponowali na dziś objazd Tatr (taką samą trasą jak jechaliśmy w zeszłym roku ze Skowronkami, ale w odwrotnym kierunku). Bez dłuższego zastanowienia zgodziliśmy się. Chęć dołączenia do nas wyraził także Paweł. Ostatecznie uzbierało się nas pięć osób. W piątek sporo po godzinie 22 dojechaliśmy do noclegu w Zakopanem Cyrhla. Szybka kolacja i spać, bo w sobotę wcześnie rano pobudka.

Rano pożywne śniadanko (owsianka, którą przygotowała Edyta), szybkie pakowanie plecaków i w drogę. Początkowo ubrani w kamizelki, kurtki. Jedziemy drogą Oswalda Balzera, przez Brzanówkę, a potem drogą krajową 960 do Łysej Polany, gdzie przekraczamy granicę polsko - słowacką.


Widok na Tatry -  Łysa Polana - fot. Edyta


Widok na Tatry

Dalej drogą 67 przez Tatranską Javorinę, Zdiar (gdzie rozbieramy się z kamizelek i kurtek i przy okazji robimy krótką przerwę śniadaniową), Palenicę. Zjeżdżamy na drogę 537 i jedziemy przez Tatranską Łomnicę, Tatrańską Leśną i Stary Smokovec. Dalej przez Tatry Vysoke, Tatranską Poliankę i Vysne Hagy. Po drodze podziwiamy piękne górskie strumyki i widoki na Tatry. Nie brakuje niestety również widoków pozostałości po huraganie, który musiał niedawno przejść w okolicy.


Rzeka Biela - Tatranska Kotlina


Z Alkiem nad rzeką Biela


Widok na Tatry ze Słowacji


Oczekując na resztę ekipy z Pawłem


Widok na Tatry ze Słowacji


Ekipa w komplecie :)


Z Alkiem nad górskim potokiem


Widok na Tatry ze Słowacji


W drodze - znów z Pawłem


Okolica Tatr po wichurze


Góry po przejściu wichury



Z Tatrami w tle

Jedzie się całkiem przyjemnie, pomimo tego iż nie jest łatwo. Na jednym ze skrzyżowań, zamiast skręcić w lewo i jechać w dół, to skręcamy w prawo i drogą 538 wspinamy się na Strybskie Pleso. Po drodze krótka przerwa przy małym stawie na jedzonko i dalej pod górę. Na Strybskim Pleso tłumy turystów. Dopiero po wjechaniu na szczyt okazuje się, że nie tędy ma prowadzić nasza trasa. Powinniśmy bowiem wcześniej skręcić w lewo. Pokonaliśmy niepotrzebnie podjazd na jak się później okazało najwyższy punkt podczas objazdu Tatr.


Malutki staw w pobliżu Strybske Pleso

Zjechaliśmy w dół do skrzyżowania, na którym pomyliliśmy trasę. Na szczęście teraz czekał nas całkiem przyjemny zjazd, ciągnący się prawie 35 km. Tak więc tym razem odpoczywając jedziemy drogą 537 przez Probylinę, Podbanske, Varvisovo do Liptovsky Hradok. Tutaj zatrzymujemy się by zobaczyć zamek (Hrad a Kietala).


Alek z Tatrami w tle


A w tle Krywań :D


Strumyk w okolicach Liptovsky Hradok


Hrad a Kietala - Liptovsky Hradok


Edyta i Andrzej przed zamkiem

Następnie drogą 18 kierujemy się do miejscowości Liptovsky Mikulas, gdzie robimy sobie dłuższą przerwę na obiad w restauracji przy głównej drodze. Jedzenie jak się okazuje rewelacyjne. Szczególnie zupa pomidorowa. Pyszna :) Niestety co dobre szybko się kończy więc trzeba jechać dalej.


Kościół na rynku w Liptovsky Mikulas

Brzuchy pełne więc jedzie się ciężko, a chłopaki dodatkowo pokręcają tempo. Jedziemy drogą 584 początkowo po płaskim wzdłuż zbiornika w miejscowości Liptovsky Trnovec. W Liptovskich Matiasovcach zaczyna się najtrudniejszy dziś, około 15 km podjazd przez Kvarcany i Huty do Zuberca. Podjazd ciężki. Nie obyło się bez zrzucenia przerzutki na młynek.


Podjazd przed miejscowością Zuberec

Po podjeździe zjazd. W sumie najszybszy z dzisiejszych zjazdów :D Jednak akurat na zjeździe łapie nas delikatny deszczyk, który nie pozwala nam się zbyt bardzo rozpędzić. Na szczęście opady szybko mijają. Mijamy kamieniołom w Zubercu. Dalej jedziemy drogą rowerową wzdłuż rzeki przez Oravice do miejscowości Vitanova.


Kamieniołom


Kamieniołom


Na ścieżce rowerowej w miejscowości Oravice

Kilometrów za nami coraz więcej. Dojechaliśmy drogą 520 do Suchej Hory, gdzie przekroczyliśmy granicę i wjechaliśmy do Polski. Chcieliśmy jeszcze zrobić małe zakupy na granicy, ale akurat trafiliśmy na jakąs wycieczkę, więc kolejka w sklepie skutecznie nas odstraszyła. Dodatkowo na niebie zaczęły zbierać się coraz ciemniejsze chmury. Postanowiliśmy więc jechać dalej, mając nadzieję, że uciekniemy przed deszczem. Jedziemy przez Chochołów, Dzianisz, Witów i Kościelisko. Im bliżej Zakopanego tym trzeba coraz bardziej uważać na kierowców, którzy w ogóle nie zwracają uwagi na to, że droga mogą również poruszać się rowerzyści. W Kościelisku dopadła nas deszczowa chmura. To i tak dobrze, że prawie pod sam koniec objazdu Tatr. Szybkie ubranie kamizelek i kurtek i dalej w drogę.


Nadchodząca ulewa nad Tatrami

Jadąc w deszczu dotarliśmy do Zakopanego. Tutaj kultura kierowców pozostawia wiele do życzenia. Zanim dojechaliśmy do Gubałówki natrafiliśmy chyba na pięciu niezbyt rozgarniętych i niezbyt kulturalnych kierowców. Niektórzy perfidnie wjeżdżali na chodnik tak, żebyśmy nie mogli minąć ich z prawej strony, gdy oni stali w korku. Chamstwo. Na Gubałówce przerwa na oscypki, a potem dalej w deszczu, ale już po ciemku przez centrum Zakopca i Jarczysko do drogi Oswalda Balzera, którą jadąc pod górę docieramy do auta pozostawionego na parkingu koło noclegu.

Profil trasy:


Trasa: Zakopane Cyrhla - Droga Oswalda Balzera - Łysa Polana - Tatranska Javorina - Zdiar - Palenica - Tatranska Łomnica - Tatranska Leśna - Stary Smokovec - Vysoke Tatry - Tatranska Polianka - Vysne Hagy - Strybske Pleso - Pribylina - Podbanske - Vavrisovo - Liptovsky Hradok - Liptovsky Mikulas - Liptovska Ondrasova - Liptovsky Trnovec - Liptovska Sielnica - Liptovske Matiasovce - Kvacany - Huty - Zuberec - Oravice - Vitanova - Hladovca - Sucha Hora - Chochołów - Dzianisz - Witów - Kościelisko - Zakopane Centrum - Zakopane Cyrhla

Podsumowując, dzisiejszy objazd Tatr był bardzo udany. Co prawda nie udało się pokonać dotychczasowego rekordu dystansu dziennego i przewyższeń, ale mimo tego warto było ponownie objechać Tatry dookoła. Nie chodziło dziś o bicie rekordów, a o sprawdzenie swojej kondycji i możliwość pokonania wielu km w doborowym towarzystwie :) W porównaniu do zeszłego roku pogoda była dla nas dużo łaskawsza, a co za tym idzie widoki o wiele lepsze :)

Bike Maraton 2014 - Szklarska Poręba

Sobota, 16 sierpnia 2014 · Komentarze(3)
Uczestnicy
Kolejny wyścig z cyklu Bike Maraton. Tym razem w Szklarskiej Porębie. Wyścig odbył się przy okazji 3-dniowego festiwalu rowerowego, który rozpoczął się w piątek. Jeszcze w piątek była super pogoda i świeciło słońce, jednak już pod wieczór zaczął padać deszcz, który niestety nie ustał aż do wyścigu. Start pierwszego sektora w trakcie opadów deszczu (punktualnie o 11) zainaugurował Michał Kwiatkowski.

Trasa wyścigu bardzo fajna, bardzo zróżnicowana. Nie zabrakło ani szutrowych podjazdów i szybkich szutrowych zjazdów, ani technicznych zjazdów po śliskich  kamieniach i korzeniach, ani nawet podjazdów po błocie. Czyli wszystko co najważniejsze w wyścigach MTB. Początek wyścigu to krótki, ale dość stromy podjazd nartostradą, potem dalsza część podjazdu szutrówką (drogą pod Reglami) na Wysoki Most. Następnie zjazd po korzeniach niebieskim szlakiem do Trzech Jaworów. Za zjazdem na  10 km rozjazd Mini / Mega. Za rozjazdem kawałek asfaltowego podjazdu na Grzybowiec, po czym techniczny i wymagający zjazd po wielkich śliskich kamolach do Jagniątkowa. Na zjeździe na 12 km muszę zejść z roweru i kawałek rower sprowadzić. Po zjeździe krótki, również techniczny i trudny podjazd tuż przed pierwszym bufetem (na 14 km trasy). Jednego kawałka tego podjazdu nie pokonał żaden z zawodników.



Na trasie wyścigu


Na zjeździe


Podjazd przed pierwszym bufetem w Jagniątkowie - żaden zawodnik nie podjechał tego kawałka

Za bufetem asfaltowo - szutrowy podjazd na Dwa Mosty. Podjazd, który podobno miał być dziś najtrudniejszy, choć dla mnie wcale taki nie był. Może dlatego, że był bardziej wymagający kondycyjnie niż technicznie. Następnie kawałek szybkiego szutrowego zjazdu, po czym dalsza część zjazdu fajnymi leśnymi singlami po błocie i korzeniach aż do drugiego bufetu, zlokalizowanego na 28 km trasy. Za bufetem interwałowa część dzisiejszego wyścigu wokół Przesieki i Zachełmia ciekawymi leśnymi dróżkami, na których również nie zabrakło ani śliskich kamieni, ani korzeni, ani odrobiny błota. Na jednym z podjazdów na 31 km muszę kawałek rower podprowadzić, gdyż jest na tyle ślisko, że koła same się ślizgają. Na następnym podjeździe (na 34 km) znów muszę zejść z roweru, tym razem przez innego zawodnika. Fajny szutrowy podjazd, poprzecinany w poprzek drewnianymi belkami. Jadę, a przede mną dwóch facetów rowery prowadzi. Jeden widząc że jadę zszedł na bok (od tego momentu w zasadzie cały czas się na wzajem mijaliśmy - ja wyprzedzałam na podjazdach, a on na zjazdach), a drugi zatrzymał się nagle wprost przede mną, w wyniku czego zaliczyłam niegroźną glebę przez przechylenie się na bok. Na 38 km ostatni bufet. Za bufetem podjazd ponownie na Grzybowiec, po czym zjazd po śliskich wielkich kamolach zielonym szlakiem pieszym do Piechowic. Na zjeździe w kilku miejscach w okolicy 44 km trasy muszę się podeprzeć nogą lub zejść z roweru, gdyż wolę nie ryzykować upadku. Po zjeździe łagodny podjazd szeroką szutrówką, potem kawałek zjazdu i na sam koniec 2,5 km przed metą błotnisty podjazd na dobicie, po czym kawałek zjazdu starą trasą DH do mety.


Na zjeździe - vol. 2


Ciąg dalszy zjazdu

Kilka fotek z galerii FotoMaraton:

Podjazd po asfalcie


Sekcja korzenna


Przejazd przez śliską kładkę


No bo po co omijać kałuże :D


Na zjeździe


Zjazd po mokrym kamolu


Miejscami błota nie było


I widoki były piękne



Po dojechaniu do mety nie zastanawiałam się, które zajęłam miejsce, bardziej interesowało mnie czy Alek pojechał dystans Giga, czy zjechał na Mega. Gdy okazało się, że jest jeszcze na trasie Giga udałam się najpierw do auta zostawić kask i kurtkę, a następnie do biura zawodów po dyplom. Okazało się wtedy, że zajęłam
5 miejsce w K2 Mega i 224 Open :) Takim sposobem udało mi się załapać na podium :) Po dekoracji udałam się na metę oczekiwać przyjazdu Alka, który jak się okazało był już na ostatnim bufecie.


Podium

Profil trasy dystansu Mega:

Dookoła czterech Pogorii

Piątek, 15 sierpnia 2014 · Komentarze(3)
Uczestnicy
Dziś krótki wypad w najbliższej okolicy Dąbrowy, by rozruszać mięśnie przed jutrzejszym maratonem. Postanowiliśmy objechać dookoła wszystkie cztery Pogorie, gdyż chciałam zobaczyć Pogorię II, na której dotychczas nie byłam.

Na początek przez osiedle i przez park do Pogorii III. Potem asfaltowo wokół zbiornika. Następnie skręcamy w prawo i jedziemy terenem wokół Pogorii II. Jest to chyba najrzadziej uczęszczany zbiornik z wszystkich czterech. Ludzi prawie w ogóle, jedynie można spotkać nielicznych wędkarzy. Aby objechać ją dookoła musieliśmy najpierw przedrzeć się przez spore zarośla. Dalej już lasem, gdzie było sporo błota. Po drodze szybkie mycie opon z błota w pobliskim strumyku.


Łabędzie na Pogorii II


Chaszcze przy Pogorii II


Chaszcze przy Pogorii II

Następnie dróżką z betonowych płyt jedziemy na Pogorię I, gdzie zatrzymujemy się na chwilę przy zagrodzie danieli. Kilka fotek i jedziemy dalej.


Daniel w mini ZOO koło Pogorii I

Jedziemy terenem najpierw po piachu wzdłuż zbiornika, a potem wzdłuż torów kolejowych do asfaltu niedaleko Pogorii IV. Następnie objeżdżamy dookoła zbiornik początkowo terenem, a potem asfaltem.


Pogoria IV


Przy Pogorii IV

Po objechaniu dookoła czwórki kierujemy się terenem do Pogorii III, jedziemy ścieżką rowerową do molo, po czym już wracamy do domu przez pobliski park.

Wycieczka dziś krótka, cały czas po płaskim, ale wystarczyła, by nieco się rozruszać po kilkudniowej przerwie od roweru. Aż się nie chce wierzyć, że jutro akurat na maraton pogoda ma się załamać i ma być zimno i ma padać deszcz :(

Rychlebskie ścieżki vol.3

Niedziela, 10 sierpnia 2014 · Komentarze(3)
Uczestnicy
Początkowo w planie mieliśmy trochę co innego na weekend, ale Andrzej zaproponował wypad na Rychlebskie ścieżki. Zgodziliśmy się od razu :) W sumie zebrało się nas sześć osób - Andrzej z Edytą, Łukasz, Paweł, Alek i ja. Zapakowaliśmy się do multivana i w drogę. Na miejscu czas na przebranie się i jazda na pierwszą pętelkę :)

Najpierw dojazd do właściwych ścieżek. Od początku lekko pod górkę, kawałek asfaltem, potem terenem. W pewnym momencie dzielimy się i Andrzej z Edytą jadą asfaltem, a my w czwórkę na skróty, ale bardziej stromo i po kamieniach czerwonym pieszym do wjazdu na trial Weissnera. Tutaj chwila ochłody przy strumyku i następnie podjazd pod górę owym trialem. Bardzo fajna techniczna ścieżka, napakowana drewnianymi kładkami, ostrymi zakrętami i dużymi kamieniami. Podjazd poszedł mi dziś dużo lepiej niż ostatnio. Podczas podjazdu chwila przerwy przy wodospadzie. Po pokonaniu trialu kawałek szutrowo, po czym zjazd singielkiem zwanym Superflow. Chłopaki w trójkę wypruli w przód, ja zjeżdżałam za nimi wolniej niż oni, ale szybciej niż za ostatnim razem. Andrzej na tej pętli jechał spokojniejszym tempem razem z Edytą. Udało mi się dziś pokonać wszystkie kładki na zjeździe. Nie obyło się jednak bez niespodzianek. Na czwartej sekcji Superflow po wybiciu się z hopki dobiłam przednim kołem do kamienia i złapałam kapcia. Dętki i pompkę mieli chłopaki, więc część tej sekcji musiałam pokonać pieszo. Po szybkim serwisie w wykonaniu chłopaków dalsza część zjazdu, już bez przygód.


Z Misiem na Rychlebach

Po dotarciu do parkingu chwila odpoczynku w między czasie oczekiwania na Andrzeja i Edytę. Następnie kolejna pętla, tym razem już w piątkę (bez Edyty, która postanowiła pojeździć trochę po okolicznych szlakach). Podjazd analogicznie jak wcześniej, z tym, że tym razem odpuszczamy z Alkiem czerwony pieszy i jedziemy do trialu na około. Następnie podjazd trialem Weissnera (tym razem również z krótką przerwą przy wodospadzie), po czym kawałek szutrem do wjazdu na Superflow. Tym razem zjazd oszczędził nam kapci, ale nie obyło się bez innych przygód. Najpierw ja zahaczyłam kierownicą o drzewo i o mały włos nie zaliczyłam gleby (Andrzej, który za mną jechał był przekonany, że zaraz upadnę, zresztą ja także). W ostatniej chwili cudem się wybroniłam od gleby. Na kolejnej sekcji Alek wyleciał na jednym z zakrętów przez kierownicę, w wyniku czego urazu doznał jego kciuk. Nie wiele dalej Andrzej uderzył kaskiem w drzewo, na szczęście bez żadnych złych konsekwencji. A jak dowiedziałam się później to samo drzewo chciał ręką przestawiać Łukasz :D Chyba jedyną osobą, która uniknęła przygód na tym zjeździe był Paweł. Po pokonaniu całego zjazdu powrót do auta.

Krótki filmik ze ścieżek od Łukasza:


I jeszcze od Andrzeja:



Czas mijał, więc zrezygnowaliśmy z kolejnej pętli. Szybkie mycie, przebranie, pakowanie rowerów i na obiadek, po czym powrót do Częstochowy, po drodze zaopatrując się w zapas czekolady studenckiej :D Wypad jak najbardziej udany :) Już nie mogę doczekać się kolejnego razu :)