Pierwszy dzień urlopu nadszedł :) Na początek zwiedzanie bez roweru - pałac w Kamieńcu Ząbkowickim i kopalnia złota w Złotym Stoku oraz muzeum minerałów przy kopalni. Na rower wyszliśmy więc dopiero po godzinie 19. Czasu za wiele już nie było, zatem postanowiliśmy objechać na spokojnie trasę mini jutrzejszego maratonu, w którym startować nie będziemy.
Startujemy ze Stroni Śląskich i udajemy się do biura zawodów dowiedzieć się, czy trasa wyścigu jest już oznaczona. Podobno jest, zatem jedziemy. Ledwie wyjechaliśmy za sektory startowe i strzałki oznaczające trasę gdzieś wcięło. Spotkaliśmy jakiegoś zawodnika z Great Poland Bike Team i razem z nim pojechaliśmy asfaltem pod górę w poszukiwniu strzałek znaczących trasę. Tak oto dotraliśmy do miejsowości Młynowiec, skąd postanowiliśmy wrócić w pobliże startu wyścigu, bo niestety okazało się, że jedziemy w złym kierunku. Pokonaliśmy w ten sposób już 10 km.
Udało nam się wreszcie odnaleźć strzałki znaczące trasę :) Początek trasy to około 2 km łagodnego podjazdu po asfalcie do Starej Morawy. Tutaj napotkany rowerzysta odłącza się od nas i dalej jedziemy we dwoje. Trasa skręca w lewo i zaczyna się właściwy szutrowy podjazd (z jednym krótkim zjazdowym przerywnikiem) ciągnacy się do około 8 km. Następnie tuż przed rozjazdem Mini\Mega kawałek szybkiego, bardzo niebezpiecznego zjazdu i za rozjazdem dalsza część podjazdu - około 3 km - miejscami błotnistego, gdyż w lesie trwa wycinka drzew. Po pokonaniu podjazdu znaleźliśmy się w najwyższym punkcie trasy - na Suchej Przełęczy (1002 m n.p.m.). Dalej kawałek asfaltowego zjazdu, po czym kawałek po płaskim. Dalej już tylko jakieś 6 km szybkiego zjazdu - najpierw szutrowego, potem przez stoki łąki do asfaltu niedaleko Morawki.Stąd do mety szybki zjazd asfaltem.
Profil trasy Mini:
Takim oto sposobem udało nam się jeszcze przed zachodem słońca trochę dziś pojeździć.Trasa mini ogólnie bardzo łatwa technicznie. Podjazd kondycyjnie wymagający, ale zjazdy bardzo szybkie i przyjemne.
Rano dojazd do pracy. Po pracy od razu do domu na skróty wertepami wzdłuż torów, gdzie podobnie jak wczoraj spotykam rosłego bażanta. Po obiadku jeszcze wypad do Olsztyna.
Najpierw przez osiedle, potem Alejką Pokoju, przez Kucelin, Cmentarz Żydowski, Legionów, tutaj w lewo i podjazd na Ossona (niestety nieudany). Dalej zjazd i czerwonym rowerowym w stronę Zielonej Góry. Podjazd pokonany do połowy, po czym zjazd do czerwonego szlaku. Kawałek asfaltem przez Kusięta i w prawo w teren w stronę Towarnych. Przed dojazdem do jaskini odbijam w lewo i docieram do asfaltu. Asfaltem do rynku w Olsztynie, tutaj chwila przerwy i powrót.
Kawałek asfaltem w stronę leśnego, a potem w prawo i terenem przez Skrajnicę. Dalej rowerostradą, terenem do torów, przez lasek, asfaltem przez Bugaj, koło Michaliny i przez Błeszno do domu. Waga jednak ma jakieś znaczenie, bo trochę się zmęczyłam na Foxie od podjazdów w terenie.
Przed wyścigiem dwa kółka zapoznawcze po trasie, następnie asfaltowa rozgrzewka przed startem. Po wyścigu krótki rozjazd, a na koniec na myjkę umyć rowery.
Dziś kolejny raz z grupą fejsbukową. Tym razem start koło sklepu na Worcella. Na miejsce startu dociera dziś pięć osób - Sylwia, Piksel, Rafał, Marek i Zbyszek z Jurabike i ja. Przed wypadem jeszcze na chwilę do sklepu, gdyż chłopaki muszą się zaopatrzyć w coś do picia. Po zakupach ruszamy w drogę.
Najpierw wzdłuż Jana Pawła w stronę Tesco, potem wałem wzdłuż Warty do parku na Zawodziu i przez park do Mirowskiej. Dalej tak jak wczoraj terenem koło Złotej Góry i Legionów. Dzisiaj skręcamy w lewo i kierujemy się na Ossona. Podjazd, zjazd i czerwonym rowerowym w stronę Zielonej Góry. Przez szczyt Zielonej i znów do czerwonego rowerowego, po czym asfaltem przez Kusięta. Tutaj odłącza się Marek i jedzie dalej asfaltem, a my w czwórkę terenem w stronę Towarnych. Obok jaskini, po czym zjazd na polanę. Niestety na zjeździe Sylwia zalicza glebę, uderzając głową o ziemię (dobrze, że zdążyła wcześniej kupić kask). W wyniku upadku niestety przednie koło roweru ulega bardzo mocnemu skrzywieniu. Chłopaki próbują prostować, ale nic to nie daje. Niestety Sylwia nie ma innego wyboru jak zadzwonić po transport samochodowy. Jedziemy w czwórkę dalej przez szczyt Towarnych. Próbuję dziś trudniejszego podjazdu. Próba nieudana, ale podjazd nie wydaje się być aż taki straszny. Zjazd do asfaltu i asfaltem do Olsztyna. Niestety znów czas goni. Piksel i Rafał jadą w Sokole, a ja ze Zbyszkiem wracamy do Czewy główną drogą, a potem pożarówką. Na końcu terenem do torów, przez lasek, asfaltem przez Bugaj i potem koło Michaliny. przy DK1 odbijam w lewo i jadę samotnie przez Błeszno do domu.
Kolejny raz nie udało mi się dotrzeć do Sokolich. Ale jak to mówią - do trzech razy sztuka. Może następnym razem czas pozwoli. Mimo wszystko był to kolejny ciekawy wypad.
Postanowiłam wybrać się dziś na terenowy wypad z grupą rowerową z fejsbuka. Miejsce zbiórki Plac Biegańskiego. Godzina 18. Nie wiedziałam ile będzie osób i kto przybędzie ale zaryzykowałam. Na miejsce zbiórki samotnie przez miasto. Zebrała się nas spora grupka - 10 osób - Ania, Ola, Adam (Piksel), Krzysiek, Oskar (propagator wypadu), Marek z Jurabike, Mateusz, Michał, Piotrek i ja.
Ruszyliśmy w drogę. Przez Aleje i Mirowską. Dalej terenem koło Złotej Góry do Legionów.Legionów asfaltem i znów terenem do kamieniołomu. Przez kamieniołom i kawałek asfaltem Brzyszowską, po czym w prawo na czerwony rowerowy. Czerwonym w stronę Zielonej Góry. Na Zielonej podjazd i zjazd znów do czerwonego szlaku. Na dole okazuje się, że jeden z nas - Krzysiek - gdzieś się odłączył. Czekamy parę chwil, ale wciąż go nie ma i nie ma jak z nim się skontaktować. Jedziemy więc dalej.Asfaltem przez Kusięta i w prawo w teren w stronę Towarnych. Tutaj ekipa dzieli się i cześć jedzie asfaltem do Olsztyna, a druga część w tym ja terenem obok jaskini i przez szczyt Towarnych. Po zjeździe okazuje się, że Piksel złapał kapcia. Szybka zmiana dętki, podczas której nagle dojeżdża do nas Krzysiek i dalej asfaltem do rynku, gdzie czeka reszta ekipy. Czas trochę goni. Ekipa znów się dzieli. Część chłopaków jedzie dalej w Sokole, a ja, Ania, Ola, Michał i Marek wracamy do domów. Asfaltem w stronę Biskupic, a potem pożarówką do końca. Dalej asfaltem koło Guardiana i ścieżką wzdłuż rzeki na Kucelin. Koło dworca żegnam resztę ekipy i samotnie jadę do domu Alejką Pokoju.
Bardzo fajnie spędzone popołudnie w miłym gronie. Nie sadziłam, że zbierze się dziś aż taka duża ekipa, ale dzięki temu było ciekawiej :) Mam nadzieję, że to nie ostatni taki wypad.
Dziś postanowiliśmy wybrać się na krótki wyścig MTB Poczesna, odbywający się na terenie glinianki w Korwinowie. Umówiliśmy się pod Jagiellończykami z ekipą Jurabike na wspólny dojazd na wyścig.
W składzie sześcioosobowym - Rafał z synem Michałem, Marek, drugi Marek, Alek i ja ruszyliśmy w drogę. Wzdłuż DK1 do Michaliny, przez Bugaj i dalej ścieżką wzdłuż rzeki. Następnie asfaltem przez Słowik do Korwinowa i tutaj skręt na gliniankę. Na miejscu pustki. Nawet trasa jeszcze całkiem nieoznakowana. Z czasem zaczęli zjeżdżać się kolejni zawodnicy, w tym m.in. Arek z Jurabike. Na miejscu kilka kółeczek po okolicy, a gdy trasa była już oznaczona kółko zapoznawcze.
Najpierw start w kategoriach dziecięcych. kategoria OPEN na samym końcu. Na linii startu 11 zawodników, w tym ja, jako jedyna kobieta. Do pokonania 6 kółek o długości 900 metrów każde. Na starcie puściłam facetów przodem. Pierwsze kółko przejechałam na ostatniej pozycji. Na każdym kolejnym udało mi się wyprzedzić jakiegoś zawodnika. W efekcie linię mety przejechałam na 6 pozycji, zdublowana na ostatnim kółku przez Alka i Roberta. Razem z Markiem i Arkiem w gratisie zrobiliśmy jeszcze jedno siódme kółko, gdyż organizator pomylił się w liczeniu. Trasa łatwa, do przejechania bez problemu.
Na starcie
Na trasie wyścigu
Podczas wyścigu
Wynik wyścigu: Miejsce 6 w kategorii Open (mężczyźni i kobiety - w zasadzie jedna kobieta) na 11 startujących zawodników. Szału nie ma :D Ale nie jest źle :D
Wręczenie nagród:
Zdobyte fanty
Po wyścigu powrót. Razem z Markiem i Michałem asfaltem do Słowika i wzdłuż rzeki do Bugaja. Tutaj żegnamy się z Michałem i jedziemy we troje do Olsztyna na krótki "rozjazd". Najpierw drugą stroną rzeki, potem terenem do torów, za torami jeszcze kawałek terenem do pożarówki i pożarówką do asfaltu. Udajemy się do leśnego na krótki postój. Po napełnieniu żołądków powrót do domu.
Kawałek asfaltem, a potem terenem przez Ostrówek i Skrajnicę. Dalej rowerostradą do końca, kawałek terenem do torów, asfaltem koło Guardiana i ścieżką wzdłuż rzeki na Kucelin. Z każdą minutą zrywa się coraz silniejszy wiatr. Jedziemy jeszcze na chwilę do Arka odebrać fanty zdobyte na wyścigu i dalej Aleją Pokoju i Jagiellońską do domu. Na osiedlu żegnamy się z Markiem i udajemy się jeszcze na myjkę wyczyścić rowerki.
Tak oto minęła rowerowa sobota. Całkiem fajnie spędzony dzień :) Starczyło czasu i na wyścig i na spokojną wycieczkę, a to nie zdarza się zbyt często :)
Dzień po ciężkim maratonie, sił mało, ale mimo wszystko wybralismy się na wycieczkę pod przewodnictwem Siwucha. Wycieczka rozpoczęła się Zawierciu (dokąd dojechaliśmy z Alkiem autem). Na miejscu spotkania stawiło się w sumie 10 osób - Daria z Rafałem, Emila, dwóch Tomków (z przewodnikiem trzech) Edyta z Andrzejem, i my.
Początkowo jedziemy ulicami Zawiercia. Następnie leśnymi szutrówkami przez Markowiznę
do Bzowa. Tutaj kawałeczek asfaltem i potem szlakiem czerwonym rowerowym (Szlakiem Orlich Gniazd) w stronę Podzamcza. Na zamek dziś nie
jedziemy gdyż kierujemy się na Górę Birów. Najpierw krótka przerwa przy skałkach u stóp owej góry, po czym podjazd na Górę, gdzie można
zwiedzić, zrekonstruowane częściowo, grodzisko słowiańskie z XIII wieku.
Czerwony rowerowy - fot. Alek
Ekipa na skałkach koło Góry Biśnik
Sama góra ma strome, skalne ściany i płaski wierzchołek, dlatego też właśnie na nim ulokowano gród. Tomki i Rafał zostają na dole, a reszta ekipy idzie zwiedzać gród. W budynkach zobaczyć można rekonstrukcje strojów,
narzędzi codziennego użytku, broni, a nawet i wystawę skamielin z obszaru Jury.
Podjazd na Górę Birów - fot. Skowronek
Gród na Górze Birów
Gród na Górze Birów - fot. Skowronek
Wnętrze chaty
Rekonstrukcja słowiańskiego życia
Rekonstrukcja słowiańskiego życia - fot. Skowronek
Rekonstrukcja chaty - fot. Skowronek
Amonity na wystawie
Widok na zamek w Podzamczu z Góry Birów
Po poznaniu grodu wracamy terenem do Podzamcza i kierujemy się kawałek asfaltem do Sanktuarium Matki Bożej
Skałkowej,, które już kiedyś widzieliśmy. W miejscu tym było kiedyś źródełko, do którego
przychodzili obmywać się chorzy ludzie, gdyż miało ono leczniczą moc. Całe Sanktuarium zbudowane jest przy skale, stąd też jego nazwa.
Sanktuarium Matki Boskiej Skałkowej
Figury koło Sanktuarium
Dzwonnica
Z Podzamcza (mijając zamek z boku) jedziemy terenem szlakiem czerwonym rowerowym do Strażnicy w Ryczowie. Była to
dawniej strażnica królewska. Widziałam już wcześniej strażnicę w Łutowcu i Przewodziszowicach, ale tej jeszcze nie. Strażnica stanowiła dawniej fragment łańcucha umocnień granicy
południowo-zachodniej.
Przed zamkiem w Podzamczu
Strażnica w Ryczowie - fot. Skowronek
Z Alkiem przy strażnicy
Następnie jedziemy w stronę Złożeńca, a potem Kwaśniowa, gdzie znów wjeżdżamy w teren na czerwony rowerowy. Z rowerowego szlaku zjeżdżamy na pieszy i docieramy do Skały Biśnik. Jeszcze rok temu w tutejszej jaskini znajdował się manekin neandertalczyka, ale obecnie już go nie ma. Jaskinia jest obecnie zamknięta kratą.
W dalszej kolejności podążamy szlakiem żółtym rowerowym do Smolenia. Tutaj kawałek asfaltem, po czym terenowo na zamek. Ruiny Zamku zostały ostatnio częściowo rekonstruowane. gdy byliśmy tutaj rok temu z Alkiem nie było wejścia na wieżę, a teraz do wieży prowadzą drewniane schody i można wejść na sam szczyt wieży.
Zamek w Smoleniu - widok ze schodów prowadzących do wieży
Z Alkiem na dziedzińcu zamku
Z Emą na zamku w Smoleniu
Schody na wieżę
Z Alkiem przed zamkową wieżą
Po szybkim zwiedzeniu zamku kierujemy się asfaltem przez Cisową (obok stoku narciarskiego), potem przez Kleszczów i Sławniów do Wierbki (gdzie z braku wody zatrzymujemy się przy sklepie). Następnie dalej asfaltem jedziemy przez Przychody do Kidowa. Tutaj miał być podobno wąwóz i fajny terenowy zjazd o nachyleniu 15% (miejscami prowadzący po litej skale), jednak w efekcie terenowa dróżka po chwili się skończyła i pozostało nam przedrzeć się przez zarośla, pokrzywy i krzaki znów do asfaltu. Przez Dzwonowice dotarliśmy do Pilicy, gdzie nastała dłuższa przerwa na obiad w barze "U Ryśka".
Po obiadku pozostał już tylko powrót. Asfaltem przez Pilicę i Kocikową, potem terenem szlakiem czerwonym pieszym i dalej czerwonym rowerowym do
Podzamcza. Mijamy zamek bokiem, po czym dalej czerwonym rowerowym do Bzowa, kawałek asfaltem i szutrówką przez Markowiznę do Zawiercia.
Na czerwonym rowerowym - fot. Skowronek
I tak oto nastał koniec dzisiejszej wycieczki. Pomimo strasznego upału nie było aż tak źle. Czułam jednak spore zmęczenie po wczorajszym maratonie. jednak dobre towarzystwo i przyjemne dla oka widoki rekompensowały zmęczenie
Pogoda całkiem fajna, więc popołudniu wybrałam się na rower. W założeniu miał być siłowy trening, ale sił jakoś było mało i jechało mi się bardzo topornie, tak więc stwierdziłam, że dziś tylko Olsztyn.
Początek asfaltem przez Kucelin, koło Guardiana, koło nastawni (gdzie mijam się z Agnieszką - Abovo), potem przez Kusięta (tutaj pod koniec wioski mijam się z Rolandem) do Olsztyna.Z siłami dziś ciężko, nogi jakieś takie ciężkie, jakby nie moje. Chociaż w Olsztynie po 19 km licznik pokazał średnią prędkość 23,4 km/h. Byłam troszkę zdziwiona, ale pozytywnie.
W Olsztynie kieruje się najpierw zobaczyć pewien kawałek drzewa na placu zabaw, który już ostatnio przykuł moją uwagę. Okazuje się, że owe drzewo to fragment ponad 400 letniego klonu, który do 2010 roku rósł w Czatachowej, ale musiał zostać ścięty. Wykorzystano go jako pomnik poświęcony Janowi Pawłowi II. Następnie próba podjazdu na ruiny zamku. Podjazd pokonany z jedną przerwą. W dalszym ciągu nie mogę pokonać zakrętu po dość sporych kamolach. Może kiedyś. Krótka sesja rowerku i zjazd - pokonany w całości :)
Rocky przy fragmencie 400-letniego klonu, stanowiącego pomnik poświęcony Janowi Pawłowi II
Tabliczka na pomniku
Ruiny zamku w Olsztynie
Rocky na tle zamku
Rocky na tle zamku
Czasu może byłoby na więcej km, ale energii brak, więc powrót. Asfaltem w stronę Biskupic, potem pożarówką. Po drodze, koło ławeczek na pożarówce mijam się z Arkiem (arusb). Dojeżdżam do początku rowerostrady, dalej terenem do torów, przez lasek, asfaltem przez Bugaj, koło Michaliny i przez Błeszno do domu. Po drodze jeszcze na chwilę na myjkę. I to tyle.
Mam nadzieję, że siły szybko powrócą. Byle do weekendu :D
Na rowerze jeżdżę odkąd tylko pamiętam - nauczył mnie tata, gdy nie miałam jeszcze skończonych 3 lat. Najbardziej lubię zwiedzać, w szczególności zamki :)
Technika nie jest moją najlepszą stroną, ale jeżdżę, bo lubię i sprawia mi to przyjemność :) Jazda rowerem jest dla mnie jak narkotyk - silnie uzależnia, a jej brak powoduje dolegliwości abstynencyjne :D
Od 2013 zawodniczka klubu BIKEHEAD MTB TEAM.
Powerade MTB Maraton 2013 - klasyfikacja generalna: miejsce 8 w K2 Mega.
Bike Maraton 2014 - klasyfikacja generalna: miejsce 4 w K2 Mega
PS: Nie obchodzi mnie co o mnie myślicie, czy mnie lubicie czy nienawidzicie, czy jestem zbyt naiwna, czy może dziecinna, ale prawda jest inna - jestem taka jaka według siebie być powinnam.
Oświadczam, że wszelkie obraźliwe, niecenzuralne, wulgarne i bezsensowne komentarze umieszczane na innych portalach, podpisane moim nickiem, albo pisane w taki sposób, by mogły być kojarzone z moją osobą nie są mojego autorstwa. Jest to próba podszywania się pode mnie. Przyjdzie taki czas, że sprawiedliwości stanie się za dość i winny poniesie odpowiednią karę.