Wpisy archiwalne w kategorii

2) 30 - 60 km

Dystans całkowity:14157.54 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:669:57
Średnia prędkość:19.09 km/h
Maksymalna prędkość:75.40 km/h
Suma podjazdów:68278 m
Maks. tętno maksymalne:179 (92 %)
Maks. tętno średnie:134 (69 %)
Suma kalorii:4363 kcal
Liczba aktywności:335
Średnio na aktywność:42.26 km i 2h 13m
Więcej statystyk

Sokole Góry i Biakło

Środa, 23 lipca 2014 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Pomimo zapowiadanych opadów deszczu umówiliśmy się dziś popołudniu z Łukaszem na wypad w Sokole Góry. Już w drodze do Jagiellończyków zastanawialiśmy się z Alkiem czy nie zawrócić, gdyż zerwał się mocny wiatr i zaczęło kropić, ale gdy dojechaliśmy na miejsce spotkania padać przestało. Gdy dojechał Łukasz ruszyliśmy w drogę.

Pojechaliśmy Alejką Pokoju (i tutaj zaczęło znów padać), potem przez Kucelin (gdzie już bardziej lało niż padało), koło Guardiana, wzdłuż torów i terenem do początku rowerostrady. Z każdą minutą deszcz powoli ustawał. Dalej pożarówką do końca i w Sokole Góry. Tutaj najpierw żółtym pieszym, potem czerwonym, a potem Łukasz poprowadził nas kilkoma technicznymi ścieżkami. Było ślisko, więc trzeba było szczególnie uważać podczas zjazdów po kamieniach. W kilku miejscach wolałam z roweru zejść, by nie zaliczyć gleby. Po rundce przez Sokole Góry udajemy się jeszcze na Biakło, które objeżdżamy dookoła fajnym singielkiem, po czym zjeżdżamy do parkingu.

Analogicznie jak wcześniej pożarówką, potem terenem do torów, przez lasek, asfaltem przez Bugaj i koło Michaliny do DK1. Tutaj Łukasz jedzie prosto, a my w lewo i przez Błeszno. Odbijamy jeszcze na myjkę umyć rowerki i wracamy do domu.

Bike Maraton 2014 - Bielawa

Sobota, 19 lipca 2014 · Komentarze(1)
Uczestnicy
Kolejny wyścig z cyklu Bike Maraton. Od samego rana świeciło słońce i było bardzo ciepło, co zwiastować mogło dziś tylko jedno - wyścig w prażącym słońcu i upale.

Najgorszy był dla mnie pierwszy podjazd - który z drobnymi przerywnikami miał jakieś 15 km.
Start był na terenie Ośrodka Wczasowo - Wypoczynkowego Sudety przy sztucznym zbiorniku. Po pierwszych metrach wjechaliśmy na szutrowy odcinek, na którym strasznie się kurzyło, ale po chwili wjechaliśmy na asfalt prowadzący mocno w górę, który szybko zniknął i pojawiła się szutrowo - kamienista nawierzchnia. Było mi tak strasznie gorąco, i tak się kurzyło, że momentami ledwie jechałam i tylko widziałam co chwilę kolejne wyprzedzające mnie osoby. Zastanawiałam się cały czas czy dam radę przejechać dystans mega. Po 6 kilometrach wjechaliśmy pod Trzy Buki (628m n.p.m.).

Pierwszy Podjazd tuż za startem

Po osiągnięciu szczytu była chwila odpoczynku na zjeździe, po czym od rozjazdu (tuż za pierwszym bufetem) na 9 kilometrze Mini/Mega zaczynał się kolejny wymagający dobrej kondycji podjazd. Na 12 km kolejny bufet i dalsza część kamienistego, wcale nie łatwego podjazdu pod Wielką Sowę (1015m n.p.m.). Na szczęście im wyżej tym robiło się chłodniej, więc jechało mi się coraz lepiej. Udało mi się nawet pokonać cały podjazd, co jest dla mnie sporym osiągnięciem.


Na podjeździe


Pokonywanie kamieni


Pokonywanie kamieni

Po osiągnięciu szczytu był około 2,5 kilometrowy zjazd, na którym pod sam koniec dostałam w prawe kolano jakąś grubą gałęzią i przed oczami aż zobaczyłam chyba wszystkie możliwe gwiazdozbiory świata. Po zjeździe na dół kolejny podjazd wokół Małej Sowy (972m n.p.m.), a potem na Średnią Górę, gdzie znajdował się drugi bufet (na 21 km trasy), z której był trudny technicznie zjazd po korzeniach i kamieniach. Najbardziej jednak podobały mi się reakcje turystów, którzy widząc jak podjeżdżam aż klaskali i gratulowali. Na jednym z podjazdów - mnie pamiętam którym jeden z okolicznych mieszkańców polewał zawodników wodą z węża dla ochłody - oczywiście z chęcią z tego skorzystałam. Większość zjazdu z Średniej Sowy udało mi się pokonać, jednak w kilku miejscach musiałam się podeprzeć nogą.

Do 31km, czyli rozjazdy Giga / Mega było jeszcze kilka wymagających zjazdów i podjazdów. Najgorszy był krótki asfaltowy podjazd pod schronisko. Pokonałam cały podjazd, jednak łatwo wcale nie było. Sprawiło mi to nie lada radość, tym bardziej, że obok mnie rowery prowadziło wielu facetów. Od rozjazdu trasa prowadziła szczytami gór z kilkoma zjazdami i podjazdami, między innymi na Lisie Skały, ale cały czas jechało się ciężkim terenem po kamieniach i korzeniach. W pobliżu 36 km trasa powoli zaczynała prowadzić w dół z początku terenem po korzeniach i kamieniach, a potem bardzo szybkimi szutrami z mnóstwem niebezpiecznych zakrętów. Na jednym z nich o mało co nie wypadłam z trasy w drzewo. Ostatnie około 2 km do mety to już łagodny zjazd, który pokonaliśmy na rozgrzewce, więc już go znałam, i wiedziałam jaką obrać ścieżkę jazdy.


Szybki zjazd


Tak się kurzyło na trasie


Podjazd


Na zjeździe


Kolejny zjazd


Zjazd przed metą

Po przyjeździe na metę nie wiedziałam na jakiej uplasowałam się pozycji. Dopiero po chwili dostałam od Bike Maratonu smsa z wynikiem dzisiejszego wyścigu: miejsce 7 z 9 w K2 Mega i 364 z 516 Open.

Profil trasy maratonu:

Praca i popołudniowy Olsztyn

Środa, 16 lipca 2014 · Komentarze(0)
Rano dojazd do pracy. Po pracy od razu do domu na skróty wertepami wzdłuż torów, gdzie podobnie jak wczoraj spotykam rosłego bażanta. Po obiadku jeszcze wypad do Olsztyna.

Najpierw przez osiedle, potem Alejką Pokoju, przez Kucelin, Cmentarz Żydowski, Legionów, tutaj w lewo i podjazd na Ossona (niestety nieudany). Dalej zjazd i czerwonym rowerowym w stronę Zielonej Góry. Podjazd pokonany do połowy, po czym zjazd do czerwonego szlaku. Kawałek asfaltem przez Kusięta i w prawo w teren w stronę Towarnych. Przed dojazdem do jaskini odbijam w lewo i docieram do asfaltu. Asfaltem do rynku w Olsztynie, tutaj chwila przerwy i powrót.

Kawałek asfaltem w stronę leśnego, a potem w prawo i terenem przez Skrajnicę. Dalej rowerostradą, terenem do torów, przez lasek, asfaltem przez Bugaj, koło Michaliny i przez Błeszno do domu. Waga jednak ma jakieś znaczenie, bo trochę się zmęczyłam na Foxie od podjazdów w terenie.

Asfaltowo z przygodami

Wtorek, 15 lipca 2014 · Komentarze(0)
Dzisiejsze rowerowe popołudnie minęło pod znakiem nieplanowanych splotów zdarzeń i atrakcji. Nastawiona na samotną jazdę wybrałam się asfaltowo w stronę Olsztyna. Na Jagiellońskiej spotykam Krzyśka z CWR, który postanawia mi towarzyszyć. Chwilę później koło Jagiellończyków spotykamy Łukasza, który kończy trening na dziś. Chwila rozmowy i jedziemy dalej Alejką Pokoju i przez Kucelin.

Koło huty telefon od Magdy. No i Krzysiek jedzie dalej a ja nawracam ścieżką wzdłuż rzeki w stronę Konopisk. Jadę Alejką Pokoju, potem Jagiellońską i dalej asfaltem przez Wypalanki. Tutaj zaczynają się atrakcje...
Jadę sobie spokojnie 35 km/h w strefie do 30 km/h i nagle wyprzedza mnie jadąca dwa razy szybciej ode mnie ciężarówka, a z naprzeciwka auto... no to ja zjeżdżam na pobocze... totalna dysmózgia. No nic po chwili jadę dalej. Ujechałam może z 10 metrów. Nagle słyszę huk. Poczatkowo myślę sobie kapeć... tym bardziej, że przednie koło boje na boki. Zatrzymuje się koło stacji przy Sabinowskiej i okazuje się, że winowajcą jest pęknięta szprycha. Wyciągam ją i jadę dalej przez Dźbów i Wygodę na Kijas mając nadzieję, że to koniec przygód.

Na miejscu okazuje się, że to jednak nie koniec na dziś. Mąż kumpeli informuje mnie, że w przednim kole mam dwóch pasażerów na gapę - dwa kamienie, które wpadły mi  miedzy oponę a felgę - prawdopodobnie podczas przejeżdżania przez remontowany most na Żyznej (bynajmniej tak mi się zdaje, bo wcześniej ich nie zauważyłam). Cóż za pech. No dobra, najpierw pogaduchy, potem się tym zajmiemy.


Gapowicze :)

Przed powrotem akcja kamień. Spuszczamy powietrze z koła, wyciągamy kamyki i pompowanie. Operacja zakończona powodzeniem :) Teraz mogę już wracać do domu. Powrót na szczęście bez przygód. Najkrótszą drogą - asfaltem przez Wygodę, Dźbów i Wypalanki. Cóż za zakręcony dzień.


Terenowo z CWR

Sobota, 12 lipca 2014 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Nadszedł weekend. Po całym tygodniu pracy po głowie chodził tylko jeden plan - wyspać się :D Z uwagi na ten fakt zaproponowałam na CWR wypad na teren w samo południe. Na miejscu startu poza mną i Alkiem stawili się jeszcze Janusz, Łukasz, Marcin i Marek. W takim składzie ruszyliśmy w drogę.

Alejką Pokoju, potem przez Kucelin, Odlewników, Legionów i tutaj w lewo w teren i przez Ossona. Po wjechaniu na Ossona wdrapujemy się w czwórkę na szczyt by zjechać singlem. Janusz i Marek czekają na nas na dole. Dalej w szóstkę zjazd do czerwonego rowerowego i w stronę Zielonej Góry. Podjazd i potem zjazd koło jaskini. Po dojechaniu z powrotem do czerwonego szlaku okazuje się, że nie ma z nami Marka. Nie mamy z nim kontaktu telefonicznego. Czekamy i czekamy i Marka nie ma. Łukasz wraca na szczyt by poszukać zaginionego, ale bez skutku. Wraca sam. W między czasie spotykamy rowerzystę z Warszawy, który na weekend przybył do Częstochowy poznać tutejsze szlaki. Postanawia dołączyć do naszej ekipy, więc dalej jedziemy znów w szóstkę. Jedziemy kawałek asfaltem przez Kusięta, a potem w prawo i terenem w stronę Towarnych - najpierw podjazd do jaskini, potem zjazd do polany i znów podjazd na szczyt Towarnych. Próbuję trudniejszego z podjazdów, ale nie udaje mi się go pokonać.


Ekipa koło jaskini w Górach Towarnych

Zjeżdżamy w stronę asfaltu. Na końcu zjazdu mijamy ekipę na koniach. Konie strasznie wierzgają na nasz widok. Widać nie przepadają za rozpędzonymi rowerzystami. Dalej asfaltem do Olsztyna. Na zamek dziś obowiązuje opłata 3,50, zatem jadąc terenem mijamy zamek bokiem i udajemy się do kamieniołomu Kielniki. Wjeżdżamy na gorę kamieniołomu i następnie prawym zboczem zjeżdżamy do środka. Pokonałam prawie cały zjazd. Za wyjątkiem końcówki, gdzie na krotkim szutrowym odcinku zamiast trzymać się prawej strony, gdzie był już wyjechany ślad, to ja pojechałam lewą stroną, po ktorej znajduje się kilka uskoków. Na jednym z nich wyrzuciło mnie z roweru. Zdarza się. Pozbierałam się i ruszyliśmy dalej czerwonym rowerowym do Przymiłowic, gdzie po wyjechaniu na asfalt skręcamy w prawo na żółty pieszy którym docieramy w Sokole Góry. W Sokolich wjeżdżamy na czerwony pieszy i nim częściowo jadąc, częściowo prowadząc rowery udajemy się na Puchacz. Dalej Łukasz prowadzi nas słynnymi od pewnego czasu technicznymi ścieżkami. Kilka fajnych zjazdów i podjazdów. Na jednym z nich niegroźna gleba Janusza, który wyskoczył z hopki z dużą prędkością i lądując zahaczył o moje tylne koło. Po pokonaniu technicznych szlaków docieramy do czarnego pieszego, a nim do żółtego rowerowego. Wyjeżdżamy na asfalt i udajemy się do leśnego celem uzupełnienia płynów.

Po przerwie powrót. Asfaltem w stronę Biskupic, a potem pożarówką do początku rowerostrady. Tutaj odłączają się Marcin z Michałem i jadą prosto, a my we czwórkę jedziemy terenem do torów, przez lasek, asfaltem przez Bugaj i przez Michalinę do DK1. Tutaj odłącza się Janusz. Dalej we trójkę jedziemy na myjkę, gdzie żegnamy się z Łukaszem i po umyciu rowerów wracamy we dwoję przez Błeszno do domu.

Skrót dzisiejszej wyprawy:


Po przyjeździe do domu okazało się, że Marek zjechał z Zielonej innym zjazdem niż my i w efekcie dojechał gdzieś do jakiegoś asfaltu. Gdy zorientował się, że nas nie ma pojechał dalej asfaltem. Dobrze, że tak się to wszystko skończyło. Mimo wszystko to był bardzo przyjemny sobotni wypad w dobrym towarzystwie.

Asfaltowo

Czwartek, 10 lipca 2014 · Komentarze(1)
Umówiłam się dziś z Sylwią na asfaltowy wypad, z uwagi na wczorajszą ulewę. Dałam również znać o wypadzie na fejsie. Na miejsce startu na Plac Biegańskiego przybyli jeszcze Marek, Piotrek i Janusz. W takim składzie ruszyliśmy.

Najpierw przez Aleje, potem Mirowską i dalej przez Mirów, koło Przeprośnej, Siedlec, Mstów, Zawadę do Malus Wielkich. Tutaj skręcamy w lewo i potem w prawo, jednak okazuje się, że asfalt zamienia się w szuter, a potem w bardziej polną dróżkę, na której jest masa kałuż. Rezygnujemy więc i wracamy na asfalt. I dalej asfaltem przez Małusy, Brzyszów, Kusięta do Olsztyna. W Olsztynie kierujemy się na zamek. Szybka fotka grupowa i potem we trójkę z Sylwią i Januszem podjeżdżamy na zamek. Fotka na górze i zjazd.



Na zamku z Sylwią


Zjazd z zamku w Olsztynie




Dzisiejsza ekipa :)

Czas wracać. Asfaltem główną, potem w prawo i przez osiedle pod Wilczą Górą, potem Odrzykoń, koło Guardiana, przez Kucelin, Alejkę Pokoju i Jagiellońską, gdzie rozdzielamy się. Część ekipy jedzie dalej, a ja z Markiem kierujemy się przez osiedle do swoich domów.

Choć terenu poza zamkiem dziś za wiele nie było, to był to bardzo fajny wypad w super towarzystwie :) Pogoda nam dopisała, jechało się całkiem przyjemnie.

Wypad z CWR

Wtorek, 8 lipca 2014 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Dziś kolejny raz z grupą fejsbukową. Tym razem start koło sklepu na Worcella. Na miejsce startu dociera dziś pięć osób - Sylwia, Piksel, Rafał, Marek i Zbyszek z Jurabike i ja. Przed wypadem jeszcze na chwilę do sklepu, gdyż chłopaki muszą się zaopatrzyć w coś do picia. Po zakupach ruszamy w drogę.

Najpierw wzdłuż Jana Pawła w stronę Tesco, potem wałem wzdłuż Warty do parku na Zawodziu i przez park do Mirowskiej. Dalej tak jak wczoraj terenem koło Złotej Góry i Legionów. Dzisiaj skręcamy w lewo i kierujemy się na Ossona. Podjazd, zjazd i czerwonym rowerowym w stronę Zielonej Góry. Przez szczyt Zielonej i znów do czerwonego rowerowego, po czym asfaltem przez Kusięta. Tutaj odłącza się Marek i jedzie dalej asfaltem, a my w czwórkę terenem w stronę Towarnych. Obok jaskini, po czym zjazd na polanę. Niestety na zjeździe Sylwia zalicza glebę, uderzając głową o ziemię (dobrze, że zdążyła wcześniej kupić kask). W wyniku upadku niestety przednie koło roweru ulega bardzo mocnemu skrzywieniu. Chłopaki próbują prostować, ale nic to nie daje. Niestety Sylwia nie ma innego wyboru jak zadzwonić po transport samochodowy. Jedziemy w czwórkę dalej przez szczyt Towarnych. Próbuję dziś trudniejszego podjazdu. Próba nieudana, ale podjazd nie wydaje się być aż taki straszny. Zjazd do asfaltu i asfaltem do Olsztyna. Niestety znów czas goni. Piksel i Rafał jadą w Sokole, a ja ze Zbyszkiem wracamy do Czewy główną drogą, a potem pożarówką. Na końcu terenem do torów, przez lasek, asfaltem przez Bugaj i potem koło Michaliny. przy DK1 odbijam w lewo i jadę samotnie przez Błeszno do domu.

Kolejny raz nie udało mi się dotrzeć do Sokolich. Ale jak to mówią - do trzech razy sztuka. Może następnym razem czas pozwoli. Mimo wszystko był to kolejny ciekawy wypad.

Wypad z CWR

Poniedziałek, 7 lipca 2014 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Postanowiłam wybrać się dziś na terenowy wypad z grupą rowerową z fejsbuka. Miejsce zbiórki Plac Biegańskiego. Godzina 18. Nie wiedziałam ile będzie osób i kto przybędzie ale zaryzykowałam. Na miejsce zbiórki samotnie przez miasto. Zebrała się nas spora grupka - 10 osób - Ania, Ola, Adam (Piksel), Krzysiek, Oskar (propagator wypadu), Marek z Jurabike, Mateusz, Michał, Piotrek i ja.

Ruszyliśmy w drogę. Przez Aleje i Mirowską. Dalej terenem koło Złotej Góry do Legionów. Legionów asfaltem i znów terenem do kamieniołomu. Przez kamieniołom i kawałek asfaltem Brzyszowską, po czym w prawo na czerwony rowerowy. Czerwonym w stronę Zielonej Góry. Na Zielonej podjazd i zjazd znów do czerwonego szlaku. Na dole okazuje się, że jeden z nas - Krzysiek - gdzieś się odłączył. Czekamy parę chwil, ale wciąż go nie ma i nie ma jak z nim się skontaktować. Jedziemy więc dalej. Asfaltem przez Kusięta i w prawo w teren w stronę Towarnych. Tutaj ekipa dzieli się i cześć jedzie asfaltem do Olsztyna, a druga część w tym ja terenem obok jaskini i przez szczyt Towarnych. Po zjeździe okazuje się, że Piksel złapał kapcia. Szybka zmiana dętki, podczas której nagle dojeżdża do nas Krzysiek i dalej asfaltem do rynku, gdzie czeka reszta ekipy. Czas trochę goni. Ekipa znów się dzieli. Część chłopaków jedzie dalej w Sokole, a ja, Ania, Ola, Michał i Marek wracamy do domów. Asfaltem w stronę Biskupic, a potem pożarówką do końca. Dalej asfaltem koło Guardiana i ścieżką wzdłuż rzeki na Kucelin. Koło dworca żegnam resztę ekipy i samotnie jadę do domu Alejką Pokoju.

Bardzo fajnie spędzone popołudnie w miłym gronie. Nie sadziłam, że zbierze się dziś aż taka duża ekipa, ale dzięki temu było ciekawiej :) Mam nadzieję, że to nie ostatni taki wypad.

Przełajowy wyścig MTB Poczesna i Olsztyn

Sobota, 5 lipca 2014 · Komentarze(1)
Uczestnicy
Dziś postanowiliśmy wybrać się na krótki wyścig MTB Poczesna, odbywający się na terenie glinianki w Korwinowie. Umówiliśmy się pod Jagiellończykami z ekipą Jurabike na wspólny dojazd na wyścig.

W składzie sześcioosobowym - Rafał z synem Michałem, Marek, drugi Marek, Alek i ja ruszyliśmy w drogę. Wzdłuż DK1 do Michaliny, przez Bugaj i dalej ścieżką wzdłuż rzeki. Następnie asfaltem przez Słowik do Korwinowa i tutaj skręt na gliniankę. Na miejscu pustki. Nawet trasa jeszcze całkiem nieoznakowana. Z czasem zaczęli zjeżdżać się kolejni zawodnicy, w tym m.in. Arek z Jurabike. Na miejscu kilka kółeczek po okolicy, a gdy trasa była już oznaczona kółko zapoznawcze.

Najpierw start w kategoriach dziecięcych. kategoria OPEN na samym końcu. Na linii startu 11 zawodników, w tym ja, jako jedyna kobieta. Do pokonania 6 kółek o długości 900 metrów każde. Na starcie puściłam facetów przodem. Pierwsze kółko przejechałam na ostatniej pozycji. Na każdym kolejnym udało mi się wyprzedzić jakiegoś zawodnika. W efekcie linię mety przejechałam na 6 pozycji, zdublowana na ostatnim kółku przez Alka i Roberta. Razem z Markiem i Arkiem w gratisie zrobiliśmy jeszcze jedno siódme kółko, gdyż organizator pomylił się w liczeniu. Trasa łatwa, do przejechania bez problemu.


Na starcie


Na trasie wyścigu


Podczas wyścigu

Wynik wyścigu: Miejsce 6 w kategorii Open (mężczyźni i kobiety - w zasadzie jedna kobieta) na 11 startujących zawodników. Szału nie ma :D Ale nie jest źle :D

Wręczenie nagród:




Zdobyte fanty

Po wyścigu powrót. Razem z Markiem i Michałem asfaltem do Słowika i wzdłuż rzeki do Bugaja. Tutaj żegnamy się z Michałem i jedziemy we troje do Olsztyna na krótki "rozjazd". Najpierw drugą stroną rzeki, potem terenem do torów, za torami jeszcze kawałek terenem do pożarówki i pożarówką do asfaltu. Udajemy się do leśnego na krótki postój. Po napełnieniu żołądków powrót do domu.

Kawałek asfaltem, a potem terenem przez Ostrówek i Skrajnicę. Dalej rowerostradą do końca, kawałek terenem do torów, asfaltem koło Guardiana i ścieżką wzdłuż rzeki na Kucelin. Z każdą minutą zrywa się coraz silniejszy wiatr. Jedziemy jeszcze na chwilę do Arka odebrać fanty zdobyte na wyścigu i dalej Aleją Pokoju i Jagiellońską do domu. Na osiedlu żegnamy się z Markiem i udajemy się jeszcze na myjkę wyczyścić rowerki.

Tak oto minęła rowerowa sobota. Całkiem fajnie spędzony dzień :) Starczyło czasu i na wyścig i na spokojną wycieczkę, a to nie zdarza się zbyt często :)

Miastowe zbiorcze km

Piątek, 4 lipca 2014 · Komentarze(0)
Zbiorowe kilometry po mieście z kilku dni. Z uwagi na ostatnie kłopoty z kolanem jazda w spokojnym tempie.
Środa - dojazd do pracy. Powrót z uwagi na burzę i ulewę z rowerem w aucie.
Czwartek - dojazd do pracy i powrót do domu. Po południu jeszcze na chwilę do Makro.
Piątek - dojazd do pracy i powrót. Po południu kilka km z mamą. Alejką Pokoju, ścieżką wzdłuż rzeki i Legionów na Złotą Górę. Następnie zjazd terenem do Mirowskiej, wzdłuż rzeki, koło galerii i do Krakowskiej. Potem ścieżką wzdłuż rzeki, Niepodległości, obok zajezdni i przez osiedle do domu.