Dzisiejsze rowerowe popołudnie minęło pod znakiem nieplanowanych splotów zdarzeń i atrakcji. Nastawiona na samotną jazdę wybrałam się asfaltowo w stronę Olsztyna. Na Jagiellońskiej spotykam Krzyśka z CWR, który postanawia mi towarzyszyć. Chwilę później koło Jagiellończyków spotykamy Łukasza, który kończy trening na dziś. Chwila rozmowy i jedziemy dalej Alejką Pokoju i przez Kucelin.
Koło huty telefon od Magdy. No i Krzysiek jedzie dalej a ja nawracam ścieżką wzdłuż rzeki w stronę Konopisk. Jadę Alejką Pokoju, potem Jagiellońską i dalej asfaltem przez Wypalanki. Tutaj zaczynają się atrakcje... Jadę
sobie spokojnie 35 km/h w strefie do 30 km/h i nagle wyprzedza mnie
jadąca dwa razy szybciej ode mnie ciężarówka, a z naprzeciwka auto... no
to ja zjeżdżam na pobocze... totalna dysmózgia. No nic po chwili jadę dalej. Ujechałam może z 10 metrów. Nagle słyszę huk. Poczatkowo myślę sobie kapeć... tym bardziej, że przednie koło boje na boki. Zatrzymuje się koło stacji przy Sabinowskiej i okazuje się, że winowajcą jest pęknięta szprycha. Wyciągam ją i jadę dalej przez Dźbów i Wygodę na Kijas mając nadzieję, że to koniec przygód.
Na miejscu okazuje się, że to jednak nie koniec na dziś. Mąż kumpeli informuje mnie, że w przednim kole mam dwóch pasażerów na gapę - dwa kamienie, które wpadły mi
miedzy oponę a felgę - prawdopodobnie podczas przejeżdżania przez
remontowany most na Żyznej (bynajmniej tak mi się zdaje, bo wcześniej ich nie zauważyłam). Cóż za pech. No dobra, najpierw pogaduchy, potem się tym zajmiemy.
Gapowicze :)
Przed powrotem akcja kamień. Spuszczamy powietrze z koła, wyciągamy kamyki i pompowanie. Operacja zakończona powodzeniem :) Teraz mogę już wracać do domu. Powrót na szczęście bez przygód. Najkrótszą drogą - asfaltem przez Wygodę, Dźbów i Wypalanki. Cóż za zakręcony dzień.
Wybraliśmy się dziś w okolice Radomska na wyścig XC z cyklu Malutkie MTB Race Edycja I.Do pokonania miałam 4 okrążenia o długości około 5,5 km każde. Trasa płaska, łatwa technicznie, pomijając jeden króciutki podjazd na piaskowni, gdzie przynajmniej dla mnie szybciej było rower wepchać niż zakopać się w piachu podczas próby podjazdu.
Start był wspólny dla czterech kategorii - K1, K2, K3 i M4. Kategorie K1, K3 i M4 miały do pokonania po 3 okrążenia, jedynie moja kategoria musiała zmierzyć się 4 okrążeniami. Trasa w miarę sucha, w kilku miejscach spore kałuże.
Na starcie Po starcie najlepiej mi nie szło. Wystartowałam na 4
pozycji, ale po drugim zakręcie byłam 6. Stopniowo zaczęłam wyprzedzać
niektórych zawodników. Pod koniec pierwszego kółka jechałam już jako
pierwsza, ale tuż za mną jechały jeszcze dwie dziewczyny, w tym znajoma z
innego teamu, która na początku drugiego okrążenia wyprzedziła mnie
mijając kałużę z drugiej strony. Postanowiłam się nie poddawać,
stwierdziłam, że nie będę już mijać kałuż, dzięki czemu udało mi się na
początku trzeciego okrążenia znów być na pierwszym miejscu. Zaraz za linią startu/mety okazało się, że jedna z konkurentek ukończyła już wyścig, gdyż była w innej kategorii. Jechałam w dalszym ciągu jako pierwsza, spoglądałam za siebie, ale nie miałam już na oku Sandry, która wcześniej deptała mi po piętach. Udało mi się utrzymać przewagę aż do mety i ukończyć wyścig na 1 miejscu w kategorii K2 :)
Przed wyścigiem dwa kółka zapoznawcze po trasie, następnie asfaltowa rozgrzewka przed startem. Po wyścigu krótki rozjazd, a na koniec na myjkę umyć rowery.
Nadszedł weekend. Po całym tygodniu pracy po głowie chodził tylko jeden plan - wyspać się :D Z uwagi na ten fakt zaproponowałam na CWR wypad na teren w samo południe. Na miejscu startu poza mną i Alkiem stawili się jeszcze Janusz, Łukasz, Marcin i Marek. W takim składzie ruszyliśmy w drogę.
Alejką Pokoju, potem przez Kucelin, Odlewników, Legionów i tutaj w lewo w teren i przez Ossona. Po wjechaniu na Ossona wdrapujemy się w czwórkę na szczyt by zjechać singlem. Janusz i Marek czekają na nas na dole. Dalej w szóstkę zjazd do czerwonego rowerowego i w stronę Zielonej Góry. Podjazd i potem zjazd koło jaskini. Po dojechaniu z powrotem do czerwonego szlaku okazuje się, że nie ma z nami Marka. Nie mamy z nim kontaktu telefonicznego. Czekamy i czekamy i Marka nie ma. Łukasz wraca na szczyt by poszukać zaginionego, ale bez skutku. Wraca sam. W między czasie spotykamy rowerzystę z Warszawy, który na weekend przybył do Częstochowy poznać tutejsze szlaki. Postanawia dołączyć do naszej ekipy, więc dalej jedziemy znów w szóstkę. Jedziemy kawałek asfaltem przez Kusięta, a potem w prawo i terenem w stronę Towarnych - najpierw podjazd do jaskini, potem zjazd do polany i znów podjazd na szczyt Towarnych. Próbuję trudniejszego z podjazdów, ale nie udaje mi się go pokonać.
Ekipa koło jaskini w Górach Towarnych
Zjeżdżamy w stronę asfaltu. Na końcu zjazdu mijamy ekipę na koniach. Konie strasznie wierzgają na nasz widok. Widać nie przepadają za rozpędzonymi rowerzystami. Dalej asfaltem do Olsztyna. Na zamek dziś obowiązuje opłata 3,50, zatem jadąc terenem mijamy zamek bokiem i udajemy się do kamieniołomu Kielniki. Wjeżdżamy na gorę kamieniołomu i następnie prawym zboczem zjeżdżamy do środka. Pokonałam prawie cały zjazd. Za wyjątkiem końcówki, gdzie na krotkim szutrowym odcinku zamiast trzymać się prawej strony, gdzie był już wyjechany ślad, to ja pojechałam lewą stroną, po ktorej znajduje się kilka uskoków. Na jednym z nich wyrzuciło mnie z roweru. Zdarza się. Pozbierałam się i ruszyliśmy dalej czerwonym rowerowym do Przymiłowic, gdzie po wyjechaniu na asfalt skręcamy w prawo na żółty pieszy którym docieramy w Sokole Góry. W Sokolich wjeżdżamy na czerwony pieszy i nim częściowo jadąc, częściowo prowadząc rowery udajemy się na Puchacz. Dalej Łukasz prowadzi nas słynnymi od pewnego czasu technicznymi ścieżkami. Kilka fajnych zjazdów i podjazdów. Na jednym z nich niegroźna gleba Janusza, który wyskoczył z hopki z dużą prędkością i lądując zahaczył o moje tylne koło. Po pokonaniu technicznych szlaków docieramy do czarnego pieszego, a nim do żółtego rowerowego. Wyjeżdżamy na asfalt i udajemy się do leśnego celem uzupełnienia płynów.
Po przerwie powrót. Asfaltem w stronę Biskupic, a potem pożarówką do początku rowerostrady. Tutaj odłączają się Marcin z Michałem i jadą prosto, a my we czwórkę jedziemy terenem do torów, przez lasek, asfaltem przez Bugaj i przez Michalinę do DK1. Tutaj odłącza się Janusz. Dalej we trójkę jedziemy na myjkę, gdzie żegnamy się z Łukaszem i po umyciu rowerów wracamy we dwoję przez Błeszno do domu.
Skrót dzisiejszej wyprawy:
Po przyjeździe do domu okazało się, że Marek zjechał z Zielonej innym zjazdem niż my i w efekcie dojechał gdzieś do jakiegoś asfaltu. Gdy zorientował się, że nas nie ma pojechał dalej asfaltem. Dobrze, że tak się to wszystko skończyło. Mimo wszystko to był bardzo przyjemny sobotni wypad w dobrym towarzystwie.
Umówiłam się dziś z Sylwią na asfaltowy wypad, z uwagi na wczorajszą ulewę. Dałam również znać o wypadzie na fejsie. Na miejsce startu na Plac Biegańskiego przybyli jeszcze Marek, Piotrek i Janusz. W takim składzie ruszyliśmy.
Najpierw przez Aleje, potem Mirowską i dalej przez Mirów, koło Przeprośnej, Siedlec, Mstów, Zawadę do Malus Wielkich. Tutaj skręcamy w lewo i potem w prawo, jednak okazuje się, że asfalt zamienia się w szuter, a potem w bardziej polną dróżkę, na której jest masa kałuż. Rezygnujemy więc i wracamy na asfalt. I dalej asfaltem przez Małusy, Brzyszów, Kusięta do Olsztyna. W Olsztynie kierujemy się na zamek. Szybka fotka grupowa i potem we trójkę z Sylwią i Januszem podjeżdżamy na zamek. Fotka na górze i zjazd.
Na zamku z Sylwią
Zjazd z zamku w Olsztynie
Dzisiejsza ekipa :)
Czas wracać. Asfaltem główną, potem w prawo i przez osiedle pod Wilczą Górą, potem Odrzykoń, koło Guardiana, przez Kucelin, Alejkę Pokoju i Jagiellońską, gdzie rozdzielamy się. Część ekipy jedzie dalej, a ja z Markiem kierujemy się przez osiedle do swoich domów.
Choć terenu poza zamkiem dziś za wiele nie było, to był to bardzo fajny wypad w super towarzystwie :)Pogoda nam dopisała, jechało się całkiem przyjemnie.
Dziś kolejny raz z grupą fejsbukową. Tym razem start koło sklepu na Worcella. Na miejsce startu dociera dziś pięć osób - Sylwia, Piksel, Rafał, Marek i Zbyszek z Jurabike i ja. Przed wypadem jeszcze na chwilę do sklepu, gdyż chłopaki muszą się zaopatrzyć w coś do picia. Po zakupach ruszamy w drogę.
Najpierw wzdłuż Jana Pawła w stronę Tesco, potem wałem wzdłuż Warty do parku na Zawodziu i przez park do Mirowskiej. Dalej tak jak wczoraj terenem koło Złotej Góry i Legionów. Dzisiaj skręcamy w lewo i kierujemy się na Ossona. Podjazd, zjazd i czerwonym rowerowym w stronę Zielonej Góry. Przez szczyt Zielonej i znów do czerwonego rowerowego, po czym asfaltem przez Kusięta. Tutaj odłącza się Marek i jedzie dalej asfaltem, a my w czwórkę terenem w stronę Towarnych. Obok jaskini, po czym zjazd na polanę. Niestety na zjeździe Sylwia zalicza glebę, uderzając głową o ziemię (dobrze, że zdążyła wcześniej kupić kask). W wyniku upadku niestety przednie koło roweru ulega bardzo mocnemu skrzywieniu. Chłopaki próbują prostować, ale nic to nie daje. Niestety Sylwia nie ma innego wyboru jak zadzwonić po transport samochodowy. Jedziemy w czwórkę dalej przez szczyt Towarnych. Próbuję dziś trudniejszego podjazdu. Próba nieudana, ale podjazd nie wydaje się być aż taki straszny. Zjazd do asfaltu i asfaltem do Olsztyna. Niestety znów czas goni. Piksel i Rafał jadą w Sokole, a ja ze Zbyszkiem wracamy do Czewy główną drogą, a potem pożarówką. Na końcu terenem do torów, przez lasek, asfaltem przez Bugaj i potem koło Michaliny. przy DK1 odbijam w lewo i jadę samotnie przez Błeszno do domu.
Kolejny raz nie udało mi się dotrzeć do Sokolich. Ale jak to mówią - do trzech razy sztuka. Może następnym razem czas pozwoli. Mimo wszystko był to kolejny ciekawy wypad.
Rano do pracy w upale. Po pracy szybkim tempem do domu, by zdążyć przed nadchodzącymi chmurami. Po drodze lekko pokropiło, ale na szczęście ulewy nie było.
Postanowiłam wybrać się dziś na terenowy wypad z grupą rowerową z fejsbuka. Miejsce zbiórki Plac Biegańskiego. Godzina 18. Nie wiedziałam ile będzie osób i kto przybędzie ale zaryzykowałam. Na miejsce zbiórki samotnie przez miasto. Zebrała się nas spora grupka - 10 osób - Ania, Ola, Adam (Piksel), Krzysiek, Oskar (propagator wypadu), Marek z Jurabike, Mateusz, Michał, Piotrek i ja.
Ruszyliśmy w drogę. Przez Aleje i Mirowską. Dalej terenem koło Złotej Góry do Legionów.Legionów asfaltem i znów terenem do kamieniołomu. Przez kamieniołom i kawałek asfaltem Brzyszowską, po czym w prawo na czerwony rowerowy. Czerwonym w stronę Zielonej Góry. Na Zielonej podjazd i zjazd znów do czerwonego szlaku. Na dole okazuje się, że jeden z nas - Krzysiek - gdzieś się odłączył. Czekamy parę chwil, ale wciąż go nie ma i nie ma jak z nim się skontaktować. Jedziemy więc dalej.Asfaltem przez Kusięta i w prawo w teren w stronę Towarnych. Tutaj ekipa dzieli się i cześć jedzie asfaltem do Olsztyna, a druga część w tym ja terenem obok jaskini i przez szczyt Towarnych. Po zjeździe okazuje się, że Piksel złapał kapcia. Szybka zmiana dętki, podczas której nagle dojeżdża do nas Krzysiek i dalej asfaltem do rynku, gdzie czeka reszta ekipy. Czas trochę goni. Ekipa znów się dzieli. Część chłopaków jedzie dalej w Sokole, a ja, Ania, Ola, Michał i Marek wracamy do domów. Asfaltem w stronę Biskupic, a potem pożarówką do końca. Dalej asfaltem koło Guardiana i ścieżką wzdłuż rzeki na Kucelin. Koło dworca żegnam resztę ekipy i samotnie jadę do domu Alejką Pokoju.
Bardzo fajnie spędzone popołudnie w miłym gronie. Nie sadziłam, że zbierze się dziś aż taka duża ekipa, ale dzięki temu było ciekawiej :) Mam nadzieję, że to nie ostatni taki wypad.
Na rowerze jeżdżę odkąd tylko pamiętam - nauczył mnie tata, gdy nie miałam jeszcze skończonych 3 lat. Najbardziej lubię zwiedzać, w szczególności zamki :)
Technika nie jest moją najlepszą stroną, ale jeżdżę, bo lubię i sprawia mi to przyjemność :) Jazda rowerem jest dla mnie jak narkotyk - silnie uzależnia, a jej brak powoduje dolegliwości abstynencyjne :D
Od 2013 zawodniczka klubu BIKEHEAD MTB TEAM.
Powerade MTB Maraton 2013 - klasyfikacja generalna: miejsce 8 w K2 Mega.
Bike Maraton 2014 - klasyfikacja generalna: miejsce 4 w K2 Mega
PS: Nie obchodzi mnie co o mnie myślicie, czy mnie lubicie czy nienawidzicie, czy jestem zbyt naiwna, czy może dziecinna, ale prawda jest inna - jestem taka jaka według siebie być powinnam.
Oświadczam, że wszelkie obraźliwe, niecenzuralne, wulgarne i bezsensowne komentarze umieszczane na innych portalach, podpisane moim nickiem, albo pisane w taki sposób, by mogły być kojarzone z moją osobą nie są mojego autorstwa. Jest to próba podszywania się pode mnie. Przyjdzie taki czas, że sprawiedliwości stanie się za dość i winny poniesie odpowiednią karę.