Od samego rana zapowiadał się bardzo upalny dzień. Przed godziną 8 pojechałam do pracy na rowerku. Pogoda jak na rower w sam raz. Trasa standardowa. Po drodze niewiele brakło, a zostałabym rozjechana przez autobus, który stał w zatoczce i nagle bez kierunkowskazu zaczął z niej wyjeżdżać. Kierowca wcale nie popatrzał czy może ruszyć tylko po prostu zaczął wyjeżdżać. Auto, które mijało jednocześnie mnie i autobus zdążyło już spokojnie wjechać na swój pas, ja jednak musiałam odbić ostro na bok, bo zostałabym staranowana przez przód przegubowca. Na szczęście nic się nie stało.
Po pracy postanowiłam odwiedzić koleżankę, która mieszka na Grabówce. Ubrana w cywilne ciuchy (bez kasku, ani okularów, jedynie w rękawiczkach) pojechałam przez rondo Mickiewicza, potem Pułaskiego, Popiełuszki, Jana Pawła II, przez Rynek Wieluński do Św. Rocha. Następnie cały czas prosto, aż do ulicy Ikara. Na miejsce dotarłam cała mokra, nie od deszczu ale od potu. Grzało niemiłosiernie.
W obawie przed burzą postanowiłam po 19tej wracać do domu. Pojechałam przez Ikara, św. Rocha, Rynek Wieluński, Jana Pawła do Popiełuszki. Dalej środkiem III Alei i wąskim chodnikiem przez remontowaną II Aleję. Pierwszy raz od dawno zapomnianych czasów piesi widząc mnie schodzili na bok udostępniając mi miejsce do przejazdu, mimo, że na chodniku to ja powinnam im ustąpić. Dalej pojechałam wzdłuż linii tramwajowej do Bór, a potem przez Bór do Jagiellońskiej i dalej do domu.
Upał straszny. Działa to na mnie bardzo niekorzystnie. Mniej energii i mniej chęci do jazdy. Ale co zrobić, trzeba jakoś przetrwać ten czas. Chyba muszę zacząć jeździć nocą.
Od samego rana było w niedzielę strasznie gorąco. Tuż przed godziną 9 rano wsiadłam na rower i pojechałam przez Aleję Pokoju i Dąbie do Roberta, po czym razem udaliśmy się na giełdę. Po szybkich zakupach, podczas których nic nie kupiliśmy wróciliśmy do Roberta i pojechaliśmy potem pod skansen, gdzie umówieni byliśmy z Helenką, Kasią, Krzyśkiem i Roberta kolegą Rafałem na wspólny wypad nad wodę, by się ochłodzić.
Początkowo mieliśmy pojechać do Zawodzia na Samule, gdzie byliśmy z STi ostatnim razem. Tam też pojechał wcześniej Gaweł z żoną i synkiem. Zastanawialiśmy się jeszcze nad zalewem w Pająku, gdzie autem mieli przyjechać moi znajomi. W efekcie po wspólnych konsultacjach pod skansenem zapadła decyzja, żeby tym razem przetestować zalew w Pająku.
Z pod skansenu pojechaliśmy przez Aleję Pokoju, potem Jagiellońską, Sabinowską do Dźbowskiej. Po opuszczeniu miasta jechaliśmy cały czas główną drogą przez Dźbów, Wygodę i Konopiska. W Konopiskach skręciliśmy w lewo i potem jechaliśmy już cały czas prosto, aż dotarliśmy na Pająk. Po drodze dwukrotnie minęli nas moi znajomi, którzy najwidoczniej zatrzymali się w jakimś sklepie.
Nad zalewem pełno ludzi, a samochodów jeszcze więcej. Woda w porównaniu do tej na Zawodziu tragiczna - okropnie brudna, pełno jakiegoś szlamu. Jedyny plus, że była stosunkowo ciepła. Trochę się pomoczyliśmy we wodzie, troszkę poleżeliśmy na słońcu, pogadaliśmy, generalnie było bardzo fajnie. Całkiem przyjemne i mile spędzone niedzielne popołudnie. Tylko kolega Roberta jakiś taki małomówny, pojechał dużo wcześniej i nawet się nie pożegnał.
Czas mijał bardzo szybciutko, więc trzeba było wracać. Pojechaliśmy tą samą trasą, przez Konopiska, Wygodę, Dźbów. Następnie Sabinowską i Jagiellońską. Na skrzyżowaniu za makro Helenka, Kasia i Krzysiek pojechali prosto, bo chcieli jeszcze wstąpić do KFC, a my z Robertem skręciliśmy w prawo i pojechaliśmy prosto do domów.
Pierwsze lipcowe km zaliczone. Strasznie gorąco, takie upały są dla mnie bardzo męczące. Lipiec z zapowiada się słabym miesiącem - będę mieć sporo mniej czasu na jazdę niż do tej pory. Mam nadzieję, że nie to osłabi to mojej kondycji, na którą do tej pory pracowałam.
Na rowerze jeżdżę odkąd tylko pamiętam - nauczył mnie tata, gdy nie miałam jeszcze skończonych 3 lat. Najbardziej lubię zwiedzać, w szczególności zamki :)
Technika nie jest moją najlepszą stroną, ale jeżdżę, bo lubię i sprawia mi to przyjemność :) Jazda rowerem jest dla mnie jak narkotyk - silnie uzależnia, a jej brak powoduje dolegliwości abstynencyjne :D
Od 2013 zawodniczka klubu BIKEHEAD MTB TEAM.
Powerade MTB Maraton 2013 - klasyfikacja generalna: miejsce 8 w K2 Mega.
Bike Maraton 2014 - klasyfikacja generalna: miejsce 4 w K2 Mega
PS: Nie obchodzi mnie co o mnie myślicie, czy mnie lubicie czy nienawidzicie, czy jestem zbyt naiwna, czy może dziecinna, ale prawda jest inna - jestem taka jaka według siebie być powinnam.
Oświadczam, że wszelkie obraźliwe, niecenzuralne, wulgarne i bezsensowne komentarze umieszczane na innych portalach, podpisane moim nickiem, albo pisane w taki sposób, by mogły być kojarzone z moją osobą nie są mojego autorstwa. Jest to próba podszywania się pode mnie. Przyjdzie taki czas, że sprawiedliwości stanie się za dość i winny poniesie odpowiednią karę.