Błotno-wodna "asfaltowa" wycieczka z Jurabike

Niedziela, 9 czerwca 2013 · Komentarze(4)
Uczestnicy
Dzisiaj, pomimo tego, że nadgarstek jeszcze trochę bolał umówiliśmy się ze znajomymi z Jurabike na przedobiadowy wypad w okolice Mstowa. Trasa do końca znana nie była. Mieliśmy jechać asfaltem, więc Alek pozostawił w rowerze opony 1,5, na których objeżdżał Tatry. Pod skansenem stawiła się bardzo liczna ekipa - było nas w sumie 12 osób - ja, Alek, Rafał (Rafik), Zbyszek (Zibi), Agnieszka, Mirek, Bartek (Mr.Dry), Marcin (Pitbull) i kilka osób, których nie znałam - Przemek, Piotrek, Paweł i Bartek.

Na miejscu szybko okazało się, że plan asfaltu został przebity przez terenową opcję wycieczki. Nie byłam pewna czy mój nadgarstek to wytrzyma, a Alek wahał się czy da radę na prawie szosowych oponach, ale jak już przyjechaliśmy na start to nie chcieliśmy się wycofywać i pojechaliśmy razem z całą ekipą. Początkowo prowadził Bartek. Najpierw przez Kucelin i cmentarz Żydowski. Potem kawałek asfaltem przez Legionów no i w teren. Na początek podkazd na Ossona. Na szczycie pierwszy raz rozdzielamy się. Cześć z nas, w tym ja, Alek, Mirek i chyba Paweł zjeżdża normalnym zjazdem do czerwonego pieszego, a reszta pokonuje zjazd downhillowy.

Prawie cała ekipa :D © EdytKa


Ze Zbyszkiem na Kucelinie © EdytKa


Alek gdzieś na Kucelinie © EdytKa


Na czerwonym pieszym za Ossona © EdytKa


Kontaktujemy się telefonicznie i spotykamy się wszyscy kawałek dalej. Wspólnie jedziemy terenem w stronę Przeprośnej Górki. I tutaj zaczyna się robić ciekawiej. Musimy przedostać się przez dośc obfite błoto. Rowery prawie całe ubłocone, a jak okazuje się potem, to był dopiero początek :D Najlepsze było dopiero przed nami :D

Błotko między Ossona a Przeprośną © EdytKa


Dojeżdżamy do asfaltu. Obawiając się o nadgarstek rezygnuję z terenowego podjazdu i zjazdu z Przeprośnej Górki i tym samym decyduję się jechać do Mstowa asfaltem. Alek jedzie razem ze mną. Reszta ekipy wybiera wariant terenowy. Umawiamy się na spotkanie na rynku we Mstowie. Będąc już na rynku kontaktujemy się z ekipą. Okazuje się, że możemy trochę odpocząć, gdyż pojechali nieco inna drogą i taplają się we wodzie, więc musimy na nich trochę poczekać. Po jakichś 25 minutach jesteśmy znów w komplecie.

Nasze rowery na rynku we Mstowie © EdytKa


Ekipa w Mstowie na rynku © EdytKa


Na rynku opuszcza nas Mirek, który kieruje się asfaltem w drogę powrotną. Razem z resztą ekipy jedziemy asfaltem w stronę kościoła, a potem podjeżdżamy terenem na górę snowparku. Zjeżdżamy szybkim singlem nad zalew. Tam decyzja co dalej. Wąską ścieżką między trawami docieramy do Warty, która z powodu ostatnich deszczy nieco wezbrała. Noe ale skoro już tutaj dotarliśmy próbujemy przedostać się na drugą stronę. Efekty widoczne na fotkach i filmie poniżej. Najciekawszą kąpiel miała Agnieszka :D

Tuż przed kąpielą w rzece © EdytKa


Przejazd przez rzeczkę:


Przeprawa przez rzekę © EdytKa


Po pokonaniu rzeki jedziemy dalej prawie cały czas brodząc w wodzie, na wysokość prawie 3/4 koła. Po pokonaniu około kilometra, okazuje się, że wodna ścieżka doprowadziła nas jedynie do ogromnego zalewiska i musimy z powrotem wrócić się do rzeki i przebić się ponownie na drugi brzeg. Tym razem już bez dodatkowych kąpieli jak najszybciej na drugą stronę, bo komary nie dają spokoju.

Pokonujemy kolejną wodę © EdytKa


Jazda po mokradłach:


Rower po jeździe w zalewiskach © EdytKa


Po wodnych kąpielach decydujemy się dotrzeć do jak najbliższego asfaltu. Okazuje się, że znajdujemy się w Kłobukowicach,. Tutaj nawet asfalt miejscami jest pod wodą, która wylewa się spod mostu na drogę.

Asfalt w Kłobukowicach po ostatnich ulewach © EdytKa


Dalej jedziemy cały czas asfaltem, przez Zawadę, Małusy Wielkie i Turów do Olsztyna. Udajemy się do leśnego na izotonik. Pogoda ładna to i rowerzystów w leśnym tłumy. Korzystając z prysznica zmywamy z siebie resztki błota. Po krótkim odpoczynku zbieramy się z powrotem. Bartek, Aga i Przemek jada jeszcze trochę popływać w okolicach Mstowa, a my z resztą ekipy Jurabike jedziemy terenem przez Skrajnicę, potem rowerostradą do końca, kawałek terenem do torów, na drugą stronę, przez lasek do Bugaja i potem przez Michalinę do DK1. Żegnamy się z częścią ekipy i razem z Rafałem jedziemy jeszcze na myjkę. Następnie już prosto do domu.

Normalnie wariaci :D Zamiast grzecznie asfaltem to zachciało im się taplać w błocie i wodzie po kolana :D A potem rowery na serwis :D Na szczęście nie było tak źle. A co więcej, było wesoło i śmiesznie, no i wrażeń nie brakło :) Nikt się nie utopił, każdy wrócił cały z bananem na ustach. A przecież chyba o to chodzi :D Dziękuję wszystkim za udany i interesujący wypad i niecierpliwie czekam na następna jazdę w tym gronie :)

Komentarze (4)

Od razu wariaci :D Z tego się nie wyrasta chyba :D
Kilak szans na kąpiel jeszcze pewnie by było przez najbliższe dni :D

EdytKa 18:09 wtorek, 11 czerwca 2013

Dzięki za wspólną jazdę i mamy nadzieję że się już tak więcej nie wytaplamy. A kto nie był niech żałuje !!!

Jurabike 17:58 wtorek, 11 czerwca 2013

Wariaci...

Skowronek 21:42 poniedziałek, 10 czerwca 2013

fajnie.. szkoda że nie wiedziałem ...a tak bardzo się nudziłem rano
ps. bo trzeba powoli po wodzie .. http://tnij.org/rower-wodny

nemoo 15:15 niedziela, 9 czerwca 2013
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!