Do Chechła nad zalew i do parku w Świerklańcu
Ruszyliśmy w drogę. W Młynku umówieni byliśmy z Jackiem, który zaproponował, że nas dziś poprowadzi. Pojechaliśmy ulicami 11-tego Listopada, Jesienną, Grzybowską i Korkową przez Brzeziny. Następnie szutrówką niedaleko wysypiska w Sobuczynie. Po dotarciu do asfaltu spotkaliśmy Jacka jadącego w naszym kierunku. Jechaliśmy asfaltem przez Nieradę, Łysiec do Rudnika Wielkiego, gdzie tuż przed nami przebiegły nam przez drogę trzy sarenki, wybiegające z zarośli w kierunku pól. Od Rudnika nasza trasa prowadziła szutrówką, wzdłuż dawnej granicy dwóch zaborów i potem asfaltem do pałacu w Czarnym Lesie. Pałac, w którym znajdował się hotel, otoczony był przepięknym parkiem, w którym był również niewielki staw. Idealne miejsce na weekendowy wypoczynek. Już mieliśmy odjeżdżać, gdy okazało się, że Gaber złapał kapcia. Wykorzystaliśmy tę chwilę na kilka zdjęć w parku.
Gdy już wszystko zostało opanowane ruszyliśmy dalej. Jechaliśmy asfaltem przez Ligotę Woźnicką (gdzie mieliśmy do pokonania spore wzniesienie) do Woźnik. W Woźnikach zatrzymaliśmy się na rynku. Przemek z Gawłem udali się do sklepu, a my mogliśmy posłuchać od Jacka trochę ciekawostek na temat fontanny na rynku w Woźnikach, kościoła, pomnika i położonej w pobliżu wieży widokowej oraz innych miejsc w okolicy, wartych odwiedzenia. Kiedy chłopaki wrócili i byliśmy w komplecie pojechaliśmy dalej asfaltem malowniczą drogą pomiędzy drzewami, na Cmentarz Parafialny, na którym pochowany został m.in. Józef Lompa. Na terenie cmentarza znajdował się również zabytkowy drewniany kościół św. Walentego, zbudowany w XV wieku.
Po zwiedzeniu cmentarza pojechaliśmy dalej asfaltem w kierunki Dąbrowy Wielkiej. Po drodze dołączył do nas jakiś starszy pan, jadący dość nieostrożnie. Niewiele brakło, a przez niego Gaweł spotkałby się z glebą. Asfalt się skończył i dalej jechaliśmy kawałek szutrówką zielonym pieszym, a potem terenem przez las. Następnie znów szutrówką przez Dąbrowę i ponownie terenem przez las, kawałek żółtym pieszym. Mieliśmy dotrzeć na teren zalanej kopalni. Skręciliśmy w leśną ścieżkę i zamiast do właściwej dróżki wylądowaliśmy przy jakimś zaoranym polu. Trochę pobłądziliśmy, ale w efekcie leśnymi drogami dotarliśmy na obszar dawnej kopalni rud żelaza Bibiela w Pasiekach. Jacek zaproponował, że możemy wytyczonym szlakiem objechać dookoła teren dawnej kopalni. Razem z Przemkiem, Gawłem i Robertem bez zastanowienia ruszyliśmy zwiedzić okolicę. Za nami pojechali jeszcze Łukasz z Bartkiem. Terenowy szlak na obszarze dawnej kopalni zrobił na mnie duże wrażenie - podmokły teren, miejscami gliniasty, ścieżka prowadziła między drzewami, przez pagórki pomiędzy jeziorami i zatopionymi drzewami. Musieliśmy do drodze przeprawić się z rowerami przez drewniany mostek nad strumykiem. Robert przez mostek przejechał, ja po pierwszej nieudanej próbie, podczas której o mały włos nie wylądowałabym w strumyku postanowiłam rower przeprowadzić. Po objechaniu dookoła podmokłych terenów pokopalnianych wróciliśmy do reszty. Zorientowaliśmy się wtedy, że Gabriel nie miał jednego pedała w rowerze. Zmuszony był dalej jechać bez pedała.
Jechaliśmy dalej leśnymi drogami, a potem kawałek asfaltową drogą przez las w Bibieli, do dawnego pałacu rodziny Donnersmarcków, w latach 70tych zamienionego na dworek przywódcy partii i państwa Edwarda Gierka. Okazało się jednak, że ów pałacyk położony jest obecnie na terenie prywatnym i właściciel pozwolił nam tylko na chwileczkę wjechać, by go obejrzeć. Jedynie Jackowi udało się porozmawiać chwilę z właścicielem i uzyskać więcej informacji na temat tego domku. Dalej pojechaliśmy asfaltem przez las i przez Żyglin do słynnego spichlerza. Po drodze zaczął mi znów dźwięczeć hamulec z tyłu, który najwyraźniej wcześniej zawilgotniał. Przy spichlerzu Gaweł i Robert przeprowadzili szybki serwis, podczas którego wyjęli na chwilę klocki i kazali przejechać mi kawałek bez hamulca z tyłu. Po zdiagnozowaniu problemu wszystko z powrotem poskładali i ruszyliśmy dalej.
Pojechaliśmy asfaltem przez Żyglin. Przy kościele zatrzymaliśmy się, by wstąpić do sklepu i kupić potrzebne produkty na zaplanowane nad zalewem ognisko. Po zrobieniu zakupów pojechaliśmy terenową ścieżką nad zalew Chechło. Kiedy byliśmy już na miejscu i wybraliśmy odpowiednie miejsce na odpoczynek, chłopaki pozbierali gałęzie na opał, rozpalili ognisko i po chwili mogliśmy zacząć smażyć kiełbaskowy obiad. Jak to bywa przy ogniskach nie zabrakło dobrego humoru. Strasznie się rozleniwiłam przy ognisku i gdy już mieliśmy ruszać dalej ogarnęła mnie totalna niechęć, mięśnie się zastały, ale nie było wyjścia, trzeba było się rozruszać i jechać.
Pojechaliśmy dziurawą asfaltówką na drugą stronę zalewu. Nie dość, że stan drogi fatalny, to jeszcze co chwila były progi zwalniające, nie wspominając już o tym, że ruch pieszy i rowerowy wokół zalewu prawie jak na Jasnej Górze podczas pielgrzymek :D Najpierw kawałek leśną ścieżką, a potem szutrową osiedlową drogą przez Nowe Chechło dotarliśmy do asfaltu w Świerklańcu i pojechaliśmy asfaltem do parku. W parku tak jak przy zalewie - ruch jak na autostradzie. Po przebiciu się przez zatłoczoną drogę w parku, podjechaliśmy kawałek po schodach do fontanny, by zrobić kilka pamiątkowych zdjęć.
Wydostaliśmy się z parku i pojechaliśmy szutrówką wzdłuż Jeziora Świerklaniec. Następnie kawałek asfaltem przez Wymysłów, po czym terenem przez las w stronę Oss. W lesie zwiedziliśmy jeden z bunkrów z czasów wojny. Po przejechaniu przez las dalej asfaltem przez Ossy, Tąpkowice (gdzie znów krótki postój przy jednym z bunkrów, znajdujących się przy drodze) i Ożarowice. Następnie szutrówką i kawałek ścieżką w pobliżu Pyrzowic do Zendka. Przez Zendek asfaltem i znów szutrówką do Cynkowa. W Cynkowie chwila postoju w sklepie i asfaltem pod górkę. Na szczycie ubraliśmy się w cieplejsze ciuchy i asfaltem w dół do Wojsławic. Dalej szutrówką do Gniazdowa. Kawałek asfaltem i znów szutrówką do Wyląg. Asfaltem przez Siedlec Duży i szutrówką do Rudnika Wielkiego. Dalej już cały czas asfaltem, dłuższy odcinek tak jak wcześniej, przez Rudnik, Łysiec, Nieradę do Sobuczyny. Już od Cynkowa zaczęłam odczuwać zmęczenie. Gdy byliśmy już przed Nieradą, wiedząc, że do domu już niedaleko poczułam nagły przypływ sił. Wyprułam do przodu i nawet nie zauważyłam kiedy Jacek i Łukasz skręcili w prawo w stronę wysypiska. Pozostała część ekipy, razem ze mną pojechała prosto przez Żyzną, Wypalanki i Grzybowską. Chłopaki odprowadzili mnie pod sam dom.
Ogromne podziękowania za całokształt należą się Jackowi. Jacek kolejny raz okazał się świetnym przewodnikiem i idealnym kompanem do jazdy. Oczywiście reszta ekipy również doborowa :) Dziękuję wszystkim za super wycieczkę. Nawet nie podejrzewałam, że w pobliżu jest tyle wartych zobaczenia i owianych ciekawą historią miejsc. Przy okazji - przejechałam dziś pierwszą setkę na Rockim :)
Pałac w Czarnym Lesie© EdytKa
Staw przy pałacu© EdytKa
W hotelowym parku© EdytKa
Przy złocistym klonie© EdytKa
Staw w parku hotelowym© EdytKa
Zabytkowy XV-wieczny kościół św. Walentego w Woźnikach© EdytKa
Jezioro na terenie zatopionej kopalni Bibiela© EdytKa
Na szlaku na terenie zatopionej kopalni© EdytKa
Spichlerz w Żyglinie© EdytKa
Kościół w Żyglinie© EdytKa
Odpoczynek przy ognisku© EdytKa
Ekipa nad zalewem Nakło-Chechło© EdytKa
Nad zalewem Nakło-Chechło© EdytKa
Zalew Chechło© EdytKa
Pomnik w parku w Świerklańcu© EdytKa
Przy fonatnnie w parku w Świerklańcu© EdytKa
W parku w Świerklańcu© EdytKa
Bunkier w lesie pod Ossami© EdytKa
Szutrówka między Wymysłowem, a Ossami© EdytKa
Bunkier w Tąpkowicach© EdytKa
W drodze powrotnej© EdytKa