Wieczorowa terenówka do 0lsztyna
Pojechaliśmy asfaltem w stronę skansenu, potem ścieżką wzdłuż rzeki i następnie asfaltem koło Guardiana. Za nastawnią zjechaliśmy w teren na żółty szlak pieszy. Przy torach niedaleko rowerostrady minęliśmy się z poisonkiem, Pietro78 i kobe24la. Na pewien odcinek zboczyliśmy z żółtego szlaku na zielony pieszy, ale później wróciliśmy ponownie na żółty szlak. Lubię ten szlak pomimo tego, że jest na nim sporo piachu. W miejscu, gdzie jeszcze niedawno wszystko w około spłonęło w pożarze zapatrzyłam się na bok, podziwiając jak natura odżywa, w efekcie czego nie uprowadziłam roweru na piachu, przednie kółko zjechało mi po koleinie ze ścieżki i zaliczyłam spotkanie z ziemią. Połamał mi się plastik osłaniający manetkę od przerzutki. Szybko się pozbierałam i pojechaliśmy dalej. Niedaleko wyjazdu na asfalt upadek zaliczył również Gaweł na dość stromym piaszczystym zjeździe. Trzymając się cały czas zółtego szlaku dojechaliśmy do asfaltu niedaleko Góry Biakło i udaliśmy się do leśnego na chwile przerwy.
Było już dość późno więc zebraliśmy się z powrotem. Pojechaliśmy asfaltem przez rynek w Olsztynie do Kusiąt. W Kusiętach wjechaliśmy w teren na czerwony szlak rowerowy. Zatrzymaliśmy się na chwilę na szlaku na pamiątkową nocną fotkę i ruszyliśmy dalej. Dojechaliśmy do asfaltu prowadzącego od Srocka na Legionów. Na zakręcie nie pojechaliśmy prawo tak jak prowadził asfalt, tylko pojechaliśmy prosto w teren. Nigdy wcześniej tędy nie jechałam, a jak się później okazało Rafał, który tę trasę zaproponował również jej nie znał. Jechaliśmy nocą, nieznaną, dość krętą dróżką między drzewami. Wyjechaliśmy na asfalt koło Cooper Standard i następnie pojechaliśmy przez legionów do cmentarza żydowskiego. Nigdy więcej nocą przez cmentarz :D Jeszcze Gaweł postraszył nas swoją mroczną autentyczną historią. Po wyjechaniu z cmentarza pojechaliśmy kawałek przy torach i dotarliśmy do asfaltu kawałek przed brukowanym rondem Ronalda Reagana. Następnie pojechaliśmy koło dawnego sądu i Aleję Pokoju. Pierwsza odłączyła się od nas Kasia, potem przy Estakadzie Gaweł i za kolejnymi światłami artur. Na Jagiellońskiej za shellem pożegnaliśmy się z Rafałem. Robert odwiózł mnie pod dom i wrócił do siebie.
Bardzo fajna wieczorna dawka terenu w dość dobrym tempie. Super towarzystwo, udana pogoda. Jednym słowem wszystko pozytywnie. Nic dodać nic ująć. Trzeba się powoli przyzwyczajać do jazdy po zmroku. Po takim wypadzie będzie się od razu lepiej spało :)
Na czerwonym rowerowym - zabrakło tylko fotografa© EdytKa