Olsztyn - pierwszy raz na trekingu
Trasa przebiegała prawie w 100% asfaltem. Pojechaliśmy przez osiedle do Alei Pokoju, obok skansenu, dalej w stronę huty, na rondzie w prawo i koło Guardiana. Następnie koło nastawni i przez Kusięta do Olsztyna. W Olsztynie przez rozkopany rynek do baru leśnego. Jakoś tak z początku dziwacznie mi się jechało.
W leśnym spotkaliśmy liczną grupę szosowców, kilku żelków, ekipę Gronka, jedną kobietę – Asię, kulistego i poisonka. Jak to z reguły bywa w tym towarzystwie, było niesamowicie głośno. Mega śmieszna atmosfera. Posiedzieliśmy chwilę, część szosowców pojechała i zebraliśmy się z powrotem razem z Arkiem.
Pojechaliśmy chyba najkrótszą trasą – najpierw do rynku w Olsztynie, potem kawałek główną drogą i w prawo przez osiedle „pod wilczą górą”. Następnie przez Kręciwilk, obok nastawni, koło Guardiana i w stronę skansenu. Dalej Aleją Pokoju do Jagiellońskiej, gdzie odłączył się Arek, jeszcze kawałek Jagiellońską i przez osiedle do domu.
Jak na pierwszy raz na rowerze trekingowym z większymi kółkami niż w góralu mam mieszane uczucia. Nie wiem dlaczego, ale z początku jechało mi się mało komfortowo. Dopiero po kilku kilometrach zaczęłam się bardzo powoli przyzwyczajać do tego sprzętu. Muszę jeszcze zrobić kilka km zanim zdecyduję się nim pojechać na dłuższy dystans.
Pożyczony trekking© EdytKa