Mstów, Olsztyn, Poraj
Pojechaliśmy w stronę huty. Po drodze spotkaliśmy mario66. Na rondzie koło huty skręciliśmy w lewo, potem przez cmentarz żydowski. Następnie kawałek ścieżką na Legionów i dalej terenem przez Ossona. Kawałek czerwonym rowerowym, po czym terenem przez górę Przeprośną. Dalej asfaltem przez Siedlec do Mstowa. W Mstowie terenem koło stodół i potem niebieskim rowerowym przez Małusy do Turowa. W Turowie wyjechaliśmy na asfalt kawałek przed przejazdem kolejowym i asfaltem dojechaliśmy do Olsztyna.
W Olsztynie na chwilę do sklepu i potem terenem na Lipówki odpocząć i uzupełnić płyny. Na sam szczyt trzeba było tradycyjnie rower wprowadzić. Po krótkiej przerwie na łonie natury uznaliśmy, że jedziemy dalej do Poraja. Podjęłam dziś próbę zjazdu z samej góry Lipówek. Udało się bezpiecznie dotrzeć na sam dół :) jestem z siebie dumna :D
Dotarliśmy do asfaltu i pojechaliśmy kawałek w stronę Biskupic. Skręciliśmy w teren na pomarańczowy rowerowy, który doprowadził nas do Dębowca. Dalej asfaltem pod górę w stronę kościoła w Choroniu. Po drodze przerwa przy grobie żołnierzy II wojny światowej i dalej w drogę. Na szczycie przy kościele skręciliśmy w prawo i pojechaliśmy w dół w stronę Poraja. Wyjechaliśmy na głównej drodze z Choronia do Poraja. Postanowiliśmy nie zatrzymywać się nad zalewem tylko jechać dalej.
Przed przejazdem kolejowym skręciliśmy w prawo i jechaliśmy wzdłuż torów najpierw asfaltem potem kawałek szutrem, na końcu którego była wielka, dziwnie śmierdząca kałuża. Dalej jechaliśmy połatanym asfaltem, którym nie zbyt lubię jeździć. Zjechaliśmy w teren na niebieski rowerowy. Z niebieskiego zboczyliśmy na czarny pieszy, którym dojechaliśmy do Korwinowa. Dalej asfaltem przez Słowik, potem szutrówką (gdzie kawałek od nas przebiegły przez drogę 3 sarenki) i po betonowych płytach na Bugaj. Następnie ścieżką wzdłuż rzeki i asfaltem w stronę skansenu. Pojechaliśmy jeszcze Alejką Pokoju na chwilę przerwy i pogaduchy do Andrzeja. Od Andrzeja jak zawsze Jagiellońską i przez osiedle do domu.
Trasa nie należała dziś do łatwych. Nie zabrakło terenowych podjazdów. Pomimo tego szło mi dziś dość dobrze. Nie miałam problemów z podjazdami. Na każdym udało mi się wjechać bez zatrzymywania. Zaskakujący był fakt, że nawet Robert jechał dziś pod górki wolniej niż ja, ale był zmęczony całym tygodniem pracy. Do tego dobra motywacja - muszę częściej jeździć jak jestem zdenerwowana :D