Zdążyć przed deszczem, czyli powrót z ogniska
Na dobry początek wprowadziliśmy rowery na szczyt Towarnych, potem częściowo sprowadziliśmy, a częściowo zjechaliśmy na dół na polanę. Dalej przez piach do asfaltu. Z każdą chwila było coraz chłodniej i robiło się ciemniej od chmur. Pojechaliśmy asfaltem przez Kusięta. Nagle zerwał się strasznie silny wiatr.
Stanęliśmy na chwilę na przystanku, żeby przeczekać jakby miało zacząć lać.
Wiatr rozwiał ciemne chmury. Uznaliśmy, że jedziemy dalej, przez Kusięta, obok nastawni i koło Guardiana, gdzie odłączył się Faki i pojechał dalej asfaltem, a my z Robertem ścieżką wzdłuż rzeki i w stronę skansenu. Dalej już jak zawsze Aleją Pokoju, Jagiellońską i przez osiedle do domu. Udało nam się dojechać