Droga do i z pracy, a potem terenowo Mstów i Olsztyn
Po obiadku umówiona już wczoraj ze Zbyszkiem popołudniowa wycieczka. Napisałam informację również na forum, i pod skansenem zjawili się też Damian (z którym miałam przyjemność jechać pierwszy raz – mam nadzieję, że nie ostatni), mario66 i Przemek (pojechał z nami kawałek podczas objazdowej drogi do pracy na nocną zmianę).
Chwilę po tym jak ruszyliśmy minęliśmy się z kasik, która akurat wracała z Olsztyna. Pojechaliśmy w stronę huty, w lewo na rondzie, a potem w prawo i kawałek terenem w stronę cmentarza żydowskiego. Przez cmentarz, starymi terenami huty i wyjechaliśmy na asfalt kawałek przed Legionów. Krótki odcinek ścieżką rowerową no i wjazd w teren. Przez Górę Ossona – tym najtrudniejszym kamienistym podjazdem - podjechać się nie udało na raz, ale jakoś to poszło. Potem kawałek z górki i znów podjazd z boku na Górę Ossona – prawie się udało, ale troszeczkę brakło i trzeba było zejść z roweru. Następnie z górki do czerwonego szlaku i w stronę Przeprośnej. Po drodze odłączył od nas Przemek. Na czerwonym pełno błota. Kolejny kamienisty podjazd – tym razem udało się, podjechałam na samą górę :) W dół również terenowo. Dalej asfaltem przez Siedlec do Mstowa.
W Mstowie przed rynkiem w prawo, w teren pod górkę, obok starych stodół. Wjazd powolny, ale bez zatrzymywania się. Za stodołami w dół, i dojechaliśmy do niebieskiego pieszego. No i ponownie terenowo pod górę – udało się, ale zaczęłam odczuwać zmęczenie. Pomyślałam, że za chwilę czeka mnie terenowy zjazd, więc wzięłam się w garść i podjechałam. Zaczęło lekko padać, na szczęście szybko przeszło, choć niebo było mocno zachmurzone. Niebieskim pieszym przez Małusy do Turowa. W Turowie wjazd na asfalt, po drodze naszym oczom ukazała się tęcza – pierwsza, jaką widziałam w tym roku :) Dalej przez przejazd kolejowy i do Olsztyna. W Olsztynie postanowiliśmy pojechać na Lipówki – a co się z tym wiązało - czekała mnie kolejna kamienista górka… na sam szczyt nie wjechałam, dojechałam do tego samego miejsca co ostatnio, a dalej rower wprowadziłam. Chwila odpoczynku, uzupełnienie płynów i powrót.
Zjeżdżałam z Lipówek wg. instrukcji, jaką ostatnio dostałam od Arka. Udało się zjechać bez kłopotu :) Choć muszę przyznać, że ten zjazd wygląda tak niepozornie, a jednak nie należy do najbezpieczniejszych. Następnie kawałek asfaltem i wjazd w teren. Żółtym piaszczystym pieszym, dalej zielonym pieszym, który potem połączył się z niebieskim / pomarańczowym rowerowym. Dojechaliśmy szlakiem do Bugaja. Dalej asfaltem do przejazdu kolejowego, a potem przez Michalinę. Dojechaliśmy do DK1, w tym miejscu chyba nie do końca wszyscy się zrozumieliśmy. Damian i Mario uznali, że jadą wdłuż trasy, a ja i Zbyszek pojechaliśmy dołem pod trasą. Pożegnaliśmy się machając sobie z oddali. Pod mostem spotkaliśmy się z Sebastianem (sebaxgh), który wracał z Poraja. Dalej już cały czas prosto Jesienną do domku.
Dzisiejsza wycieczka była stosunkowo trudna. Większość trasy terenowo, do tego sporo kamienistych górek i dużo piachu na szlakach. Ale przecież nie można cały czas zasuwać asfaltem – tym bardziej, że ja bardzo lubię jeździć w terenie. I nie zraża mnie nawet to, że w terenie tempo jest dużo wolniejsze. Jednak kontakt z przyrodą i ogromna dawka dobrego humoru rekompensuje wszystko :)
Dziękuję chłopaki za dziś i czekam na następny wspólny wypad.