Olsztyn i Kielniki z CWR w noc spadajacych gwiazd
Na miejscu spotkania o 20,15 poza mną i Alkiem stawili się jeszcze Ola, Sylwia, Łukasz, Michał, Adam (Piksel), Daniel i Kamil. Ruszliśmy w drogę. Najpierw Aleją Pokoju, przez Kucelin i przez Cmentarz Żydowski. Dalej Legionów (gdzie odłącza się Piksel z przyczyn technicznych) i przez terenem przez górę Ossona, ale z pominięciem szczytu. Następnie terenem czerwonym rowerowym do Kusiąt. Dalej asfaltem przez Kusięta do Olsztyna. Część ekipy (w tym Alek, Łukasz, Daniel i ja) postanawia wjechać na ruiny zamku, a część czeka na dole. Wjeżdżam pierwsza, przekonana o tym, że jak zwykle nie dam rady, a chłopaki jadą za mną. Ku mojemu zaskoczeniu podjechałam cały podjazd, pewnie dlatego, ze była noc :D Jeszcze bardziej byłam zaskoczona, gdy okazało się, że tym razem to chłopaki polegli na podjeździe. Alkowi poślizgnęło się koło, Łukasz zaliczył glebę, bo miał za słabą lampkę, a Kamil również poległ. Czułam się przez chwilę jak bym zwyciężyła w jakichś zawodach :D Na szczycie zamku chwila przerwy i zjazd do reszty ekipy. W tym momencie odłączył się od nas Kami, a my pojechaliśmy dalej asfaltem w stronę Przymiłowic i potem w prawo w stronę kamieniołomu, do którego dojeżdżamy terenem czerwonym rowerowym.
Jak się okazało, nie byliśmy jedynymi, którym wpadł go głowy pomysł oglądania gwiazd w kamieniołomie, gdyż była tam już jakaś ekipa zgromadzona przy ognisku. Zbyt wiele spadających gwiazd mimo pogodnego nieba nie udało nam się zobaczyć. Ja osobiście widziałam tylko jedną, ale dobre i to :) Pomyślałam sobie życzenie, które mam nadzieje się spełni :)
Było już późno, więc trzeba było wracać. Najpierw terenem czerwonym rowerowym, potem asfaltem z powrotem do Olsztyna i kawałek w stronę Biskupic. Następnie w prawo i przeciwpożarówką do samego końca. Przecinamy główną drogę i jedziemy jeszcze kawałek prosto terenem, po czym asfaltem koło nastawni, Guardiana i przez Kucelin. Dalej Aleją Pokoju do Jagiellończyków, gdzie żegnamy Daniela. Kawałek dalej koło stacji Shell żegnamy Olę, Sylwię i Michała i we troje jedziemy dalej wzdłuż nowej linii tramwajowej. Koło 11listopada rozstajemy się z Łukaszem i wracamy do domu.