Rychlebskie ścieżki vol.3

Niedziela, 10 sierpnia 2014 · Komentarze(3)
Uczestnicy
Początkowo w planie mieliśmy trochę co innego na weekend, ale Andrzej zaproponował wypad na Rychlebskie ścieżki. Zgodziliśmy się od razu :) W sumie zebrało się nas sześć osób - Andrzej z Edytą, Łukasz, Paweł, Alek i ja. Zapakowaliśmy się do multivana i w drogę. Na miejscu czas na przebranie się i jazda na pierwszą pętelkę :)

Najpierw dojazd do właściwych ścieżek. Od początku lekko pod górkę, kawałek asfaltem, potem terenem. W pewnym momencie dzielimy się i Andrzej z Edytą jadą asfaltem, a my w czwórkę na skróty, ale bardziej stromo i po kamieniach czerwonym pieszym do wjazdu na trial Weissnera. Tutaj chwila ochłody przy strumyku i następnie podjazd pod górę owym trialem. Bardzo fajna techniczna ścieżka, napakowana drewnianymi kładkami, ostrymi zakrętami i dużymi kamieniami. Podjazd poszedł mi dziś dużo lepiej niż ostatnio. Podczas podjazdu chwila przerwy przy wodospadzie. Po pokonaniu trialu kawałek szutrowo, po czym zjazd singielkiem zwanym Superflow. Chłopaki w trójkę wypruli w przód, ja zjeżdżałam za nimi wolniej niż oni, ale szybciej niż za ostatnim razem. Andrzej na tej pętli jechał spokojniejszym tempem razem z Edytą. Udało mi się dziś pokonać wszystkie kładki na zjeździe. Nie obyło się jednak bez niespodzianek. Na czwartej sekcji Superflow po wybiciu się z hopki dobiłam przednim kołem do kamienia i złapałam kapcia. Dętki i pompkę mieli chłopaki, więc część tej sekcji musiałam pokonać pieszo. Po szybkim serwisie w wykonaniu chłopaków dalsza część zjazdu, już bez przygód.


Z Misiem na Rychlebach

Po dotarciu do parkingu chwila odpoczynku w między czasie oczekiwania na Andrzeja i Edytę. Następnie kolejna pętla, tym razem już w piątkę (bez Edyty, która postanowiła pojeździć trochę po okolicznych szlakach). Podjazd analogicznie jak wcześniej, z tym, że tym razem odpuszczamy z Alkiem czerwony pieszy i jedziemy do trialu na około. Następnie podjazd trialem Weissnera (tym razem również z krótką przerwą przy wodospadzie), po czym kawałek szutrem do wjazdu na Superflow. Tym razem zjazd oszczędził nam kapci, ale nie obyło się bez innych przygód. Najpierw ja zahaczyłam kierownicą o drzewo i o mały włos nie zaliczyłam gleby (Andrzej, który za mną jechał był przekonany, że zaraz upadnę, zresztą ja także). W ostatniej chwili cudem się wybroniłam od gleby. Na kolejnej sekcji Alek wyleciał na jednym z zakrętów przez kierownicę, w wyniku czego urazu doznał jego kciuk. Nie wiele dalej Andrzej uderzył kaskiem w drzewo, na szczęście bez żadnych złych konsekwencji. A jak dowiedziałam się później to samo drzewo chciał ręką przestawiać Łukasz :D Chyba jedyną osobą, która uniknęła przygód na tym zjeździe był Paweł. Po pokonaniu całego zjazdu powrót do auta.

Krótki filmik ze ścieżek od Łukasza:


I jeszcze od Andrzeja:



Czas mijał, więc zrezygnowaliśmy z kolejnej pętli. Szybkie mycie, przebranie, pakowanie rowerów i na obiadek, po czym powrót do Częstochowy, po drodze zaopatrując się w zapas czekolady studenckiej :D Wypad jak najbardziej udany :) Już nie mogę doczekać się kolejnego razu :)

Komentarze (3)

oj boziu boziu- a ja się tam wybieram jak sójka za morze ;( tylko ja w tygodniu chcę jechać- właśnie ze względu na uniknięcie tłumów. Lepiej niech jak najmniej rowerzystów ogląda moje wyczyny ;D

Marta84 19:11 wtorek, 12 sierpnia 2014

Ludzi było wczoraj sporo, calutki parking zapchany. Na ścieżkach również nie brakowało rowerzystów.

EdytKa 17:56 poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Ciekawie to wygląda. A dużo tam rowerzystów? Straszny tłum?

Skowronek 17:51 poniedziałek, 11 sierpnia 2014
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!