Stronie vol.2 - Trzebieszowice i Lądek Zdrój
Początek asfaltem do Stroni Wieś. Tutaj w lewo i terenowo pod górę zielonym pieszym - tym samym, którym zawodnicy maratonu zjeżdżali w stronę mety. Podjazd nie był łatwy. Częściowo szutrowy, a częściowo po kamolach. Udało mi się pokonać bez mała cały - z jednym zatrzymaniem na kamolach. Następnie szutrowy zjazd zielonym rowerowym do Konradowa. Po drodze mijamy dawny wapiennik. W między czasie zaczyna lekko padać deszcz, ale jedziemy dalej.
Dawny wapiennik przy zielonym rowerowym
W Konradowie kawałek asfaltem. Po drodze krótki postój przy dawnym barokowym dworku z XVIII w. Obecnie dwór niestety coraz bardziej popada w ruinę, zresztą jak spora część dworków w tej okolicy.
Dwór w Konradowie z XVIII
Od Konradowa jedziemy terenem czerwonym rowerowym do Trzebieszowic. Początek szlaku to trudny kamienisty podjazd, który dodatkowo utrudnia nam padający deszcz i wredne końskie muchy, które atakują nas na potęgę. Pod koniec podjazdu przestaje padać, ale w terenie dalej mokro. Jedziemy po płaskim przez pola i zarośla,a potem fajnym terenowym zjazdem do torów kolejowych w Trzebieszowicach.
Nasze rowerki na torach
Dalej jedziemy czerwonym rowerowym - ale tym razem asfaltem - na Zamek na Skale. Owy zamek to w zasadzie bardziej hotel i budynek restauracyjny. Zamkiem jest w zasadzie bardziej z nazwy.
Zamek na skale w Trzebieszowicach
Po obejrzeniu zamku dalej asfaltem czerwonym rowerowym w stronę Lądka Zdroju. Po drodze skręcamy w lewo na zielony rowerowy i podjeżdżamy początkowo asfaltem, potem szutrowo do jaskini Radochowskiej. Jaskinia jest już zamknięta. Zwiedzać można tylko z przewodnikiem. Do środka prowadzi bardzo wąskie przejście. Pozostaje nam zjechać z powrotem do czerwonego rowerowego i podążać dalej asfaltem do Lądka Zdroju. Po dotarciu do celu udajemy się na rynek, gdzie znajduje się ratusz i pomnik Trójcy Świętej.
Pomnik Trójcy Św. na rynku w Lądku Zdroju
Ratusz na rynku w Lądku Zdroju
Czas wracać do Stronia. Po oględzinach mapy decydujemy się jechać dalszą częścią czerwonego rowerowego. Początek asfaltowy, w pobliżu ogródków działkowych. Jednak dalej szlak nie jest już taki fajny. Zarośla, krzaki na wysokość połowy roweru. Jakby szlak był kompletnie nie uczęszczany. W efekcie w kasetę i kółeczka przerzutki wkręca się masa traw. Decydujemy się wracać do asfaltu i obrać inną drogę powrotu.
Trawy w napędzie
Jedziemy kawałek asfaltem drogą krajową 392. Potem skręcamy w lewo na Kąty Bystrzyckie. Asfalt w nie najlepszym stanie, ale lepsze to niż krzaki. Najpierw podjazd, potem zjazd i znów podjazd i jesteśmy w Kątach Bystrz. Tutaj wjeżdżamy w teren na na dalszy odcinek czerwonego rowerowego. Tym razem szlak wiedzie przyjemnym szuterkiem, miejscami są kamienie. Podjazd, zjazd i znów podjazd (i znów podjeżdżaliśmy tu gdzie zawodnicy maratonu mieli zjazd). Z czerwonego zjeżdżamy na ten sam zielony pieszy, którym dziś już jechaliśmy. Tym razem czeka nas zjazd :) Zjazd całkiem fajny, pokonałam cały i to w miarę szybko. Niestety na samym końcu kapeć w tylnym kole - najprawdopodobniej przez dobicie. Szybka zmiana dętki i już tylko asfaltem przez Stronie Wieś do kwatery.
I tak oto wyglądał drugi rowerowy dzień urlopu w Stroniu Śląskim. Kilometrów zbyt wiele może nie wyszło, ale wyjechaliśmy dość późno, a terenowa jazda po górach nie jest łatwa. Najważniejsze, że udało nam się zwiedzić kilka nowych miejsc :)