Ostrężnik z przygodami
Najpierw Aleją Pokoju, potem asfaltem przez Kucelin, koło ocynkowni i Guardiana. Następnie kawałek terenem wzdłuż torów i dalej drogą przeciwpożarową aż do Olsztyna. Po wyjeździe z pożarówki asfaltem przez Olsztyn i Przymiłowice - Kotysów. Dalej terenem czerwonym rowerowym do Zrębic, znów kawałek asfaltem i koło kościoła skręcamy w lewo w teren na żółty rowerowy, którym docieramy do Siedlca. Tutaj pierwsza dzisiejsza "przygoda". Równy asfalcik, nie zwiastujący niczego nieplanowanego, a tu nagle, Rafał chcąc się napić z bidonu ląduje w trawie i to w iście prześmieszny sposób. Pierwsza reakcja - pytamy czy nic się nie stało. Na szczeście okazało się, że Rafał jest cały i zdrowy. No i wtedy nasza kolejna reakcja, jak u typowego Polaka - wszyscy buchnęli śmiechem :D Coż, taka chyba natura ludzka. Po drobnej naprawie linki od hamulca ruszamy dalej. Cały czas asfaltem przez Siedlec do Ostrężnika. Jedziemy na wzgórze w Ostrężniku (na którym dawniej stał zamek), w poszukiwaniu przebiśniegów. Niestety nie udało się znaleźć ani jednej sztuki. Widocznie Iwonka ma większe szczęście. Kontynuujemy poszukiwania jeszcze koło źródełka, ale również bez skutku.
Poszukiwania przebiśniegów.
Zrobiliśmy się głodni, więc udaliśmy się asfaltem do Złotego Potoku, by coś zjeść u Rumcajsa. Zdecydowaliśmy się na pizzę. Fakt faktem, była smaczna, ale czas nas gonił, więc zaraz po zjedzeniu w drogę powrotną. Najpierw kawałek asfaltem, a potem aleją klonową i niebieskim rowerowym do Siedlca. Na szlaku pełno wody, błota, a miejscami także zmrożonego śniegu. Uchlapaliśmy się dość mocno. Zdecydowaliśmy, że dalej jedziemy już tylko asfaltem. Rafałowi się bardziej śpieszyło, więc postanowił, że pojedzie dalej sam szybszym tempem niż my. No i przejechał raptem kilkaset metrów... i stanął. Gdy go dogoniliśmy okazało się, że złamał oś w korbie i uszkodził suport. Zdecydowaliśmy, że nie zostawimy go samego tyle km od domu. Myśli w głowie co tu zrobić. Alek postanowił, że poszuka w przydrożnym rowie czegoś do holowania. No i udało się :D W rowie leżała pęknięta szosowa dętka. Takiej pomocy drogowej jeszcze nie widziałam :D
Rowerowa pomoc drogowa :D
Do Olsztyna (przez Siedlec, Krasawę, Zrębice i Przymiłowice) chłopaki holowali Rafała na zmianę. Szło im to całkiem nieźle, nawet jak jechaliśmy do Złotego, to nie mieliśmy takiego szybkiego tempa :D Z górki Rafał jechał sam siłą rozpędu. W Olsztynie Kasia z Kamilem odłączyli się od nas i pojechali przez Brzyszów i Srocko. My zdecydowaliśmy się na krótszy wariant, bo Alek został sam w roli holownika. Najpierw terenem przez Górę Ostrówek, gdzie Rafał biegł z rowerem pod górkę tak samo szybko jak my wjeżdżaliśmy :D, Następnie asfaltem przez Skrajnicę i rowerostradę. Kawałek terenem do torów i potem przez lasek do Bugaja. Asfaltem przez Bugaj i koło Michaliny do DK1. Stąd Rafał miał już tylko kawałek do swoich rodziców. Po upewnieniu się, że sobie już poradzi udaliśmy się przez Błeszno do domu.
Zdarzały się już różne rowerowe przygody, jak choćby zerwanie łańcucha, skrzywienie koła, pęknięty klucz, ale czegoś takiego jak dziś nie pamiętam :D Rowerowa pomoc drogowa :D Można by coś takiego opatentować :D Przebiśniegów niestety nie udało się znaleźć, ale wycieczka z całą pewnością pozostanie niezapomniana :)