Błatnia, Klimczok, Szyndzielnia
Ponad rok czasu nie udało mi się zdobyć żadnego z górskich szczytów na piechotę. Dawniej dość często chodziłam po górach, więc gdy tylko nadarzyła się ku temu okazja, bo Daria zaproponowała nam pieszą wycieczkę, od razu się zdecydowaliśmy. Wstaliśmy wcześnie rano, wpakowaliśmy się w piątkę do auta (Daria, Rafał, Magda i my) no i w drogę do Wapienicy. Tutaj rozpoczęliśmy pieszą wędrówkę.
Na początek niebieskim pieszym przez Palenicę do Błatniej. Praktycznie od samego początku mieliśmy dość strome podejście do Palenicy. Pomimo tego, że wiało bardzo mocno, to ubrani byliśmy za grubo, więc po drodze zrzucaliśmy z siebie niepotrzebne ciuchy. Ku naszemu zdziwieniu na szlaku w ogóle nie było ani grama śniegu. Na Palenicy zrobiliśmy sobie mały bufet i już po bardziej płaskim terenie udaliśmy się na Błatnią (917 m.n.p.m.). Tutaj dłuższy postój w schronisku.
W drodze na Pilicę - fot. by Skowronek
Z Darią w drodze na Pilicę
Alek na Pilicy
Bufet :D - fot. by Skowronek
Po przerwie w schronisku udaliśmy się żółtym pieszym na Klimczok. Początkowo szliśmy przez polanę, na której praktycznie nie było drzew. Wiało tak mocno, że podmuchy wiatru miotały nami jak marionetkami. Dobrze, że to był dość krótki odcinek drogi, więc sprawiło nam to jedynie nieco frajdy :D Dalej weszliśmy znów w las. I tutaj się zaczęło :D Na szlaku pojawił się śnieg. I nie było go wcale tak mało. Aby atrakcji przed wdrapaniem się na Klimczok było więcej, to po drodze musieliśmy jeszcze pokonać leżące na szlaku drzewa połamane podczas ostatniej wichury.
Na Błatniej - fot. by Skowronek
W drodze na Klimczok - fot. by Skowronek
Powalone drzewo na szlaku
W drodze na Klimczok
W drodze na Klimczok - fot. by Skowronek
Wichura - fot. by Skorwonek
Z dziewczynami na Klimczoku
Na Klimczoku z Alkiem :* - fot. by Skowronek
Na Klimczoku - fot. by Skowronek
Na Klimczoku (1117 m. n p.m.) chwila przerwy i bez zatrzymywania się w schronisku dalej w drogę na Szyndzielnię. Tym razem powędrowaliśmy szlakiem żółtym / zielonym pieszym. Ten odcinek naszej wędrówki był dość płaski. Trochę śniegu, lodu, trochę błotka, ale szło się przyjemnie. Nawet nie wiem kiedy byliśmy u celu. Szyndzielnia (1126 m. n.p.pm.) była ostatnim na dziś szczytem do zdobycia. Po dotarciu na szczyt znów dłuższa przerwa w schronisku.
Po przerwie pozostało nam już tylko zejść z powrotem do Wapienicy. Najpierw szlakiem czerwonym pieszym, a potem żółtym. Śniegu na szlaku już nie było. W zamian pojawiła się masa liści. Zupełnie inny świat, zima zamieniła się w późną jesień :D Pod sam koniec wędrówki przez las mogliśmy podziwiać przepiękny zachód słońca. Końcówka wycieczki to już dojście asfaltem do auta, a potem powrót do domu. I te niezapomniane pierogi ze stacji :D
Dywan z liści - fot. by Skowronek
Kąpiel w liściach :D
Zachód słońca nad górami - fot. by Skowronek
W sumie pokonaliśmy dziś 19 km po górach na piechotę. Ogromne dzięki za wspólną wycieczkę i super towarzystwo :) Bardzo brakowało mi takiej pieszej wędrówki po górach. I choć pewnie jutro nogi będą trochę boleć to było naprawdę warto :) Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś będzie okazja wybrać się wspólnie na jakąś górską eskapadę.