Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2013

Dystans całkowity:858.44 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:44:52
Średnia prędkość:19.13 km/h
Maksymalna prędkość:56.43 km/h
Suma podjazdów:2925 m
Liczba aktywności:26
Średnio na aktywność:33.02 km i 1h 43m
Więcej statystyk

Zrębice - kapliczka Św. Idziego

Wtorek, 16 lipca 2013 · Komentarze(0)
Dzisiaj popołudniu samotny wypad, by rozładować napięcie i odstresować się. nie miałam konkretnego celu, więc po prostu jechałam przed siebie. Trasa asfaltowa, z uwagi na wczorajsze opady i możliwe błoto w terenie.

Najpierw przez osiedle, potem Aleją Pokoju, przez Kucelin, cmentarz Żydowski, następnie Legionów, przez Srocko i Brzyszów (po drodze mijam się z ekipą Żelków) do Olsztyna, potem koło zamku i przez Przymiłowice do Zrębic. Chwila przerwy koło kapliczki Św. Idziego. Następnie powrót przez Zrębice, Biskupice do Olsztyna, a potem przeciwpożarówką do początku rowerostrady. Kawałek terenem do torów, potem przez lasek do Bugaja, asfaltem przez Bugaj, przez Michalinę do DK1 i przez Błeszno do domu.

Wiało dzisiaj dosyć mocno, ale pomimo tego miałam dużo energii i zbytnio tego nie odczułam. Jechało mi się lekko i przyjemnie. Nadmiar stresu wyrzucony z organizmu :D Na przeciwpożarówce próbowałam dogonić dwójkę rowerzystów, jednak nie udało mi się, gdyż prawie cały czas jechali z podobną prędkością co ja i cały czas odległość między nami była prawie taka sama. Cóż, wcale tak wolno nie jechałam :D

Kapliczka Św. Idziego © EdytKa

Do pracy i z powrotem

Wtorek, 16 lipca 2013 · Komentarze(0)
Rano dojazd do pracy. Po drodze spotykam Gawła przed serwisem. Po pracy od razu do domu. Temperatura w sam raz na rower, tyle, że dzisiaj dość mocny wmordewind.

Mstów

Niedziela, 14 lipca 2013 · Komentarze(2)
Uczestnicy
W planach był wyjazd do Krakowa. Trasa zapowiadała się bardzo ciekawie. Niestety późnym wieczorem doszła informacja, iż ze względu na zapowiadane burze wycieczka odwołana. Po popołudniu zatem wybraliśmy się na krótką przejażdżkę do Mstowa.

Po wczorajszym błocie dziś trasa asfaltowa. Przez osiedle, potem Aleją Pokoju, przez Kucelin, Odlewników, Legionów, Przez Srocko i Siedlec do Mstowa. Tutaj kawałek terenem do zabytkowych stodół, a potem jeszcze przez rynek i park na krótki postój koło Skały Miłości. Następnie powrót do domu. Przez Siedlec, koło Przeprośnej Górki i przez Mirów do Czewy. Dalej Mirowską, Faradaya, Legionów, wzdłuż DK1 i wałem nadwarciańskim na Dąbie. Następnie przez dworzec i Alejką Pokoju do domu.

Jazda z Krakowa do Częstochowy to nie była, ale powrót prawie cały czas pod wiatr sprawił, że trochę się zmęczyłam. Plusem zaistniałej sytuacji było to, że przynajmniej można było odespać wczorajszy maraton. A co do zaplanowanej przez Darię wycieczki pozostaje nadzieja, że co się odwlecze to nie uciecze :D

Alek koło zabytkowej stodoły © EdytKa


Prawie jak z lotu ptaka :D © EdytKa

Powerade MTB Marathon - Piwniczna Zdrój

Sobota, 13 lipca 2013 · Komentarze(2)
Uczestnicy
13 lipca. Pobudka przed wcześnie nad ranem, albo jak kto woli w środku nocy. Za oknem deszcz. Wstaliśmy no to jedziemy. Ciekawe czy sławetny 13ty okaże się pechowym. Na miejscu okazało się, że pod względem pogody i warunków na trasie 13ty na pewno zrobił swoje. Szkoda mi było roweru i własnego zdrowia, więc zdecydowałam się, że tym razem pojadę krtki dystans, który wynosił niecałe 17 km. (Dodatkowe 3 km to krótka rozgrzewka przed startem).

Początek do około 4,5 km podjazdu. Najpierw asfaltem, potem po betonowych płytach, potem kawałek wypłaszczenia po błocie i na końcu pod górę terenem po śliskich kamieniach. Niestety ze względu na warunki końcówka podjazdu na piechotę. Następnie około 6 km zjazd. Początek śliski, po błocie i kamieniach. Około 8 km wjeżdżamy na wąską i krętą ścieżkę schodzącą w las. Jedziemy prawie gęsiego, przede mną co najmniej kilka osób, za mną również. Widzę przed sobą słynne trzy wykrzykniki. Przed nami kawałek ostrego zjazdu po kamieniach i błocie. Myślę sobie - zjadę. Nagle dziewczyna przede mną hamuje, nie mam jak jej minąć, więc także hamuję. W efekcie zaliczam OTB i ląduję na ziemi. Nie zdążyłam nawet dobrze wylądować już słyszę za sobą od jakiegoś chłopaka "weź tę rękę bo Ci po niej przejadę". Nawet nikt nie spytał czy nic mi nie jest. Niezbyt miłe zaskoczenie. Zbieram się i jadę dalej doganiając zawodniczkę, która jechała przede mną i kilak osób, które mnie minęło. Jeszcze kawałek zjazdu po błocie terenie, a potem jakieś 2 km krętego zjazdu po betonowych płytach. Na 11 km bufet, który mijam bez postoju i zaczyna się podjazd. Początek asfaltem, potem terenem po błocie i kamieniach. Do mety jakieś 4 km. Prawie 2 km podjazdu na piechotę, bo jechać się praktycznie nie dało z moimi umiejętnościami. Około 13 14 km wypłaszczenie. Przejeżdżamy przez jakąś polanę. Następnie zjazd z tej polany, a potem znów po betonowych płytach. Na koniec kilkaset metrów asfaltem pod górę i do mety. Na mecie kolejne zaskoczenie - brak prądu spowodował, że wszystkie dmuchane reklamy opadły na ziemię. Tak więc przed metą musiałam jeszcze przedrzeć się jakoś przez te przeszkodzę. Pokonałam ostatnią reklamę i w momencie gdy przejechałam pod bramką pomiaru czasu znów włączono prąd.

Cała zmarznięta i ubłocona udałam się do tablicy wyników. Spojrzałam i oczom nie wierzyłam. Zajęłam 3 miejsce w kategorii K2 Mini na 7 startujących dziewczyn. Open 48 miejsce z 80 zawodników. Jednak opłacało się wystartować choćby na takim krótkim dystansie :) Zdobyłam już 2 puchar w Powerade. W sumie to cieszę się, że nie pojechałam dystansu mega, wynoszącego 50 km, bo nie wiem czy moje hamulce by to przeżyły. Po zaledwie 17 km prawie całe klocki z tyłu się zdarły. A co by było, jakbym musiała jechać jeszcze 30 km w błocie i nagle na jakimś zjeździe nie miałabym czym zahamować? Lepiej o tym nie myśleć i cieszyć się z dobrej decyzji. Pierwszy raz to ja mogłam powitać na mecie narzeczonego, a nie on mnie :D

Fotki z maratonu:
Pierwszy podjazd
Po błocie
Na zjeździe
Ostatni zjazd

Puchar zdobyty :) © EdytKa


Stan klocków po błotnej masakrze © EdytKa

Olsztyn

Czwartek, 11 lipca 2013 · Komentarze(3)
Dzisiaj popołudniu znów samotny lekki trening. Założyłam sobie, że wyrobię się w ciągu dwóch godzin. Pomyślałam, że w takim przedziale czasowym wypad do Olsztyna będzie w sam raz.

Pojechałam najpierw przez osiedle, potem Aleją Pokoju. Pod estakadą o mały włos dostałabym drzwiami od radiowozu, który przyjechał do pieszego potrąconego na pasach. Jechałam ścieżką rowerową, na którą sekundę wcześniej wjechał radiowóz. Zatrzymał się i nagle otworzyły się drzwi. W ostatniej chwili odbiłam na bok. Dalej pojechałam asfaltem przez Kucelin i ścieżką wzdłuż rzeki do Bugaja. Kawałek asfaltem i potem przez lasek do torów. Na drugą stronę i terenem do początku rowerostrady. Następnie przeciwpożarówką do Olsztyna. Niedaleko miejsca ogniskowego mijam się z Darią, Rafałem, Robertem i Arkiem. Po dotarciu do asfaltu okazało się, ze miałam jeszcze w zapasie trochę czasu więc skierowałam się asfaltem na Biskupice. Po podjeździe na górkę zjechałam terenem żółtym pieszym przez Sokole Góry z powrotem do asfaltu. Przejechałam koło leśnego i następnie pojechałam terenem przez Skrajnicę (gdzie zatrzymałam się na chwilę, by odebrać telefon od narzeczonego :*), potem rowerostradą, przez lasek do Bugaja, asfaltem przez Bugaj, przez Michalinę i Błeszno do domu.

Dzisiaj dużo chłodniej niż ostatnio, musiałam nawet założyć bluzkę z długim rękawem. Niebo miejscami zachmurzone, ale na szczęście nie padało. od razu lepiej się oddychało. Jechało mi się dziś bardzo lekko i przyjemnie. Siły wreszcie do mnie wróciły :) Mam nadzieje, że zostaną ze mną na dłużej.

Do pracy i po mieście

Środa, 10 lipca 2013 · Komentarze(1)
Z rana do pracy. Po pracy najpierw na Wały Dwernickiego, a potem na chwilę na Plac Biegańskiego zobaczyć wystawę rowerowa Częstochowa. Następnie na Okrzei do sklepu i powrót do domu. Uwielbiam jeździć rowerem po centrum miasta :( Ludzie chodzą jakby tylko oni byli na świecie, nie zwracając na nic innego uwagi. Brak słów.

Samotny trening

Wtorek, 9 lipca 2013 · Komentarze(3)
Napakowałam się dziś węglowodanami zjadając w pracy bułkę serowo-rodzynkową i pomidorową z makaronem po powrocie do domu i poczułam nagły dopływ energii. Mimo, że była już godzina 19 postanowiłam tę energię wykorzystać i wybrałam się na krótką przejażdżkę.

Najpierw asfaltem przez Wypalanki na Sabinowską umyć rowerek. Potem asfaltem przez Żyzną do Brzezin Kolonia. Następnie przez Brzeziny do Wrzosowej, gdzie na chwilę uczepiam się na koło jakiegoś pana na trekingu. Wiozę się jakieś 2 km z prędkością 32 km/h, ale we Wrzosowej pod górkę wyprzedzam tegoż pana i dalej jadę sama. Dojeżdżam do DK1 i przejeżdżam na drugą stronę. Kawałek za kamienicami mijam się prawdopodobnie z jadącym rowerem znajomym ze szkoły średniej (tak bynajmniej mi się wydawało, on popatrzał na mnie, ja na niego, ale nikt się nie zatrzymał). Dalej przez Słowik, gdzie trochę zwiedzam okolice, gdyż mijam właściwy skręt. Podczas błądzenia telefon od narzeczonego :* który zadzwonił z pozdrowieniami z Ogrodzieńca. Odnajduję właściwą drogę i jadę po betonowych płytach do Bugaja. Następnie terenem ścieżką wzdłuż rzeki na Kucelin. Miałam jeszcze sporo energii, więc pojechałam asfaltem przez Odlewników i Legionów. Koło Cooper Standard wjechałam w teren i pojechałam przez kamieniołom ponownie do Legionów. Powrót przez cmentarz żydowski, asfaltem przez Kucelin i standardowo Aleją Pokoju i Jagiellońską.

Dawno nie miałam tyle siły co dzisiaj :D Szkoda, że czasu na jazdę było dziś niewiele. Mam nadzieję, że to już koniec złej passy związanej z brakiem energii i że teraz będzie już tylko lepiej. :)

Do pracy i do bratowej

Wtorek, 9 lipca 2013 · Komentarze(0)
Rano standardowo do pracy. Po pracy jeszcze do bratowej uzgodnić szczegóły związane z weselem. Następnie powrót do domu. Jechało się dziś całkiem przyjemnie.